Barcelona wyceniła Malcoma
Zbliża się koniec sezonu a wraz z nim początek okienka transferowego. Oznacza to mniej więcej tyle, że kluby, które mają w swoich składach nieprzydatnych zawodników powinny zastanowić się nad ich przyszłością i w przypadku negatywnego rozpatrzenia ich dalszej kariery w danym zespole, wystawić na sprzedaż. Zakomunikowanie światu konkretnej ceny za takiego piłkarza znacznie ułatwia sprzedanie go, gdyż negocjacje skracają się do minimum. Zgłaszają się tylko ci, którzy wiedzą, że ich stać, wykładają pieniądze na stół, umawiają się z zawodnikiem odnośnie kontraktu i sprawa załatwiona. Czasem może trochę się potargują, ale nie jakoś przesadnie. W przypadku Malcoma to chyba jednak nie przejdzie.
Dlaczego? Ano dlatego, że według informacji podanych przez Markę, Barcelona okazała się pijana lub niespełna rozumu. Hiszpańscy dziennikarze podali dzisiaj wiadomość, która uświadamia nas, że Katalończycy wycenili swojego skrzydłowego, w razie gdyby ktoś się po niego zgłosił latem. Nie byłoby w tym nic dziwnego i niepokojącego, gdyby nie fakt, że "Blaugrana" zakrzyknęła sobie za Brazylijczyka 70 milionów euro! Przypominam tylko, że latem zakupiono go za nieco ponad 40 baniek. Zrozumiałbym taką podwyżkę ceny, gdyby Malcom niesłychanie rozwinął się przez ten rok i pokazał, na co go stać. Problem jednak w tym, że nawet nie było mu dane się wykazać. W tym sezonie przebywał na boisku łącznie przez 534 minuty, co daje nam w sumie ledwo 5 spotkań. Co on miał zrobić w tym czasie? I tak udało mu się strzelić 3 gole, co jest przyzwoitym wynikiem, jak na warunki, w jakich musiał to robić. Niemniej jednak nie jest to aż taki wyczyn, by nagle podwajać jego cenę.
Trudno mi sobie wyobrazić, by jakikolwiek klub zgłosił się po niego latem bez zamiaru negocjacji tej ceny. Jest ona kuriozalna i niepoważna, a podanie jej do informacji publicznej prawdopodobnie tylko pogorszy stosunki Malcoma z klubem. W końcu to jawne dymanie ubezwłasnowolnienie piłkarza, który po prostu chciałby gdzieś grać w piłkę. W zaistniałej sytuacji Brazylijczyk może więc tylko płakać, choć śmiać też jest z czego, bo cena ta jest po prostu zabawna. Niektórzy kibice dosłownie zalewają się do łez, a przynajmniej na to wskazują ich emotki.