Barcelona dogadana z najlepszym strzelcem Bundesligi
Każdy, kto potrzebuje wzmocnić swoją ofensywę, powinien z cieknącą ślinką przyglądać się Eintrachtowi Frankfurt. Tamtejsze "inwazyjne" trio robi w tym sezonie niesamowitą miazgę z defensyw swoich przeciwników i nic dziwnego, że inne kluby już zaczynają się mu przyglądać. Gruby hajs mogą zarobić "Orły" na sprzedaży tej trójki, ale co się dziwić, skoro na ten moment właśnie w ich szeregach występuje najlepszy strzelec Bundesligi.
Ante Rebić, Sebastien Haller i bohater tego tekstu - Luka Jović. Właśnie ci piłkarze są synonimem ataku Eintrachtu i w samej tylko Bundeslidze zdobyli łącznie 32 gole i 15 asyst - na wszystkich frontach jest to 40 goli i 18 asyst, czyli wynik, jak na taki zespół, więcej niż bardzo dobry. Wyśmienity! Frankfurtczycy w ogóle, jako drużyna, zdobyli w lidze 40 bramek, więc łatwo wyliczyć, że 80% z nich padło łupem tego skutecznego tria. Jest czym straszyć i nie dziwi fakt, że najmłodszy z nich wszystkich Jović jest obecnie (co nie jest nowością w tym sezonie) liderem klasyfikacji strzelców ligi niemieckiej, mając na koncie 14 trafień w 19 występach. Oczywiście wynik ten został mocno wyśrubowany przez 5 goli wbitych Fortunie Düsseldorf, ale jakie to ma znaczenie? Liczy się? Liczy. Gdy Robert Lewandowski wpakował tyle Wolfsburgowi, to nikt nie narzekał.
Dlatego nie dziwi fakt, że kluby prześcigają się w mruganiu oczkami przed facjatą Serba, który dzień przed Wigilią skończył 21 lat. Benfica może pluć sobie w brodę, że wypuściła takiego grajka, chociaż w czystej teorii jego karta zawodnicza wciąż należy jeszcze do portugalskiego zespołu. Niepotrafiący się tam odnaleźć Jović został wypożyczony do Eintrachtu z opcją wykupu, która miała wynosić 12 mln euro, ale wg różnych doniesień jest podobno jeszcze niższa. Zresztą nie ma to jakiegoś wielkiego znaczenia, ponieważ "Orły" mają chcieć za swoją młodą gwiazdkę coś w okolicy 65 mln euro, co jest sumą jak najbardziej rozsądną i uzasadnioną. Co na to Barcelona?
Jeden z poważniejszych niemieckich dzienników, czyli "Frankfurter Allgemeine Zeitung", poinformował dzisiaj, że agent piłkarza i "Duma Katalonii' są już właściwie dogadani co do kwestii kontraktu i takich tam. Sęk w tym, że do szczęścia potrzebna jest im jeszcze zgoda Eintrachtu, a ten zapewne nie będzie wykonywał gwałtownych ruchów, bo i po co? Niech się biją chętni! Klub stwierdził, że jemu nie o tych rzeczach nie wiadomo, ale nie było to takie zdecydowane dementi, z jakiego słynie chociażby obrażający się na wszystkich Bayern. Było to takie delikatne, z lekkim uśmieszkiem, bo każdy głupi chyba wie, że Frankfurt jest dla Jovicia za ciasny.
A czy Serb poradziłby sobie w Barcelonie? Poradziłby sobie pewnie wszędzie, chociaż możliwe, że potrzebowałby trochę czasu na aklimatyzację, ponieważ to właśnie ona była kluczowa w jego rozwoju. W Benfice mu nie pykło, ale w "zbałkanizowanym" i internacjonalnym Eintrachcie temat był od razu inny! Bo od strony piłkarskiej nie ma co się o Jovicia bać. Jest to napastnik kompletny, bo potrafi i rozegrać, i wykończyć, i pokiwać, i pobiegać, i się przepchnąć, i powalczyć w powietrzu, i uderzyć brzydko, i efektownie, i z bliska, i z daleka... no, co chcecie! A najlepsze jest, że w jego grze i w jego postawie widać, że to nie jest jeszcze etap końcowy w ogólnym rozwoju. Tam jeszcze drzemie potencjał!
Dlatego też jego osobę uważnie analizuje Bayern, bo w stylu monachijczyków byłoby ściągnięcie wyróżniającego się w takim stopniu piłkarza Bundesligi. Tym bardziej że jest młody, co ostatnio jest dla Bawarczyków równie istotnie. Jović idealnie nadałby się na uzupełnienie, zastępstwo Lewandowskiego, a następnie na wejście w jego buty, gdy ten będzie schodził z piedestału. Serb nadawałby się do tej roli zdecydowanie lepiej niż mający zupełnie inną charakterystykę Timo Werner, ale... Bayern to nie jedyny zainteresowany złotym dzieckiem wyszkolonym przez Crvenę Zvezda...