Wtorek z Copa del Rey za nami!
Odnoszę wrażenie, że wsiedliśmy do pociągu typu TGV, bo bardzo szybko minął tydzień od pierwszych spotkań ćwierćfinałowych w Pucharze Króla. Zaczynamy rewanże, które wyłonią nam czwórkę półfinalistów. Całą zabawę zaczęliśmy w Walencji, gdzie "Nietoperze" podchodziły do spotkania z Getafe posiadając jednobramkową stratę. Jak krucha to przewaga, pokazał przebieg całego spotkania.
Valencia: J. Domenech - C. Piccini (71' Lee Kang-in), Gabriel, E. Garay, J. Gaya - D. Wass (56' Czeryszew), D. Parejo, C. Soler (86' Gameiro), F. Torres - Rodrigo, S. Mina
Getafe: L. Chichizola - D. Suarez, D. Dakonam, L. Cabrera, V. Antunes - F. Portillo (67' Duro), N. Maksimović, M. Flamini (57' Arambarri), S. Cristoforo (78' B. Gonzalez) - J. Mata, Angel
Trener Marcelino poważniej podszedł do spotkania rozgrywanego na Estadio Mestalla. W porównaniu do składu z pierwszego meczu, największe zmiany zaszły w formacji defensywnej. Miejsce w jedenastce zachował jedynie Gabriel Paulista. Zmiany okazały się skuteczne, chociaż początek meczu nic na to nie wskazywał.
Wystarczyła akcja z 34 sekundy meczu, by goście spod Madrytu powiększyli swoją zaliczkę. Jorge Molina wykorzystał fatalne ustawienie bramkarza Valencii, a kibiców zgromadzonych na stadionie ogarnęła konsternacja - droga do półfinału wydawała się wydłużona. Do awansu potrzebne były trzy gole. Gospodarze próbowali jeszcze odpowiedzieć w pierwszej połowie, ale próby ataków stały na bardzo niskim poziomie. Z pierwszych 45 minut zapamiętam wyłącznie obiecujący strzał Daniego Parejo z rzutu wolnego.
To, co zaszło w końcowych trzydziestu meczu przeszło najśmielsze oczekiwania. Nadzieja w serca została wlana w 61. minucie spotkania, gdy Rodrigo strzelił pierwszego gola. Świetne dośrodkowanie Denisa Czeryszewa, a bardzo dobrą robotę wykonał Santi Mina, odciągając uwagę obrońców od swojego partnera z ataku, dzięki czemu miał praktycznie wolną drogę do strzelenia gola. Przez kolejne minuty, gospodarze mieli problem z sforsowaniem twierdzy o nazwie Getafe. Aż przyszła 75. minuta meczu i całkowicie odmieniła oblicze tego meczu. W tamtej chwili, Djene Dakonam osłabił swój zespół, po ujrzeniu czerwonej kartki. Nieprzemyślane zagranie Togijczyka w pozornie niegroźnej sytuacji i od tego momentu Getafe miało problemy do końca spotkania, z którymi nie mogła sobie poradzić.
Finalista Ligi Mistrzów z lat 2000 i 2001 przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść, dopiero w doliczonym czasie gry. Bohaterem spotkania został Rodrigo, który skompletował hat-tricka. Hiszpan miał o tyle ułatwione zadanie, że rywale sprawiali wrażenie na przemęczonych i zostawiali sporo przestrzeni. Tym sposobem, poznaliśmy pierwszego półfinalistę.