Czwartek z Copa del Rey za nami!
Gdy niektóre kluby były aktywne podczas ostatniego dnia okienka transferowego, niektóre rywalizowały o półfinał Pucharu Króla. Pierwszy mecz pomiędzy Realem Madryt a Gironą rozstrzygnął losy tej rywalizacji, ale przepisy nakazywały rozegranie rewanżowego meczu. Królewscy postawili kropkę nad i i przypieczętowali swój awans do czołowej czwórki Copa del Rey.
Girona: G. Iraizoz - Pedro Porro, J. Ramalho, B. Espinosa, M. Muniesa (46' Juanpe), Raul Garcia Carnero - D. Luiz, Seung-Ho Paik (68' Alex Pachon), A. Granell - A. Lozano, C. Stuani (59' V. Fernandez)
Real Madryt: K. Navas - D. Carvajal, R. Varane, S. Ramos (63' Nacho), Marcelo - D. Ceballos, M. Llorente, T. Kroos - L. Vazquez, K. Benzema (58' M. Asensio), Vinicius Junior (67' G. Bale)
Początek spotkania był dość wyrównany. Gospodarze próbowali zagrozić bramce Keylora Navasa, ale brakowało konkretów w tych działaniach. Bardziej konkretny był Karim Benzema, który był bliski strzelenia gola, ale jego półwolej minimalnie minął bramkę Girony. Pierwsze dziesięć minut pozwalały wierzyć w dość ciekawy wieczór na Montilivi, ale w kolejnych minutach działo się tyle, co kot napłakał.
Aż przyszła upragniona 27. minuta meczu. Muszę przyznać, że wtedy poczułem się jak spragniony człowiek na pustyni, który zauważa pożądane źródło wody. Karim Benzema podał do Daniego Carvajala, obrońca szybko odegrał z powrotem do Francuza, a napastnik uderzył na bramkę ze skraju pola karnego. W ten sposób, "Królewscy" objęli prowadzenie. Trzeba przyznać, że zgranie obrońcy nie było idealne, bo Karim musiał chwilę poczekać na to, aż piłka dotrze pod jego nogi. Obrońcy Girony byli na tyle gościnni, że w ogóle się nie przejęli obecnością snajpera we własnym polu karnym. Rzadkość w nowoczesnym futbolu.
Po kolejnych pięciu minutach, Marcelo zgłosił akces do ustawiania go na lewym skrzydle, bo Brazylijczyk w swoim stylu włączył się do akcji ofensywnej. Sam strzał nie sprawił problemów Gorce Iraizozowi. Lewa strona Realu w postaci Reguilon-Marcelo miałaby nawet sporo sensu, bo kibice Realu mieliby pewność, że ktoś z tej dwójki jest w stanie bronić na własnej flance. Pomarzyć zawsze można, prawda?
Cały czas pozostajemy na lewym skrzydle, bo w tym sektorze boiska znalazł się Vinicius Junior, asystent przy drugim golu dla Realu. Brazylijczyk pierwotnie planował dośrodkowywać w pole karne, ale przed nim powstał dwuosobowy mur, którego nie sposób było ominąć. Co wymyślił nastoletni piłkarz? Zagrał zza siebie, gdzie odnalazł wszędobylskiego Karima. Wychowanek Lyonu spojrzał tylko gdzie znajduje się bramka, przyjął i strzelił swojego drugiego gola tego wieczora.
W relacji powinna znaleźć się jakaś wzmianka o gospodarzach, prawda? No to piłkarze Girony po prostu znajdowali się na murawie i to wszystko, jeśli chodzi o Katalończyków. Jedynym pozytywem był Christian Stuani, który próbował rozerwać zasieki defensywne Realu. Problemem Urugwajczyka był brak wsparcia ze strony kolegów.
W drugiej połowie, Lucas Vazquez miał idealną okazję na podwyższenie prowadzenia, ale jakimś cudem trafił piłką w słupek. To był ogromny wyczyn, bo Hiszpanowi normalnie wystarczyło wpakować piłkę do siatki obok bramkarza, który jeszcze nie zdołał podnieść się po wcześniejszej interwencji. Można zażartować, że skrzydłowy próbował wyciągnąć pomocną dłoń w kierunku rywali. By było śmieszniej, to w ogóle nie był żart.
Strata w środku pola poskutkowała rozruszaniem kontry w wykonaniu Girony, a Alex Pachon zasłużył sobie na tytuł jokera meczu. Przebywał na boisku zaledwie przez cztery minuty, ale zdążył świetnie zagrać prostopadłe podanie w kierunku Pedro Porro. Piłka jeszcze odbiła się od brzucha Keylora Navasa po strzale wahadłowego, a przez to bardzo powoli zmierzała w kierunku bramki Realu.
Na kwadrans przed końcem, Marcos Llorente został autorem ostatniego gola, jaki zaobserwowali kibice zgromadzeni na stadionie. Wnuk stryjeczny Paco Gento (były piłkarz Realu Madryt z lat. 50 i 60.) otrzymał piłkę od Daniego Ceballosa. Środkowy pomocnik jednym ruchem urwał się pilnującemu go obrońcy i bez większego zastanowienia uderzył z dystansu. To był ostatni akord, który odnotowaliśmy na hiszpańskich boiskach w styczniu tego roku. Już jutro zaczynamy luty z LaLiga.