Pośmialiśmy się, ale ostatecznie cel osiągnięty - echa meczu Real Madryt vs. Huesca
Z każdym kolejnym weekendem nieuchronnie zbliżamy się do prawdziwego zakończenia sezonu, ale w białej części Madrytu już wiele tygodni temu przestali myśleć o trwających rozgrywkach. Dowód dostaliśmy dzisiaj, gdy Zinedine Zidane przedstawił wyjściowy skład na mecz z Hueską, który zdecydowanie przypominał jakiś eksperyment taktyczny ze strony trenera gospodarzy. Wynik przez dłuższy czas wyglądał jak jakiś słaby żart, ale ostatecznie gospodarze zdołali zdobyć komplet punktów po zwycięstwie 3:2.
Real Madryt: L. Zidane - A. Odriozola, Nacho, S. Ramos, Marcelo - M. Llorente (79' Mariano), D. Ceballos, Isco (75' F. Valverde) - Brahim Diaz (64' L. Vazquez), K. Benzema, G. Bale
SD Huesca: R. Santamaría - Yangel, X. Etxeita, M. Mantovani, J. Pulido, J. Galán - C. Rivera (78' Juanpi), Moi Gómez, D. Musto - Cucho (82' A. Gallar), Chimy Ávila (63' Enric)
W teorii mamy ostatni dzień marca, ale nad Estadio Santiago Bernabeu poczuliśmy klimat Prima Aprilis. Pierwsze żarty to decyzje francuskiego szkoleniowca gospodarzy, który postawił od pierwszych minut na Lukę Zidane'a czy Brahima Diaza. Obaj zawodnicy debiutowali w wyjściowej jedenastce Realu i trudno racjonalnie oceniać ich występy, bo jakoś nie mieli w planach wychodzić przed szereg, skoro mieli towarzystwo bardziej doświadczonych kolegów. By być sprawiedliwym - nutkę umiejętności pokazał były piłkarz Manchesteru City, który wykazał się przy pierwszym golu. O tym za moment, bo na początek trzeba wspomnieć o zachowaniu Nacho, który dał się ograć Avili jak nieopierzony junior. A warto przypomnieć, że mówimy o stoperze, który w przyszłym roku skończy 30 lat! Kpina, kpina i jeszcze raz kpina! Partnerzy z defensywy byli tak spokojni o postawę kolegi, że totalnie zapomnieli o zabezpieczaniu własnego pola karnego. Wykorzystał to Cucho i dość niespodziewanie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Reakcje fanów musiały być jednoznaczne:
Oficjalny profil ligi hiszpańskiej słusznie zauważył, że strzelec bramki dla Hueski przeszedł do historii. Kolumbijczyk jest pierwszym zawodnikiem w historii Hueski, który strzelił gola na stadionie Realu. Napastnik ogólnie podchodzi pod jakiś fenomen - wpisał się na listę strzelców nie tylko dzisiaj, ale wcześniej przedstawił się szerokiej publiczności na Camp Nou. A mowa o młodzieżowym reprezentancie Kolumbii, więc trener Jacek Magiera chyba uważnie śledził zmagania w stolicy Hiszpanii. Oby tak było, bo mundial już za pasem...
Niezbyt liczna (jak na standardy Realu) publiczność zgromadzona na stadionie nie musiała zbyt długo czekać na wyrównanie, bo ledwie do 25. minuty spotkania. Przytomnością umysłu wykazał się wcześniej wspomniany Diaz, który wystawił piłkę do pustej bramki. Wydawało się, że piłkę do siatki zdoła skierować Karim Benzema, ale Francuz tylko sam wie, jak to się stało, że tuż przed oddaniem strzału usiadł na murawie. W polu karnym znajdował się jeszcze Isco i to on był strzelcem gola. Nieważny jest wykonawca, liczy się sam fakt zdobytej bramki. Z takiego założenia najprawdopodobniej wyszli sami zainteresowani, bo całą akcję bramkową skwitowali sporym uśmiechem na twarzy.
W przerwie meczu Zidane zapewne rozrysował swoje ulubione zagranie, które Real nagminnie nadużywał podczas pierwszej kadencji Francuza na ławce trenerskiej - mowa o wrzutkach. Jedno z dośrodkowań przyniosło jednak zamierzony efekt. Po wrzutce z prawej stronie świetnie zachował się Benzema, który odegrał piłkę głową w kierunku Daniego Ceballosa, a wychowanek Betisu po prostu wpakował piłkę do siatki.
Goście nie chcieli być gorszy i wzięli przykład z swoich rywali. Zespół z Aragonii świetnie rozegrał rzut rożny, a sporym cwaniactwem wykazał się Xabier Etxeita. Jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy całkowicie zniknął z radarów defensywy Realu i z ogromnym spokojem wyrównał stan rywalizacji. Wydawało się, że to spotkanie zakończy się podziałem punktów, ale szaleńcza szarża Realu z ostatnich minut tego meczu ostatecznie odmieniła losy tego pojedynku.
Wystarczyło jedno zagranie Benzemy, który zwodem zmylił rywali i stworzył sobie trochę przestrzeni w szesnastce rywali. Następnie spojrzał gdzie znajduje się bramka i zdobył zwycięskiego gola dla Realu. Wraz z końcowym gwizdkiem sędziego było słyszeć kamień, który spadł z serc wszystkich ludzi związanych z "Królewskimi". Czasu na wyciąganie jakichkolwiek wniosków jest niewiele, bo kolejny mecz już w środę i to z rywalem z dużo wyższej półki. Podopiecznych Zidane'a czeka podróż na Estadio Mestalla, gdzie będzie czekała nieobliczalna w tym sezonie Valencia.