Środa z Copa del Rey
Sevilla i FC Barcelona upodobały sobie rywalizowanie na pucharowym podwórku. To już trzecia część tej rywalizacji od sezonu 2015/2016, jeśli chodzi o Puchar Króla. W tym roku mamy do czynienia ze znaczącą różnicą. Oba zespoły spotykają się już na etapie ćwierćfinału. Wiemy jedno - w czołowej czwórce turnieju zabraknie zeszłorocznego finalisty. Podopieczni Pablo Machina są o krok od słodkiej zemsty i wyeliminowania obrońcy tytułu. Gospodarze wygrali 2:0.
Sevilla: J. Soriano - G. Mercado, S. Kjaer, S. Gomez - J. Navas (71' A. Silva), I. Amadou, E. Banega, S. Escudero (88' G. Arana), Q. Promes - W. Ben Yedder, P. Sarabia (67' F. Vazquez)
FC Barcelona: J. Cillessen - S. Roberto, G. Pique, C. Lenglet, N. Semedo (80' J. Alba) - A. Vidal, I. Rakitić, Arthur - Malcom (63' P. Coutinho), K.P Boateng (63' L. Suarez), C. Alena
Przez pierwsze 35 minut spotkania należało się zastanawiać nad sensem rozgrywania tego meczu i szukaniu alternatywnych metod spędzania czasu. Ciekawszym zajęciem byłoby m.in.: czytanie oświadczeń mówiących o transferze Frenkiego de Jonga do Barcelony oraz długo oczekiwanym przejściu Krzysztofa Piątka do AC Milanu. Te czynności nie zabierają zbyt wiele czasu, więc w ostateczności polecam patrzenie na żubry. Nabrałem doświadczenia podczas nauki do sesji, ale o tym nikt nic nie wie. Rozumiemy się?
W całej pierwszej połowie odnotowaliśmy zaledwie trzy akcje warte opisywania. U mnie bardzo często szklanka jest do połowy pełna, więc przedstawię to trochę inaczej - ostatnie 10 minut zrekompensowały wcześniejsze fazy spotkania. Głównym aktorem był Wissam Ben Yedder, napastnik Sevilli. Francuz dwukrotnie próbował zatrudnić bramkarza Barcy, ale Jasper Cillessen za każdym razem był na posterunku. Zespół z Katalonii miał jedną sytuację podbramkową, ale tylko Malcom jest świadom tego, jak w spektakularny sposób nie wykorzystał akcji.
Druga połowa zaczęła się dużo przyjemniej, bo już w pierwszym kwadransie padł gol. Problemy w kryciu wykorzystał Pablo Sarabia, który umieścił piłkę w siatce, po dobrym dośrodkowaniu Quincy Promesa. Największym winowajcą straty tej bramki był Nelson Semedo, który stracił orientację w terenie. Drobną pomocą mogłoby być skorzystanie z nawigacji, ale być może i to by nie pomogło. Eksperyment z ustawianiem Portugalczyka na lewej obronie należy jak najszybciej wyrzucić do kosza. Ernesto Valverde próbował bardzo szybko uratować sytuację, bo z ławki rezerwowych podnieśli się Coutinho oraz Luis Suarez. Na niewiele się to zdało, bo w ostatnim kwadransie padł gol podwyższający prowadzenie dla zespołu z Andaluzji.
Dośrodkowanie z lewej strony boiska autorstwa Evera Banegi, wykorzystał Wissam Ben Yedder. Trzeba przyznać, że zagranie Argentyńczyka nie wyglądało na podanie mające stworzyć zagrożenie. Piłka przeszła jednak przez całą linię defensywy, a były napastnik Tuluzy wpakował futbolówkę do pustej bramki, obok bezradnego bramkarza gości.
Zwycięstwo Sevilli może być kopem motywacyjnym, biorąc pod uwagę, że od ostatniego (a jednocześnie jedynego) zwycięstwa nad Barceloną, w ramach Pucharu Króla, minęło niedawno niespełna 10 lat. A szkoleniowcowi "Blaugrany" przybywa kolejnych kłopotów. Rezerwowi pokazali, dlaczego daleko im do wyjściowego składu.