Hiszpański desant na Amsterdam - Atletico poluje na mistrza Holandii
"Nie udało się latem, więc uda się zimą" - mówią hiszpańskie media, które nie mają wątpliwości, że najbliższe okienko transferowe będzie należało do "Los Rojiblancos". Tym razem na pierwszej stronie listy życzeń znalazł się Nicolas Tagliafico, który wcieli się w rolę... murarza. Bo ktoś tę defensywę skleić musi.
Mistrz Holandii podczas letniego okna transferowego został oskubany w najbardziej okrutny sposób. Przedstawiciele Barcelony, Juventusu oraz Genoi wjechali jak do siebie - zabrali "wielką trójcę" i wrócili do domu. Ajax Amsterdam do nowego sezonu przystąpił, więc w ogromnym osłabieniu - bez Frenkiego de Jonga, Matthijsa de Ligta oraz Lasse Schone na pokładzie. Trudności z grą bez swoich filarów widać na pierwszy rzut oka i choć specem od lig zagranicznych nie jestem, to nie dziwię się, że w stolicy Holandii obawiają się kolejnych ubytków. A te prędzej czy później przyjdą, gdyż w kolejce po Nicolasa Tagliafico ustawiło się Atletico Madryt.
Drugiego takiego klubu, jak "Los Rojiblancos" na świecie nie ma. Zespołowi ze stolicy Hiszpanii wystarczyły zaledwie dwa miesiące, by pozbyć się całej linii defensywy. No może z wyjątkiem Jose Marii Gimeneza oraz Stefana Savicia, którzy dzięki swojej zapartości nie wylądowali na bruku. Diego Godin trafił do Interu, Juanfran zdecydował się na wyjazd do Brazylii, jego śladami poszedł również Filipe Luis, a gdyby tego było mało - na niemieckie pokusy połasił się Lucas Hernandez. "I jak żyć panie prezydencie" - pyta Diego Simeone, który do nowego sezonu LaLigi przystąpił z rozwaloną defensywą. Wyjść istnieje naprawdę wiele - jedną z nich jest wyznanie zasady "najlepszą obroną jest atak", lecz czy aby na pewno chcemy oglądać Diego Costę powstrzymującego Luisa Suareza? Nie dość, że się pogryzą, to jeszcze zaszkodzą swojemu zespołowi, a tak można zajrzeć na rynek i znaleźć kilka ciekawych nazwisk.
Jak chociażby Nicolasa Tagliafico... Zawodnik, o którym nie słyszała Europa, nagle objawił się całemu światu. A wszystko za sprawą Thomasa Mullera, który brutalnym faulem przedstawił europejskim potęgom przyszłość lewej obrony. I choć gracz Ajaksu ma już na karku 27. wiosen - to zainteresowanie ze strony Atletico wciąż jest aktualne. Pierwsze podchody rozpoczęły się jeszcze latem, lecz bardzo szybko zostały stłamszone w zarodku. Wzmocnienie lewej flanki jest jednak rzeczą świętą, a włodarze stołecznego klubu nie powiedzieli ostatniego słowa. I bardzo dobrze! Ostatnie miesiące jednoznacznie należą do reprezentanta Argentyny. O jego usługi biły się już Real Madryt oraz Barcelona, lecz jak mówi znane powiedzenie - gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta i to właśnie Atletico może wyjść z tej bitwy zwycięsko. Bitwa, która nie tylko powodzi odwiecznych rywali, ale również uszczęśliwi Diego Simeone. Bo o takie wzmocnienie nic nie robił...