Real włącza się do walki o mistrzostwo
Real Madryt pokonał Atletico Madryt 3:1, w ramach 23. kolejki LaLiga. Tym samym "Królewscy" wyprzedzili swoich sąsiadów w tabeli i obecnie plasują się na 2 miejscu. Jeszcze kilka tygodni temu byłoby to nie do pomyślenia, ale zapalił się płomyk nadziei na to, że "Blancos" mają jeszcze szanse na zdobycie mistrzostwa Hiszpanii.
Składy:
Atletico Madryt: Oblak; Arias - Gimenez - Godin - Lucas Hernandez; Lemar (Vitolo 59') - Saul - Thomas - Correa (Rodrigo 65'); Griezmann - Morata (Kalinić 71').
Real Madryt: Courtois; Carvajal - Varane - Ramos - Reguilon; Modrić - Casemiro - Kroos (Ceballos 84'); Lucas Vazquez - Benzema (Mariano 89') - Vinicius (Bale 57').
Jak na derby przystało, spotkanie rozpoczęło się bardzo ostro. Przez pierwsze kilkanaście minut mogliśmy obserwować wymianę "uprzejmości" ze strony obu ekip. Arbiter, pan Javier Estrada Fernandez, od początku spotkania się pogubił. Za ostre wejście Ariasa w Reguilona, nie pokazał Kolumbijczykowi żółtej kartki, natomiast później za dwa faule, moim zdaniem niekwalifikujące się na indywidualną karę, już kartoniki wyciągał. Na próżno można próbować doszukiwać się jakiejkolwiek konsekwencji u sędziego.
Ale nie będziemy przecież dyskutować tylko o arbitrze, bo w pierwszej części spotkania podziało się również, jeśli chodzi o poczynania piłkarzy. Bramkę na 1:0 zdobył Casemiro. Rzut rożny, Ramos zagrywa piłkę głową, dopada do niej niekryty Brazylijczyk i strzałem z nożyc pokonuje Jana Oblaka. Sytuacja wyglądała naprawdę komicznie, jeśli chodzi o defensywę Atleti, bo przy stoperze Realu Madryt było bodajże czterech zawodników "Rojiblancos", a Casemiro był pozostawiony bez jakiejkolwiek opieki.
Na odpowiedź nie czekaliśmy długo. Świetny odbiór Correi, podanie na dobieg do Griezmanna, a Francuz w tej sytuacji miał chyba wyłączony układ nerwowy. Popędził przez kilka sekund z piłką, po czym spokojnie umieścił ją między nogami belgijskiego golkipera "Królewskich". Bramka była jeszcze sprawdzana przez VAR pod kątem spalonego i faulu Argentyńczyka na Viniciusie, ale ostatecznie została uznana.
Ostatni cios w pierwszej połowie należał jednak do "Los Blancos". Na kolejny drybling zdecydował się wspomniany wyżej Vinicius, ograł defensora Atletico, po czym został sfaulowany. Tutaj ponownie do akcji wkroczył VAR, bo arbiter główny nie był pewny czy do przewinienia doszło przed, czy w polu karnym. Ostatecznie jedenastka została podyktowana i wykorzystał ją nie kto inny jak Sergio Ramos. Tym razem Hiszpan nie zdecydował się na "panenkę" i postanowił strzelić mocno w lewy, dolny róg bramki. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, więc obie ekipy zeszły do szatni przy wyniku 1:2.
W drugiej połowie gra nadal była ostra. Z kilku fauli niektórzy piłkarze mogli nie wyjść cało, ale na szczęście do żadnej poważnej kontuzji nie doszło. Tym razem sędzia od razu temperował zawodników, rozdając raz po raz żółte kartki. I takie podejście mi się podoba. Piłkarze mogą grać ostro, zwłaszcza jeśli chodzi o derby, ale muszą też ponosić konsekwencje, bo jednak zdrowie jest najważniejsze.
Jeśli mówimy o kontrowersjach, to nie brakowało ich również w drugiej połowie. Najpierw bramkę zdobył Morata, ale ponownie do akcji wkroczył VAR. Okazało się, że Hiszpan był na spalonym, więc jego trafienie zostało unieważnione. Kolejną sytuacją, która wymagała sprawdzenia, był rzekomy faul na Moracie przy linii końcowej. Arbiter błyskawicznie podjął decyzję o niewskazaniu na wapno, a po sprawdzeniu ją podtrzymał. Wydaje się, że zanim Hiszpan był faulowany, najpierw przewinił Gimenez.
74 minuta to kolejny gol dla Realu Madryt. W środku pola piłkę dostał Modrić. Chorwat miał sporo czasu, żeby się rozejrzeć, podbiec kilka metrów w kierunku bramki Oblaka i idealnie obsłużyć Bale'a, który wybiegał z lewej strony. Walijczyk ustawił sobie piłkę do strzału i idealnie wykończył akcję uderzeniem po długim rogu. Ten gol ewidentnie zabił mecz.
Podsumowując, spotkanie było naprawdę ostre. Łącznie arbiter rozdał 10 żółtych kartek i jedną czerwoną. Wykluczonym zawodnikiem był Thomas (obejrzał 2 żółte kartoniki). "Królewscy" byli zdecydowanie lepsi w tym spotkaniu. Po raz kolejny oglądaliśmy drużynę, która miała ambicję, pomysł na grę i chęć walki. Sezon wkracza powoli w decydującą fazę, więc ogromnie cieszy mnie dobra forma zespołu. Oby tak dalej.