Jak nisko upadła Barcelona, że cieszy się z 4:4 - echa meczu z Villarrealem

Drużyna zmierzająca po mistrzostwo kontra zespół walczący o utrzymanie. Ewidentny faworyt? Mecz z góry rozstrzygnięty? Śmieję się teraz sam z siebie, że tak napisałem w zapowiedzi. Futbol uczy pokory, a dzisiaj nauczył mnie tego, że nawet Barcelona przegrywa czasami mecze, w których jest ewidentnym faworytem. 20 minut dobrej gry i szybkie dwie bramki - to okazało się za mało, żeby pokonać drżące o utrzymanie Villarreal. Nie można zapomnieć o rezerwowym składzie, ale to raczej marne usprawiedliwienie dla drużyny Ernesto Valverde.

Składy:

• Villarreal: Asenjo – Álvaro González, Ra. Funes Mori, V. Ruiz – M. Gaspar, Morlanes (65. Cáseres), Cazorla, Pedraza – Chukweze (88. Bonera), Toko Ekambi (75. Bacca), Iborra
• Barcelona: Ter Stegen – Roberto, Umtiti, Lenglet, Alba – Arturo Vidal, Busquets (74. Rakitić), Arthur (74. Aleñá) – Malcom, L. Suárez, Coutinho (61. Messi)

Mecz zaczął się dość zaskakująco. Osobiście spodziewałem się raczej jednostronnego spotkania i pewnie nie byłem osamotniony w tych przewidywaniach. Jednak Villarreal pozytywnie zaskoczyło i ostro atakowało w pierwszych minutach. W pierwszym kwadransie, Marc Andre Ter Stegen dwa razy musiał ratować swoją drużynę. W odpowiedzi Luis Suarez próbował przelobować Sergio Asenjo, ale bezskutecznie. Mimo rezerwowego składu i mocnego początku w wykonaniu Villarreal, to Barcelona dość szybko ustawiła sobie ten mecz. W 12. minucie Malcom dostał piłkę na prawym skrzydle, pobiegł w pole karne i wyłożył piłkę jak na tacy do Phillipe Coutinho. Brazylijczyk musiał w tej sytuacji trafić do bramki, choćby nawet nie chciał.

Villarreal ledwo otrząsnęło się po tym ciosie, a już przegrywało 0:2. W 17. minucie Arturo Vidal dośrodkował w pole karne, a głową do bramki trafił tym razem sam Malcom. Wydawało się, że kolejne bramki dla Barcelony są tylko kwestią czasu. Swoje szanse mieli choćby Suarez, Coutinho czy Samuel Umtiti. Jednak niespodziewanie to gospodarze zdobyli bramkę. Samuel Chukwuezme znalazł się w sytuacji niemal sam na sami i za pierwszym razem trafił w słupek, ale jego dobitka była już skuteczna. Od 23. minuty Barcelona prowadziła już tylko 2:1. Do końca pierwszej połowy gospodarze mieli jeszcze swoje okazje i, o dziwo, Barcelona zawdzięczała Ter Stegenowi i Jordiemu Albie, że utrzymała prowadzenie do przerwy.

A w drugiej połowie Villarreal poszło za ciosem. Cel został osiągnięty, bo już w 50. minucie było 2:2. Chukwuezme tym razem podawał, a do bramki trafił Karl Toko Ekambi, który zaskoczył Ter Stegena strzałem z ostrego kąta. Mimo solidnego do tej pory występu, niemiecki bramkarz nie był bez winy w tej sytuacji. Wydawało się, że żarty się kończą, bo w 61. minucie na boisku pojawił się Lionel Messi. Nic bardziej mylnego! W 63. minucie, Villarreal wyszło na prowadzenie! Manu Morlanes podał płasko w pole karne, a wbiegający Vicente Iborra pokonał Ter Stegena.

Barcelona rozczarowywała, obrońcy popełniali błędy, zwłaszcza Umtiti, który ciągle wraca po kontuzji. Najdziwniejsze było jednak to, że ze strony "Blaugrany" nie było żadnej reakcji. To Villarreal dalej atakowało i w 81. minucie podwyższyło prowadzenie. Santi Cazorla posłał świetną prostopadłą piłkę, a Carlos Bacca bezlitośnie ją wykorzystał. Kolumbijczyk minął Ter Stegena i strzelił do pustej bramki. Na uwagę zasługuje szczególnie podanie, którym popisał się były pomocnik Arsenalu.

Od 84. minuty gospodarze musieli radzić sobie w dziesiątkę. Drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Alvaro Gonzalez. Wydawało się, że przy tym, co prezentowała dziś Barcelona nie miało to żadnego znaczenia. A jednak! Najpierw Messi nie pozwolił, żeby jego występ w tym meczu był niezauważony i trafił do bramki z rzutu wolnego. Barca rzuciła się do ataku, żeby wyrwać chociaż punkt i udało się! W 94. minucie Suarez trafił z woleja, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i wprawił w osłupienie całe Villarreal.

Barcelona ustawiła sobie szybko ten mecz. Zlekceważyła rywala i pozwoliła mu wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Villarreal miało wszystko, żeby ten mecz wygrać, a jednak pozwoliło Barcelonie na comeback. Ani jedni, ani drudzy nie dali dzisiaj dobrego przykładu, jeśli chodzi o podejście do meczu. Dali nam za to bardzo satysfakcjonujące widowisko piłkarskie, które powinno zachwycić neutralnych kibiców. A ponieważ na zwycięstwo nie zasłużyła żadna z drużyn, to wynik wygląda tak, jak wygląda.

Villarreal - Barcelona 4:4 (2:1)

Chukwuezme 23', Ekambi 50', Iborra 62', Bacca 81' - Coutinho 12', Malcom 16', Messi 90', Suarez 90+4'

Autor

Marcin Szlawski

MarcinSzlawski