Real odbija się od dna i w końcu wygrywa!
Po trzech przegranych z rzędu Real Madryt przybył do Valladolid, by w końcu przezwyciężyć tę fatalną passę. Początek spotkania nie zapowiadał nic dobrego, jednak zawodnicy "Królewskich" pokazali, że nie są chłopcami do bicia i nie upokorzą się w spotkaniu z 16 drużyną ligi hiszpańskiej. Duży wpływ na wynik spotkania miał Karim Benzema, który zdobył dwie bramki.
Powiedzieć, że pierwsze minuty spotkania były nudne to jakby nic nie powiedzieć. Ogromna dominacja zawodników Realu Madryt nie przełożyła się na żadną groźną akcję. Z resztą ze strony gospodarzy też go za wiele nie było. Ciekawiej zaczęło robić się dopiero po 12 minutach. W polu karym gości faulowany był jeden z zawodników Valladolid. Sędzia niemal od razu wskazał na 11 metr, przy okazji pokazując Alvaro Odriozoli żółty kartonik. Do piłki podszedł Ruben Alcaraz, lecz niczym Sergio Ramos z pamiętnego meczu przeciwko Bayernowi, posłał piłkę wysoko ponad poprzeczką.
Zmarnowany karny zmotywował gospodarzy dając im nadzieję, że trzy punkty w tym arcytrudnym spotkaniu są możliwe do zdobycia. Patrząc jednak na to, że Real Madryt nie oddał wciąż strzału na bramkę, wydawało się, że gospodarze nie będą mieli ciężkiego zadania. Tym bardziej, że chwilę później gospodarze przeprowadzili szybki kontratak zakończony bramką Sergio Guardioli. Zawodnicy zdążyli się chwilę nacieszyć prowadzeniem, jednak na ziemię sprowadził ich arbiter. Jesus Gil Manzano dopatrzył się spalonego i anulował bramkę.
Dwie niewykorzystane doskonałe szanse na bramkę załamałyby nie jeden zespół, jednak gospodarze byli dziś w niezłym gazie. Chwilę później, po krótko rozegranym rzucie rożnym, piłkę w pole karne zagrał Keko. Tam dopadł do niej Guardiola i strzałem głową pokonał belgijskiego goalkeepera “Królewskich”. Arbiter uwielbił sobie dziś jednak system VAR i znów postanowił pooglądać sobie trochę powtórek. Po raz drugi w tym meczu anulował bramkę szkoleniowca Manchesteru City. Ciekawe czy to nie jakiś rekord?
Trzy dość groźne sygnały gospodarzy dały wreszcie do myślenia gościom i w końcu oddali pierwszy strzał w kierunku bramki. Jak to bywało w ostatnim czasie, był niecelny, ale watro to zaznaczyć, bo na zegarze wybiła już 25 minuta spotkania. Zamiast bramki dla Realu mieliśmy natomiast czwartą szansę dla gospodarzy. Na szczęście dla nich akcja już bez spalonego. Guardiola tym razem asystował przy bramce Anuara Tuhaniego, który stojąc metr od bramki musiał zaledwie dołożyć nogę. W tej akcji “Królewscy” wyglądali jak małe dzieci, które na boisku znalazły się zupełnie przez przypadek, a piłka nożna była dla nich nieznanym sportem. Fart się skończył, ale nie na długo.
Pięć minut po strzeleniu bramki, Real miał w końcu swoją szansę. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Toniego Kroosa, piłka trafiła w pole karne. Tam beznadziejnie interweniował Jordi Masip, który chcąc piąstkować piłkę, nieco się z nią minął. Przytomność umysłu zachował Raphael Varane, który strzelił na pustą bramkę. I tak oto mieliśmy fart Realu numer 4 w tym spotkaniu. Później "Królewscy” nieco się rozegrali, nie dając gospodarzom zbyt wiele miejsca do gry. Mimo ich przewagi pierwsza połowa zakończyła się wynikiem remisowym.
Druga połowa zaczęła się dla gości bardzo dobrze. W 50 minucie spotkania Oriol Odriozola został sfaulowany w polu karym gospodarzy. Arbiter wskazał na 11 metr, a Karim Benzema pokazał przeciwnikom jak powinno wykonywać się rzuty rożne i wyprowadził swoją drużynę na jednobramkowe prowadzenie. Po tej bramce gospodarze przestali już w zasadzie istnieć. “Królewscy” bardzo mocno napierali, co w końcu przełożyło się na kolejną bramkę. Supersnajper Karim Benzema wykorzystał dośrodkowanie Toniego Kroosa z rzutu rożnego i głową skierował piłkę do bramki.
Trzeci gol uśpił to spotkanie. Real próbował atakować, a Valladolid się bronić, od czasu do czasu przeprowadzając jakiś kontratak. Wszystko kończyło się jednak niepowodzeniem. Kibiców ze snu wyrwał prawie zawodnik, który dziś miał niezłego pecha. Guardiola dopadł do piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego, jednak znów zabrakło mu szczęścia i tym razem trafił w słupek. Bramka na 2:3 mogłaby przynieść jeszcze trochę emocji, choć o nie zadbał chwilę później Casemiro.
Brazylijczyk po faulu stał jak słup co wykorzystał jeden z zawodników gospodarzy. Chcąc szybko wprowadzić piłkę do gry, obił nogi zawodnika “Królewskich”, a sędzia zinterpretował to jako niesportowe zagranie. Z racji, że zawodnik Realu miał już żółtą kartkę, musiał przedwcześnie opuścić boisko. Valladolid miało zatem 10 minut by wykorzystać przewagę liczebną. Tak się jednak nie stało. Kompletnie rozbici gospodarze odpuścili już krycie, co wykorzystał Luka Modrić. Chorwat przedarł się wręcz przez obronę i płaskim strzałem ustalił wynik spotkania na 4:1 dla Realu Madryt.
Po początkowej dość słabej grze, goście ogarnęli się i zdołali strzelić cztery bramki dzięki czemu wciąż są 5 punktów za Atletico Madryt.