Diego Costa wypina się na własny klub
Diego Costa był zdecydowanie tym dzieckiem, przed znajomościom z którym ostrzegali nas rodzice. Nazwać go ancymonem czy nygusem, to jak go skomplementować. Ten gość to krwiożercza bestia, która żywi się bólem i cierpieniem innych. O jakichkolwiek zasadach moralnych Hiszpana możemy zapomnieć i po raz kolejny to udowadnia.
Ostatnio potwierdzał nam to podczas spotkania z Barceloną. W pewnym momencie sędzia zadecydował na niekorzyść "Los Colchoneros", co tak rozwścieczyło napastnika, że ten z kilku centymetrów powiedział arbitrowi, że "sra na jego pie***loną matkę", choć niektóre źródła twierdzą jednak inaczej.
— Karol Sitarski (@karolsitarski1) 6 kwietnia 2019
W takiej sytuacji każdy normalny strzeliłby takiemu delikwentowi w twarz, ale arbiter wykazał się stoicki spokojem i z gracją iluzjonisty wyciągnął z kieszeni czerwoną kartkę. Za ten wybryk Costa otrzymał od ligi karę ośmiu spotkań zawieszenia. To dla wielu i tak zbyt łagodna kara, bo Costa wykazał się nie tylko całkowitym brakiem ogłady, ale też szacunku. Takie akcje powinno się karać jeszcze surowiej. Z takiego założenia wychodzi też jego klub, który wczoraj wszczął postępowanie w sprawie nałożenia na niego konsekwencji, choć nie doszedł jeszcze do wniosku, jakie one miałyby być. Sama informacja o tym, że Atletico zastanawia się nad ukaraniem napastnika, wystarczyła mu, by ten obraził się również na klub i nie zjawił się na dzisiejszym treningu, według informacji podanych przez "ASa". Hiszpański dziennik nadmienia również, że na pewno nie chodzi o problemy zdrowotne. Moim zdaniem jednak chodzi, ale nie te dotyczące kwestii fizycznych, a psychicznych. Costa po raz kolejny kompromituje się i to jeszcze w momencie, w którym bardziej się nie dało. Niech go ktoś wyśle już poza Europę, a najlepiej na orbitę.