Największy minus ZMIAŻDŻENIA Espanyolu przez Barcelonę
Mogłoby się wydawać, że deklasacja przez Dumę Katalonii drużyny Espanyolu miała same pozytywy (skrót zobaczycie TUTAJ). Nawet Deulofeu zanotował jeden dobry rajd, czym dał swoim sympatykom pretekst do mówienia "a nie mówiłem - dla takich akcji warto go mieć!". Co prawda poza tym rajdem nie był specjalnie widoczny, ale cóż...
Nieważne - to nie jest ten tytułowy minus, ale zanim go zdradzę powiedzmy sobie, co zadziałało jak należy:
- Fantastyczna organizacja gry Barcelony i totalna kontrola nad meczem. Nie licząc krótkich przestojów Barca nie miała momentu, w którym oddałaby rywalowi zza miedzy inicjatywę. To była ta Barcelona, w której zakochały się miliony fanów.
- Nawet faili w defensywie nie było za wiele. Nie licząc nieporozumienia Alby z Ter Stegenem i na szczęście dla nich niecelnego lobu Piattiego, czy zamotania się we własnym polu karnym obrońców i groźnego strzału w słupek wszystko wydawało się być pod kontrolą.
- Semedo zagrał fantastyczny mecz na prawej obronie, Messi po raz kolejny pokazał, że dopóki gra w tym klubie, dopóty Barcelona będzie liczyła się w każdych rozgrywkach, Suarez w końcu się przełamał, Dembele zadebiutował zaliczając asystę, Rakitić miał jeden z tych meczów, po których ręce same składają się do oklasków i tak dalej, i tak dalej... cała drużyna i nawet ten wspomniany dobry rajd Deulofeu.
Ogólnie wszystko było dobre, a podwozie... podwozie też było dobre. Wielkie brawa dla Valverde za pomysł na ten mecz i dla chłopaków za wykonanie! O to chodzi, 4 punkty przewagi nad Realem stały się faktem i ten zapas może w późniejszej fazie sezonu bardzo się przydać.
Z drugiej strony (jeszcze przed wskazaniem tego minusa) pamiętajmy o tym, że Barcelona grała z Espanyolem... nie jest to zbyt wymagający rywal. Oczywiście derby, w historii różnie to bywało, ale ogólnie:
>Espanyol
No dobra, żarty żartami, napinka poszła, to teraz przechodzimy do prawdziwego minusa. Otóż najgorszy w tym wszystkim był siedzący na loży Bartomeu z szerokim jak biodra Kim Dzong Una uśmiechem. I nawet nie wkleję jego zdjęcia, bo zbiera się na wymioty. Ten uśmiechnięty gamoń wie, że takie mecze jeszcze bardziej cementują go na fotelu prezesa... bo niestety pamięć socios jest krótka, a tym krótsza im lepsze wyniki aktualnie odnosi ich zespół. Kto by się przejmował faktem, że totalny brak pomysłu na przyszłość drużyny może wkrótce odbić się czkawką, skoro właśnie w derbowym meczu puściliśmy papużkom manitę?
Ja się przejmuję... niestety do odwołania tego szkodnika potrzebnych jest jednak o wiele więcej głosów, a patrząc na nastroje w internecie już zaczyna się robić klimat pt. "nasz prezes super kolo, YOLO!". Autorom dedykuję poniższy cytat: