Podsumowanie sezonu LaLiga (na chłodno) - cz. 4
LaLiga
05-06-2019

Podsumowanie sezonu LaLiga (na chłodno) - cz. 4

-
0
0
+
Udostępnij

Czas na wisienkę na torcie podsumowania sezonu ligi hiszpańskiej. Przed nami przedstawienie przebiegu sezonu dla czołowych zespołów LaLiga. To był na tyle szalony sezon, że mistrz oraz wicemistrz Hiszpanii mogą być nie do końca zadowoleni ze swojej postawy, za to najwięcej powodów do optymizmu mają te ekipy, które rozgrywki zakończyły tuż za podium. A wszystko jest związane z tym, że zarówno Valencia, jak i Getafe osiągnęły wynik ponad stan, który był zakładany. Natomiast Barcelona osiągnęła "zaledwie" cel minimum, a Atletico pokazało, że tylko na papierze wyglądali na mocnych. Przy podsumowaniu najlepszej szóstki sezonu wspomagał Hubert Kwaśny. 

Mistrz kraju – FC BARCELONA

Cele Katalończyków za każdym razem są oczywiste – zwycięstwa we wszystkich, możliwych rozgrywkach. Na własnym podwórku dominacja Barcy nie podlegała jakiejkolwiek dyskusji ani przez moment. Założenia przedsezonowe były jednak zgoła odmienne – najważniejsza miała być gra w Europie, nawet kosztem ewentualnych porażek w Hiszpanii. Cieniem na tym sezonie, wśród Cules, kładzie się jednak kompromitująca porażka z Liverpoolem. Wracamy jednak do rozgrywek ligowych, a tutaj nie wolno jednak zapominać, że Barcelona z ogromną łatwością zapewniła sobie kolejny tytuł mistrzowski. Gorące głowy oraz ciągła potrzeba wygrywania, przypominająca powoli uzależnienie od sukcesów, w obozie „Blaugrany” mogą poskutkować tym, że lato w stolicy Katalonii będzie naprawdę burzliwe. Już można napisać, że otrzymaliśmy preludium do nadchodzących zdarzeń – burzą w szklance wody były… niedawno zaprezentowane koszulki, które zostały przygotowane na następny sezon. Interesujące jest to, co czeka nas dalej. W końcu nadal niepewny jest los Ernesto Valverde, który po przegranej na Anfield miał niby podać się do dymisji. Praca w roli trenera Barcelony jest jednak naprawdę wyczerpująca i słusznie się mówi, że dwa-trzy lata na Camp Nou przypominają dziesięć lat w zupełnie innym miejscu pracy. 

Sezon podsumowuje dla nas Jakub Kręcidło, dziennikarz „Przeglądu Sportowego”:

Barça znowu sięgnęła po mistrzostwo, znowu zagra w finale Pucharu Króla, ale dla Katalończyków to za mało. Klęska w Lidze Mistrzów była bardzo bolesna, tym bardziej, że Leo Messi czy Gerard Pique jasno podkreślali, że w tym roku celem są sukcesy w Europie, nawet kosztem przerwania dominacji w Hiszpanii. 0:4 z Liverpoolem kładzie się cieniem na całym sezonie Barçy. Valverde, który w LaLiga zdominował rywali, pomagał drużynie i zarządzał nią zdecydowanie lepiej niż w poprzednim sezonie, nagle stał się nieudacznikiem, podobnie jak i większość zawodników Blaugrany, którzy przecież w ostatnich dwóch sezonach wyprzedzili Real w lidze o ponad 30 punktów. Pamięć kibica jest bardzo krótka, a rokroczne oczekiwanie trypletu potrafi mocno zniekształcić postrzeganie wyników zespołu, który - co by nie mówić - wygrał praktycznie wszystko, co się dało i zawalił tylko jeden mecz. 

