Villarreal odwalił Genoę, Monaco i Palermo jednocześnie
Palermo, Genoa, Monaco a teraz Villarreal. W świecie futbolu rodzi się ostatnio nowy trend. Można powiedzieć, że ego trenerów piłkarskich będzie teraz rosło w zastraszającym tempie. Przykłady wymienionych klubów pokazują, że szkoleniowiec zwolniony z danego klubu nie musi martwić się o przyszłość. Dlaczego? Może spać spokojnie, bo jego były pracodawca z pewnością jeszcze się po niego zgłosi!
Javi Calleja jest wyjątkowym szczęściarzem, w tym schemacie. 40-latek czekał na powrót na stanowisko zaledwie... 1,5 miesiąca! Został on zwolniony z Villarreal 10 grudnia - jego drużyna miała wówczas 3 punkty przewagi nad strefą spadkową. Nowym trenerem został wtedy Luis Garcia, ale spisał się jeszcze gorzej. Pod jego okiem Villarreal nie wygrało ani jednego meczu i zajmuje teraz przedostatnie miejsce w lidze. Ratować ma ich teraz Calleja. "Javi, słuchaj, taka głupia sprawa wyszła..." - jaki życiowy staje się ostatnio ten mem!
Tego typu numery są ostatnio niezwykle modne wśród klubów piłkarskich. Dopiero co mieliśmy przykład Monaco, które zwolniło Thierry'ego Henry'ego i zatrudniło w jego miejsce Leonardo Jardima, który w październiku ustąpił miejsca Francuzowi. Z kolei włoskie Palermo w lipcu zwolniło Roberto Stellone, po to by zatrudnić go ponownie, po dwóch miesiącach. Jeszcze dłuższa historia łączy Ivana Juricia z Genoą. Chorwat został trenerem tego klubu w lipcu 2016 roku. Zwolniono go w lutym 2017 roku i... zatrudniono ponownie po niecałych dwóch miesiącach. Jego kolejna przygoda z Genoą potrwała do listopada 2017 roku. Potem czekał blisko rok. Trafił ponownie do tego samego klubu w październiku 2018 roku i... został zwolniony 6 grudnia. W ten sposób powstała nowa moda w topowych ligach Europy. Kto może być następny? Nie wiem, ale dobrze, że Manchester United pod wodzą Ole Gunnara Solskjeara dobrze się prezentuje...