Niespodzianki nie było - Echa meczu Alaves vs Barcelona
Świnta, świnta i po świntach, trzeba mecze oglądać. Jajko smaczne? Dyngus mokry? Barcelona o tyci krok od mistrzostwa Hiszpanii? Lew królem dżungli jest? Fajnie że się zgadzamy w każdym z powyższych. Czas przejść do spotkania między Deportivo Alaves a Barceloną. A działo się...w sumie niewiele. Let's go!
Składy
Deportivo Alaves: Pacheco - Duarte, Navarro, Ely, Laguardia, Vigaray - Jony, Pina, Wakaso, Rolan - Bastón
FC Barcelona: ter Stegen - Semedo, Pique, Umtiti, Roberto - Alena, Busquets, Vidal - Coutinho, Suarez, Dembele
Spotkanie można zacząć od całkowitej dominacji kolegów z Katalonii, którzy raz po raz dostawali prezenty od kolegów z Alaves. Już w pierwszych minutach meczu gospodarze prawie sprezentowali gola Blaugranie, po przejętym podaniu przez Coutinho. Ten nie zastanawiał się dwa razy, podał do Suareza a ten w swoim zabójczosnajperskim stylu...uderzył w bramkarza. Do piłki dopadł jeszcze wcześniej wspomniany Brazylijczyk, jednak i on przypomniał nam, że jest urodzony z jedną nogą, bo prędzej zacznie się kiwać z trzema obrońcami, byle zejść na prawą nogę, niż nawet byle jak ale jednak - oddać strzał na bramkę lewą stopą. David De Gea nas ostatnio nauczył, że nawet byle farfocel wpadnie do bramki jeśli się tylko chce.
Nie wierzę, że Coutinho pokaże coś więcej w tym klubie.
— Predi (@Preeedi) 23 kwietnia 2019
Coutinho. Pierwszy piłkarz bez mózgu.
— Pawel Kaminski (@kam1inski) 23 kwietnia 2019
Jedyne co można było zapamiętać z pierwszej połowy to jechanie po Coutinho przez komentatorów na wszystkie możliwe sposoby.
— Matteo (@fcb_mattq) 23 kwietnia 2019
Coutinho wraca do formy w najlepszym możliwym momencie! Vamos
— Michał Czarnecki (@Mike_0020) 23 kwietnia 2019
Jak widać, opinie o sympatycznym Philipe są mocno podzielone. Ja się jednak wstrzymam od osądów.
Do końca pierwszej połowy nie wydarzyło się już kompletnie nic ciekawego. Zabieram Was już do drugiej, gdzie przypomnimy sobie jedyne trafienia w tym spotkaniu.
Autorem pierwszej bramki był bez cienia wątpliwości MOTM Carles Alena. Co ten chłopak to ja nawet nie. Kolejny diamencik który powoli się szlifuje i cyk na eksport by zostać podstawowym graczem środka pola. Dostał pięknej klasy podanie, którego na szczęście nie przejął Suarez. Młodemu nie zostało nic innego jak pokazanie niektórym tutaj, jak się trafia obok bramkarza. Pięknie, brawa.
Za drugą bramkę odpowiedzialny był...VAR. Który zadziałał idealnie w sytuacji spornej, gdzie najpierw wydawało się, że Umtiti był na spalonym i gola nie uznano. Okazało się jednak, że piłka wcześniej została zagrana ręką wbrew przepisom i sędzia musiał sobie tę sytuację jeszcze raz na spokojnie obejrzeć. Kuriozalny był też widok "public viewing" który sobie urządzili piłkarze obu drużyn. To nie jest przypadkiem tak, że tylko sędzia ma prawo zajrzeć w ekranik? No nic, zasada podwórkowa "ręka - karny" w tej sytuacji miała swoje odzwierciedlenie. Do jedenastki podszedł Suarez, który nie strzelił idealnego karnego, bo po łapach, ale wpadła. I fajnie.
Podsumowując, jeśli Atletico zgubi wszystkie 3 punkty, to Barcelona Campeones. Jeśli nie zgubi, a Barcelona zapunktuje w przyszłej kolejce to Barcelona Campeones. A dzisiaj tylko Carles Alena Campeon. Widzimy się za parę dni na grubej fecie i celebracji z okazji meh, czegoś już oczywistego od jesiennej manity na Camp Nou z Realem Madryt.
Deportivo Alaves 0:2 FC Barcelona
0:1 Alena
0:2 Suarez