Wicemistrz kraju – ATLETICO MADRYT

Drugie miejsce za Barceloną, 1/8 finału Ligi Mistrzów, a w Madrycie odczuwalne jest rozczarowanie minionymi rozgrywkami. Wiele było głosów mówiących, że Atletico wykorzysta problemy Realu i rzuci rękawicę Barcelonie, by spróbować przerwać dominację „Dumy Katalonii”. Nie bez przyczyny Antoine Griezmann ogłosił, że zostaje na Wanda Metropolitano. Diego Simeone mógł cieszyć się z ruchów wykonanych podczas letniego okienka transferowego, dzięki któremu dołączyli Rodri oraz Thomas Lemar. „Rojiblancos” mieli również plan podboju Ligi Mistrzów, skoro finał tych rozgrywek był rozgrywany na ich stadionie. A jak należy podsumować ten rok? Atletico praktycznie nic nie zrobiło, by nawiązać walkę z mistrzem Hiszpanii, a co z Ligą Mistrzów? Tutaj jest jeszcze gorzej, bo podopieczni Diego Simeone wypuścili z rąk przewagę wypracowaną podczas pierwszego meczu przeciwko Juventusowi. A najbliższa przyszłość nie rysuje się w najjaśniejszych barwach – z Madrytem żegna się wielu piłkarzy, którzy od wielu lat byli związani z tym klubem: Griezmann, Godin, Juanfran oraz Lucas Hernandez. W następnym sezonie poznamy nową twarz Atletico Madryt. Pytanie brzmi - czy ten nowy twór nawiąże do najlepszych lat?

Sezon podsumowuje dla nas Filip Modrzejewski, kibic Atletico i współpracownik kanału „Prawda Futbolu”:

W futbolu najważniejszy jest kontekst sytuacji. I ten dla Atletico jest bardzo bolesny. Na pierwszy rzut oka, drugie miejsce w lidze za FC Barceloną Ernesto Valverde jest w pełni zrozumiałe. Usprawiedliwić można także odpadnięcie w 1/8 finału Ligi Mistrzów z mierzącym w końcowy triumf Juventusem wzmocnionym Cristiano Ronaldo. Jednak gdy bardziej zagłębimy się w ten sezon i poznamy owy kontekst, kibice Rojiblancos mogą być rozczarowani.

FC Barcelona 18/19 to mistrz z najmniejszą liczbą punktów od równo dziesięciu lat, a mimo to Atletico nie rzuciło nawet rękawicy trzymając się cały sezon parę punktów za liderem. Momentem kulminacyjnym był mecz na Camp Nou, ostatnia szansa dla ekipy Cholo Simeone, która jednak nie zrobiła absolutnie nic, żeby wygrać i dalej mieć choć cień nadziei na mistrzostwo. Przed sezonem sporo było głosów, że to najsilniejsze Atleti w historii. Trudno było się z tym nie zgodzić, gdyż w Madrycie ostatecznie został Antoine Griezmann, a zespół został porządnie wzmocniony takimi nazwiskami jak Rodri czy Lemar. Ten pierwszy okazał się rewelacją rozgrywek, a drugi kompletnym rozczarowaniem. Po raz kolejny potwierdziła się teza, że typowi skrzydłowi po prostu nie mają miejsca i nie sprawdzają się w koncepcji gry Simeone. Francuz był jednak za drogim transferem (70 mln euro – największa suma transferowa w historii Atletico), żeby tak łatwo z niego zrezygnować. Ten los spotkał innego bocznego pomocnika, czyli Gelsona Martinsa, który już zimą został oddany do Monaco. Nikt nie wymaga od podopiecznych Cholo Simeone wygrywania corocznie La Ligi, gdyż Barcelona oraz Real dalej wyprzedzają ich na każdej płaszczyźnie sportowej i ekonomicznej, ale uważam, że niewykorzystana została słabsza dyspozycja tej pary.

Atletico odeszło od swojej tożsamości i swojego prawdziwego „ja”. Jeśli miejsce na ligowym podium jeszcze można usprawiedliwić i zaspokaja to ambicje Rojiblancos, tak kompromitujące odpadnięcie z Juventusem rzuca bardzo duży cień na cały sezon. Jak wiemy, w tym roku finał Champions League odbywa się na stadionie Wanda Metropolitano. Marzeniem całego środowiska, czyli kibiców oraz klubu było rozegranie tego meczu i zakończenie go zwycięsko po dwóch porażkach z Realem. Rzeczywistość była jednak inna, bo w Turynie obejrzeliśmy drużynę absolutnie bez woli walki i ze strachem w oczach. To zszokowało wszystkich, bo te „cojones” było największą wartością dla Cholo Simeone.

