Griezmann żałuje swojego wyboru - nie jest to jednak koniec tej sagi
Czas leci, dni mijają, a nad Barceloną wciąż ciąży ten sam problem. Brak czołowego napastnika, który mógłby rywalizować z Luisem Suarezem. Od zakończenia letniego okna transferowego, co jakiś czas pojawiały się nowe kandydatury, w postaci Maxi Gomeza, Andre Silvy czy Kevina Prince'a Boatenga, a ostatnio również świetnie spisującego się Luki Jovicia. Ostatecznie włodarze Blaugrany postanowili postawić na doświadczenia i podczas zimowego okna transferowego, na Camp Nou został ściągnięty Boateng, który do Hiszpanii trafił na zasadzie wypożyczenia z Sassuolo. Nikt nie spodziewał się jednak, że Ghańczyk będzie aż tak bardzo odstawał od reszty zespołu, co z tym idzie, poszukiwania nadal nie zostały zakończone.
Nie byli to jednak jedyni kandydaci. Bardzo głośno mówiło się także o ewentualnych przenosinach Antoine'a Griezmanna. Co jak co, ale pozyskanie atakującego Atletico byłoby prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Francuz od kilku lat jest uważany za jednego z najlepszych atakujących na kuli ziemskiej i nikt nie miał wątpliwości, że w Barcelonie odnalazłby się idealnie. Szanse na jego pozyskanie wynosiły jednak zaledwie 50%. "Duma Katalonii" chciała - Griezmann niekoniecznie. Takim właśnie sposobem, 21-latek postanowił pozostać na Wanda Metropolitano, przy okazji przedłużając kontrakt z Atletico do 2023 roku. Z racji tego, że została w nim umieszczona klauzula w wysokości 120 mln euro, bardzo mało wątpliwy był fakt, że ktokolwiek będzie chciał sięgnąć po Francuza.
Griezmann zostając w Atletico miał nadzieję, że zespół nadal będzie jednym z najlepszych klubów w Europie i kto wie czy w tym roku, nie pokusi się o coś więcej niż tylko zwycięstwo w Lidze Europy. Szanse na triumf w Lidze Mistrzów zniknęły jednak w ubiegłym tygodniu, kiedy to zespół Francuza uległ Juventusowi 0:3,a gwiazdą wieczoru był Cristiano Ronaldo, który popisał się hat-trickiem. Niewiele lepszy był również wczorajszy dzień, kiedy to "Rojiblancos" dość niespodziewanie ulegli Athleticowi Bilbao. Takie wyniki zespołu prowadzonego przez Diego Simeone, bardzo rozczarowują Griezmanna i ten powoli zaczyna żałować, że nie skorzystał z oferty Barcelony podczas letniego okna transferowego i nie przestaje myśleć o tym, co byłoby, gdyby teraz występował w barwach "Dumy Katalonii".
Jak podają francuskie gazety, bardzo prawdopodobny jest fakt, że Barcelona po raz kolejny będzie chciała wyciągnąć dłoń w kierunku 27-latka. Transfer Boatenga można zaliczyć do grona jednego z najgorszych w ostatnich latach, co z tym idzie, Blaugrana wciąż potrzebuje atakującego. Problem może być tylko jeden. Atletico nie zamierza sprzedawać swojej gwiazdy, a ten ma całkiem nowy kontrakt, który wiąże go z zespołem do 2023 roku. Taki stan rzeczy sprawia, że jedyną opcją ściągnięcia Griezmanna na Camp Nou, będzie wpłacenie klauzuli wykupu, która wynosi 120 mln euro. Patrząc na obecną formę 27-latka, muszę stwierdzić, że nie jest to najlepszy pomysł i zdecydowanie lepszym kandydatem w niższej cenie będzie na przykład Luka Jović z Eintrachtu, który również znajduje się na liście życzeń Barcelony. No chyba, że ktoś chce mieć powtórkę z Coutinho, który po transferze za 135 mln euro zapomniał jak się gra.
On nie jest priorytetem dla Barcy, w rzeczywistości nigdy nie był, po prostu chcieli skorzystać z nadarzającej się okazji rynkowej. Mam nadzieję, że Bartomeu nie popełni błędu, podpisując go teraz, tym bardziej, że ma mniej miejsca w zespole niż kiedykolwiek... wystarczająco dużo problemów jest z Coutinho,
Podobnego zdania jak ja są również kibice Barcelony, którzy nie przebierają w słowach i jasno twierdzą, że zawodnikiem, który w najbliższym czasie powinien zawitać na Camp Nou jest Jović, a Griezmann, który nie zdecydował się na transfer latem, może spokojnie kontynuować karierę w Atletico.
Nikt z fanów nie chce Griezmanna, niech zostaje tam gdzie jest... Te 120 mln jest przeznaczone na de Ligta i Jovicia, którzy są 8 lat młodsi.