Holistycznie, sezon 2019/2019 Atletico trzeba uznać jako rozczarowujący. Także dla piłkarzy, którzy przebierają już nogami do opuszczenia Madrytu. Można powiedzieć, że ostatnie tygodnie były podsumowaniem tej kampanii. Czerwono-białe barwy zrzucą z siebie na pewno Antoine Griezmann, Lucas Hernandez, Filipe Luis, Juanfran, a także Diego Godin w skutek irracjonalnej polityki kontraktowej  Niepewna jest także sytuacja Rodriego, więc przed nami na pewno bardzo gorące lato na Wanda Metropolitano, a wiatr zmian jest już mocno odczuwalny.

Trzecie miejsce – REAL MADRYT

Już przed rozpoczęciem sezonu wiadomo było, że na Avenida de Concha Espina czeka jeden z najtrudniejszych sezonów w ostatnich latach. Najpierw Zinedine Zidane dość niespodziewanie ogłosił swoje odejście, a następnie Cristiano Ronaldo postąpił podobnie i ruszył na podbój Włoch. W miejsce Francuza przyszedł Julen Lopetegui, który opuścił reprezentację Hiszpanii w dość kontrowersyjnych okolicznościach. Następcą Portugalczyka miał zostać Mariano Diaz, który odziedziczył numer na koszulce po wielkim CR7. Trudno cokolwiek napisać o sezonie Hiszpana dominikańskiego pochodzenia, bo były napastnik OL rozegrał w całym sezonie zaledwie 600 minut w barwach Realu we wszystkich rozgrywkach. Prawdziwym problemem był regres formy dotychczasowych liderów. Praktycznie wszyscy piłkarze byli cieniem samych siebie, tylko Karim Benzema wybił się ponad przeciętność zespołu. Po odpadnięciu z Pucharu Króla oraz Ligi Mistrzów, w Madrycie czekano jedynie na najszybsze zakończenie rozgrywek, które po prostu były beznadziejne. W historii Realu praktycznie rzadko zdarzały się sezony, podczas których zespół był prowadzony przez trzech szkoleniowców. Po nieudanej kadencji Julena Lopeteguiego stery przejął Santiago Solari, dotychczasowy trener Castilli. Na ostatni akord sezonu Zinedine Zidane postanowił wrócić do Madrytu jak zbawca drużyny na białym koniu. O zakończonym sezonie najwięcej mówi fakt, że najwięcej w ofensywie zależało od postawy Viniciusa Juniora czyli nastolatka z Brazylii, który nadal jest jednak na bakier ze skutecznością. Lato przy Estadio Santiago Bernabeu zapowiada się na naprawdę gorące. W tym momencie wiemy, że Florentino Perez podjął odważną decyzję o zakupie Jovicia. Ostatni przypadek transferu napastnika odnotowano… dekadę temu.

Sezon podsumowuje dla nas Wiktor Zając z Footbar.pl:

Już przed sezonem wszystko wskazywało na to, że nadchodzące miesiące nie będą dla mnie jako kibica Realu łatwe. Pierwszym szokiem było odejście Zizou, później Królewskich opuścił Cristiano Ronaldo, który był najlepszym piłkarzem w historii tego klubu, na koniec mój ulubiony piłkarz. Z transferów przychodzących teoretycznie nie wyglądali źle Courtois i Mariano. Pierwszy w miarę się sprawdził, drugi grał tak mało, że jego przyjście trzeba nazwać błędem. Taka wymiana zawodników nie mogła skończyć się dobrze i dobrze się nie skończyła.

Początek był mimo wszystko dość obiecujący. Wydawało się, że Lopetegui ma jakiś pomysł na Real Madryt. Jednak rzeczywistość dość szybko go zweryfikowała. Tak samo kilka miesięcy później równie szybko posadę szkoleniowca Los Blancos stracił Solari. Podczas kadencji obu z nich Real wyglądał bardzo przeciętny (piszę teraz o najlepszych momentach). Za Zizou gra również nie była szczególnie piękna, ale przynajmniej dawała wyniki. Tutaj nie było nawet tego. Jednak trudno mi obarczać całą winą trenerów. Kolejne filary drużyny, która dokonała czegoś niesamowitego po prostu upadały. Varane, Kroos, Marcelo, zawodnicy, którzy byli w jedenastkach roku nagle niemal kompromitowali się na boisku. Szczególnie Francuz potrafił niemal w pojedynkę przegrywać mecze. Regres Asensio okazał się tak wielki, że obecnie trudno myśleć, że będzie on kimś więcej niż Lucas Vázquez. Gareth Bale stracił już całkowicie chęci do gry w Realu i zaliczył swój najgorszy sezon od kiedy trafił do Hiszpanii.

Wśród formy zawodników naprawdę trudno znaleźć jakieś pozytywy. Na wyróżnienie najbardziej zasługuje Benzema, który kilka razy pokazał, że mimo opinii mainstreamu jest zawodnikiem światowej klasy. Był to zdecydowanie jeden z najlepszych sezonów Francuza od lat. Osobiście również pochwaliłbym Courtois, który zwłaszcza pierwszą połowę sezonu miał przyzwoitą. Później było już gorzej, ale wciąż nie jest tak źle jak piszą niektórzy ludzie, którzy krytykują go chyba głównie za to, że nie jest Navasem.

Kolejne tygodnie Realu można opisać tak naprawdę jednym słowem - dramat. Z każdym tygodniem traciłem ochotę do oglądania tej drużyny. Ajax swoją wygraną z Królewskimi niemal całkowicie odebrał mi przyjemność, którą czerpię z piłki nożnej. Ta drużyna zawiodła tak naprawdę pod każdym względem. Wielka strata do Barcelony, która nas po prostu demolowała, kompromitacja w Lidze Mistrzów, odpadnięcie po kilku mocnych ciosach w Copa del Rey. Wyglądało to nie tyle źle, co tragicznie. W tym sezonie my, kibice Realu zdecydowanie nie czekaliśmy na kolejne mecze, my czekaliśmy na rewolucyjne okienko transferowe, co chyba najlepiej świadczy o tym jak źle to wszystko wyglądało. Dla mnie kolejnym, równie dobrym świadectwem jak nisko upadliśmy jest fakt, że chcieliśmy robić wielką gwiazdę z Viníciusa i próbowaliśmy udawać, że to świetny piłkarz.  Właśnie on, mimo gigantycznych braków miał być naszą nadzieją. Nadzieją drużyny, która trzy razy z rzędu wygrała Ligę Mistrzów miał być chłopak, który przy podejściu w pobliże pola karnego traci głowę jeszcze szybciej niż piłkę.

Czwarte miejsce – VALENCIA CF

„Nietoperze” bardzo ambicjonalnie podchodzili do zakończonych rozgrywek. W tym roku Valencia świętowała stulecie klubu i chcieli uświetnić te obchody osiągnięciem jakiegoś sukcesu. W lidze było o to trudno, bo zespół Marcelino zanotował aż 16 remisów, co stanowi prawie połowę całego sezonu ligowego. Postawa Valencii pokazuje nam jasno, że mieliśmy do czynienia z szalonym sezonem LaLiga. Niezwykle rzadko się zdarza, by klub przy takiej ilości zremisowanych meczów zdołał zakończyć sezon na czwartej pozycji. Na szczęście istnieją również puchary krajowe i tutaj Valencia ma powody do zadowolenia. Dzięki zwycięstwu nad FC Barceloną, gablota klubowa została wypełniona kolejnym pucharem po raz pierwszy od 11 lat. Bardzo dobry wynik zanotowali również w Lidze Europy, gdzie odpadli dopiero w półfinale. Ekipa z Estadio Mestalla powoli wraca do ścisłej czołówki hiszpańskiej piłki, a na potwierdzenie tej tezy muszą pójść za ciosem i wykonać kolejny krok. Najlepiej byłoby wskoczyć na podium ligi i tutaj potrzeba wykorzystać problemy Atletico.

Sezon podsumowuje dla nas Krystian Porębski, dziennikarz 2x45info:

Sezon w wykonaniu Valencii okazał się wyjątkowo udany, chociaż jeszcze kilka miesięcy temu nic tego nie zapowiadało. Pierwsza część rozgrywek to strach przed walką o utrzymanie i gra w kratkę. Ekipa Marcelino remisowała raz po raz, miała fatalną skuteczność, a do tego grała w sposób, delikatnie mówiąc, ciężkostrawny. Mecze Nietoperzy były rarytasem dla najbardziej wytrawnych fanów piłki nożnej. Albo po prostu dla kibiców, których pierwsze miesiące kampanii 2018/19 na pewno kosztowały dużo nerwów. Siłą Valencii w tym sezonie była jednak jedność. Marcelino po udanym sezonie na pewno chciał wskoczyć na wyższy poziom, zrobić kolejny krok. Jeżeli w czymś ten zespół był lepszy w tych rozgrywkach, to właśnie duch drużyny był tutaj się poprawił, ekipa mentalnie „wytrzymywała” kluczowe mecze. Najlepiej niech świadczy o tym fakt wygranej w Pucharze Króla z Barceloną, a wcześniej horror z z Getafe, gdzie dwie bramki Nietoperze strzelili w doliczonym czasie gry, czy Krasnodarem, gdzie również trzeba było ratować wynik. Te sukcesy nie wynikały z fantastycznej formy jednego czy drugiego piłkarza. Valencia popełniała mnóstwo błędów w ofensywie, w szybkich atakach często marnowała okazje, bądź po prostu brakowało dokładności. Żaden z zawodników nie zagrał na miarę oczekiwań. A mimo to Gameiro czy Rodrigo, w kluczowym momencie potrafili wepchnąć futbolówkę do bramki.

W trudnych chwilach, kiedy w mediach mówiono o ewentualnym zwolnieniu trenera, zawodnicy stawali murem za Marcelino. Cieszyli się z nim z każdej zdobytej bramki. Największym sukcesem Valencii w tych rozgrywkach jest to, że postawiono na stabilność i cierpliwość. Nikt nie zrezygnował z budowanego projektu w trakcie, nie wyrzucił trenera, nie wylał dziecka z kąpielą. Półfinał Ligi Europy, wygrana w Pucharze Króla na stulecie klubu i czwarte miejsce w lidze. Daleko tej kampanii do najlepszej w historii klubu, ale biorąc pod uwagę ostatnie lata, dawno tak owocnych rozgrywek nie było. I ja mam wrażenie, że w tej sytuacji zbyt mało mówi się o ludziach, dzięki którym było to możliwe. Właściciel Peter Lim początkowo traktowany jako ciekawostka i człowiek, który w futbolu zbyt długo nie podziała, okazuje się gościem, który wyprowadza klub na prostą i nie za bardzo miesza się w sprawy, o których nie ma pojęcia. Od tego ma swojego wysłannika, Anila Murthy'ego – demonizowanego momentami przez kibiców. Przyznam się szczerze, początkowo również miałem co do niego wątpliwości. Reprezentuje jednak klub w sposób odpowiedzialny. No i dyrektor – Mateu Alemany. Człowiek ze znajomościami w Hiszpanii, dzięki któremu pozycja klubu mocno się zmieniła. To oni zdecydowali o tym, że Marcelino pozostanie do końca, jestem przekonany, że wszyscy poprzedni sternicy klubu – może poza Amadeo Salvo – dawno wyrzuciliby już na bruk trenera.

Zawodnikiem na którego szczególnie warto zwrócić uwagę był Dani Parejo. Pomocnik rozegrał chyba sezon życia. Teraz był już prawdziwym liderem. Tak na boisku jak i poza nim. Piłkarz odbył bardzo długą drogę, od człowieka, który był wyzywany przez kibiców, również miał niemiłe sytuacje na mieście, do gościa, który powoli zyskuje status legendy klubu. A ta zmiana zaszła w zaledwie kilkanaście miesięcy. Warto wspomnieć o Guedesu, który przez długi czas zbierał się po kontuzji, ale w końcówce wreszcie pokazał namiastkę tego co potrafi. Wychowankowie Gaya i Soler biorą tymczasem na swoje barki coraz więcej odpowiedzialności. Klub zmierza w bardzo dobrym kierunku, jest tylko jedno ale. Nad klubem wisi groźba bana transferowego, który może potrwać dość długo. Ekipa z Mestalla ma już zaklepanych wiele transferów, ale prawdziwych konkretów brak – to głównie wzmocnienia zawodników do 22-23 lat. Niewątpliwie Nietoperze aby wskoczyć na wyższy poziom potrzebują goleadora z prawdziwego zdarzenia. Bo jeżeli Parejo strzela w sezonie najwięcej bramek, to jest to najlepszy dowód na to, że coś z tym atakiem jest nie tak.

Piąte miejsce - GETAFE

Dla drużyny spod Madrytu to dopiero drugi sezon po powrocie do LaLiga, ale nawiązali do najlepszych czasów klubu, gdy o sile zespołu stanowili tacy piłkarze jak Esteban Granero czy Pedro Leon. Pepe Bordalas stworzył zespół, który w wielu momentach nie dało się oglądać, ale liczyło się regularne punktowanie w myśl zasady – „cel uświęca środki”. Szkoleniowiec Getafe przede wszystkim postawił na szczelną defensywę i efekt jest zaskakujący – klub stracił mniej goli od mistrza Hiszpanii, a David Soria wysłał wyraźny sygnał Sevilli, że popełnili ogromny błąd tak łatwo pozbywając się tego piłkarza. Jeśli chodzi o ofensywę, to tutaj sytuacja nie była tak imponująca. Cały atak był oparty na trzech zawodnikach – Jorge Molinie, Jaime Macie oraz Angelu Rodriguezie. Trio wspomnianych zawodników ma łącznie 99 lat, ale byli odpowiedzialni aż za 36 bramek. By pokazać skalę tego osiągnięcia, warto odnotować, że reszta drużyny zdobyła w sumie ledwie 12 goli. Getafe praktycznie przez cały sezon zajmowało lokatę dającą awans do Ligi Mistrzów, ale w końcowych kolejkach zabrakło trochę paliwa w maszynie Bordalasa i ostatecznie udało się awansować do Ligi Europy. Dla takiego zespołu to i tak ogromny sukces, bo przed rozpoczęciem sezonu nikt nie przewidywał takiego obrotu spraw.

Szóste miejsce - SEVILLA

Ocena Huberta Kwaśnego: Znów zobaczymy graczy z Andaluzji w Lidze Europy. Po załamaniu na początku sezonu, kiedy to podopieczni Joaquina Caparrosa ponieśli porażki w 3 i 4 kolejce, później ustabilizowali swoją formę. Do ostatniej serii gier nie wyszli już poza najlepszą siódemkę. Tym, co powinno najbardziej martwić fanów Sevilli jest liczba straconych goli przez ich ulubieńców. Niepotrzebne było pozbywanie się z zespołu Davida Sorii, który w ekipie z Andaluzji nie dostawał szans na grę, a po przejściu do Getafe wykręca świetne liczby. Przed nadchodzącym sezonem wszystkie osoby związane z klubem liczą na zdecydowanie lepsze zaprezentowanie się w Europie, niż miało to miejsce w ubiegłej kampanii. Wyjście z grupy Ligi Europy to zdecydowanie za mało.

Sezon komentuje dla nas komentator Canal+, dziennikarz tygodnika "Piłka Nożna", Leszek Orłowski:

Sezon 2018/2019 w wykonaniu Sevilli przypominały wiele sezonów z poprzednich kilkunastu lat. Było tak, że w sierpniu Sevilla miała walczyć o mistrzostwo Hiszpanii, około października okazywało się, że walka o start w Lidze Mistrzów to wszystko, na co ten zespół stać, potem mniej więcej w grudniu pozostawała już tylko walka o Ligę Europy i do końca sezonu Sevilla właśnie o ten cel się biła. Po prostu tak się układają losy tego klubu, że ambicje są większe niż możliwości. Niemal przed każdym sezonem kadra oceniana jest jako najsilniejsza w historii, a trener aktualnie pracujący z zespołem jest najwspanialszym z możliwych. Teraz akurat były podstawy do optymizmu, bo Pablo Machin wydawał się być nowym Unaiem Emerym – z prowincjonalnym zespołem zrobił bardzo dobry wynik, człowiekiem też jest oryginalnym, bo z silną osobistością i wyrazistym poglądem na futbol. Można było prognozować, że to będzie udany sezon i kadra również wydawała się silna. Zaczęło się nieźle, do pewnego momentu było bardzo dobrze, potem trafnie skwitowały to hiszpańskie gazety – „projekt upadł pod własnym ciężarem”. Do końca 2018 roku Sevilla się liczyła, Sevilla była zespołem solidnym oraz poważnym, z którym nikomu łatwo nie przychodziło zdobyć punktów.

Od stycznia, od meczu z Athletikiem Bilbao w 19. kolejce, na zamknięcie rundy jesiennej, Sevilla stała się zespołem, jak to mówią Hiszpanie, wulgarnym. Jeśli dobrze zacznie mecz i złapie rytm, to potrafi wygrać wysoko, ale zespołem, w którego grze nie ma jakości pozwalającej na osiągnięcie pewnej stabilizacji. Ja też osobiście uważam, że system stosowany przez Pablo Machina – 3-5-2 – to nie jest system, który w lidze hiszpańskiej może przynieść na dłuższą metę powodzenie. To jest po prostu zbyt prymitywny system, jak na tak wyrafinowaną ligę i po początkowych sukcesach zespołu go stosującego, szybko jednak rywale rozpoznają ten styl, szybko się uczą grać przeciwko niemu i to jest też przypadek Sevilli. Odkąd to się stało, Sevilla zdobywała jakieś punkty dzięki słabości rywala oraz dzięki Pablo Sarabii, który rozgrywał najlepszy sezon w życiu. Świetnie spisywał się również Wissam Ben Yedder oraz czasem obrona pod wodzą Simona Kjaera. Tomas Vaclik na początku sezonu ratował Sevilli punkty, ale też był mocnym punktem zespołu.

Szefowie Sevilli uznali, że Pablo Machin nie podźwignie już zespołu, przybył Joaquin Caparros i liczono na powtórkę z zeszłego sezonu, gdy również przejął zespół. Bardzo szybko uporządkował grę i ostatecznie doprowadził Sevillę do Ligi Europy. Teraz też to się udało, ale nadzieję i oczekiwania były inne. Sevilla miała zająć czwarte miejsce, a nie szóste. W pewnym momencie miała bardzo dużą przewagę nad piątą Valencią, ale Caparros nie zdołał zrealizować tego zadania przecież wszystkim dlatego, że to nie jest trener na wielkie wyzwania, a bardziej na mniejsze sprawy, co udowadniał przez całą swoją karierę. Caparros poddał się do dymisji i teraz znowu rozpocznie się nowy projekt, jednak z tym samym hasłem. Na tym polega specyfika tego klubu i jestem bardzo ciekawy, czy kolejny sezon to będzie znów sezon pełen rozczarowań czy może tym razem nowy sezon będzie jednak lepszy.

Komentarze0
Musisz być zalogowany aby dodawać komentarze.

Najnowsze

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej
-
+8
+8
+
Udostępnij
Główne
14-03-2024

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej

WYPOWIEDŹ Xaviego ze stycznia vs. DZIŚ xD
-
+33
+33
+
Udostępnij
Grafiki
25-04-2024

WYPOWIEDŹ Xaviego ze stycznia vs. DZIŚ xD

Ferran Torres kopnął piłkę w trybuny po meczu i... trafił prosto w kibica Realu [VIDEO]
-
+17
+17
+
Udostępnij
Video
25-04-2024

Ferran Torres kopnął piłkę w trybuny po meczu i... trafił prosto w kibica Realu [VIDEO]

WYNIKI Barcelony od kiedy Xavi ogłosił ODEJŚCIE!
-
+33
+33
+
Udostępnij
Grafiki
25-04-2024

WYNIKI Barcelony od kiedy Xavi ogłosił ODEJŚCIE!

Tak Marcin Bułka ZAŁATWIŁ swojego rywala xD [VIDEO]
-
+29
+29
+
Udostępnij
Video
25-04-2024

Tak Marcin Bułka ZAŁATWIŁ swojego rywala xD [VIDEO]

PRZYSŁOWIE od trenera Resovii po REMISIE z Wisłą xD
-
+43
+43
+
Udostępnij
Grafiki
25-04-2024

PRZYSŁOWIE od trenera Resovii po REMISIE z Wisłą xD

NAPIS na KARTCE za wycieraczką auta Xaviego!
-
+34
+34
+
Udostępnij
Grafiki
25-04-2024

NAPIS na KARTCE za wycieraczką auta Xaviego!

Ogromne CENY BILETÓW na sparingi z Ukrainą i Turcją na Stadionie Narodowym!
-
+42
+42
+
Udostępnij
Grafiki
25-04-2024

Ogromne CENY BILETÓW na sparingi z Ukrainą i Turcją na Stadionie Narodowym!

Pamiętne STATYSTYKI Leo Messiego! O.o
-
+36
+36
+
Udostępnij
Grafiki
25-04-2024

Pamiętne STATYSTYKI Leo Messiego! O.o

BOOM! Xavi podjął decyzję ws. przyszłości!!!
-
+17
+17
+
Udostępnij
Grafiki
24-04-2024

BOOM! Xavi podjął decyzję ws. przyszłości!!!