Nie chcą lidera w Madrycie, ani jedni, ani drudzy
Miał być lider, miało być patrzenie z góry na innych, a były tylko dwa remisy i niedosyt. Po porażce Barcelony z Levante, najpierw Atletico, a później Real mogły objąć prowadzenie w tabeli LaLiga. Jednak ani jedni, ani drudzy nie udźwignęli tego ciężaru i muszą obejść się smakiem. A liderem pozostaje "Duma Katalonii", która poniosła już 3 porażkę w tym sezonie. Tak wygląda obecna Primera Division. A tak wyglądały dzisiejsze mecze madryckich drużyn.
Sevilla - Atletico Madryt 1:1 (1:0)
Vazquez 28' - Morata 60'
Składy:
- Sevilla: Vaclik - Navas, Kounde, Carlos, Reguilon - Vazquez, Gudelj, Banega (86. Pozo) - Ocampos, De Jong (77. Hernandez), Torres (57. Jordan)
- Atletico: Oblak - Trippier (46. Arias), Felipe, Hermoso, Lodi (78. Herrera) - Lemar (46. Costa), Partey, Saul, Koke - Correa, Morata
W pierwszej połowie zdecydowanie lepszą drużyną była Sevilla. Pozwoliła rywalom na bardzo niewiele w ofensywie, a sama zdołała zdobyć bramkę. W 28. minucie Ever Banega dośrodkował z rzutu wolnego, a Franco Vazquez strzałem głową pokonał Jana Oblaka. Słoweński bramkarz mógł zachować się lepiej w tej sytuacji - miał piłkę na rękach, ale jednak nie uratował drużyny przed stratą gola. Sevilla utrzymała prowadzenie do końca pierwszej połowy.
Nawet Oblak raz na kilka lat się pomyli #LaZabawa
— Adam Gawryszek (@el_dudkers) November 2, 2019
W drugiej połowie Atletico rzuciło się do ataku. W 55. minucie piłkę do siatki wpakował Diego Costa, który pojawił się na boisku po przerwie. Radość jednak nie trwała długo, bo sędzia po skorzystaniu z VAR-u dopatrzył się spalonego i anulował bramkę. Co się nie udało w tej akcji, udało się kilka minut później Alvaro Moracie. Napastnik Atletico w 60. minucie trafił głową do siatki, po dośrodkowaniu Santiago Ariasa. Tym razem nie było już wątpliwości. W 72. minucie sędzia podyktował rzut karny dla Atletico, ale Tomas Vaclik obronił strzał Costy. W końcówce Sevilla musiała się już nieco desperacko bronić, były kontrowersje, Atletico domagało się rzutu karnego po zamieszaniu w polu karnym, ale do niczego ciekawego już nie doszło i utrzymał się wynik 1:1.
#LaZabawa #SEVATM dziś wszystko i wszyscy przeciwko Diego Coscie. A poza tym tam była ręką zanim załapał gracz Sevilli piłkę udami.
— Łukasz (@Hendoslaw) November 2, 2019
Real Madryt - Real Betis 0:0
Składy:
- Real Madryt: Courtois - Carvajal, Varane, Ramos, Mendy - Kroos, Casemiro, Modrić - Rodrygo (65. Vinicius Jr.), Benzema (83. Jović), Hazard
- Betis: Robles - Mandi, Feddal, Sidnei - Emerson, Moreno (94. Barragan) - Guardado, Bartra, Canales - Fekir (96. Gutierrez), Moron (74. Iglesias)
"Królewscy" od początku zdominowali spotkanie. Mogło się zacząć dla nich świetnie, bo już w 8. minucie Eden Hazard dostał podanie od Karima Benzemy, pokręcił trochę obrońcami Betisu i trafił do siatki. Jednak od początku ta akcja mogła budzić wątpliwości. Sędzia po skorzystaniu z VAR-u dopatrzył się, że Belg był na spalonym w momencie podania i anulował bramkę. Do końca pierwszej połowy Real Madryt miał przewagę, bramkę mógł zdobyć np. Toni Kroos po strzale z rzutu wolnego, czy Sergio Ramos, który nie trafił w bramkę po zgraniu Benzemy. Betis od czasu do czasu odpowiadał, ale nie był zbyt efektywny. Przewagi "Królewskich" nie udało się udokumentować w pierwszych 45 minutach, ale powody do optymizmu były.
Real bez straty gola od ponad 300 minut. Tak dobrej serii w tym sezonie jeszcze nie mieli. #LaZabawa
— Marcin Gazda (@marcin_gazda) November 2, 2019
Całkiem fajnie wygląda gra. Widać płynność w grze. Zdrowy i w formie Modric jest nieoceniony dla tej drużyny.#LaZabawa
— Damian Jakuć (@Galaktikos1990) November 2, 2019
W drugiej połowie drużyna Zinedine'a Zidane'a znów była w natarciu. Dość niespodziewanym bohaterem akcji ofensywnych był Ferland Mendy. Niestety nie był bohaterem w najlepszym tego słowa znaczeniu, bo raz przestrzelił z dystansu, a w innej akcji spudłował mając świetną sytuację w polu karnym. Minuty mijały, a Real Madryt wciąż nie mógł zdobyć gola, który udokumentowałby ich przewagę. Po stronie Betisu, tylko Alex Moreno miał szansę na samym początku drugiej połowy.
Celny strzał i Mendy byłby nowym królem madryckich okładek #lazabawa
— Jacek ⚽️ (@szkajloriorsz) November 2, 2019
Kompletnie nie dawał rady wprowadzony z ławki Vinicius Junior. Brazylijski skrzydłowy w każdej akcji albo nieudolnie próbował wymusić rzut karny, albo po prostu odbijał się od Zouhaira Feddala, jak od ściany. Po jednej z kontr Betisu, Nabil Fekir pozwolił sobie na strzał z dystansu, który z trudem obronił Thibaut Courtois. Kontrowersje wzbudziła sytuacja, w której Feddal blokował na wślizgu dośrodkowanie Benzemy. Piłka najpierw odbiła się od nogi obrońcy Betisu, a potem od jego ręki. Chwilę później Kroos popisał się dwoma fatalnymi podaniami pod rząd. Pierwszym było zagranie z rzutu rożnego. Niemiec podał prosto pod nogi rywali. Do kontry nie doszło, bo Real Madryt odzyskał piłkę, ale tylko po to, żeby Kroos posłał dośrodkowanie w trybuny.
#LaZabawa Błąd sędziego.Powinien być rzut karny dla Realu.
— Przemysław Grzenia (@PrzemoMonte) November 2, 2019
W doliczonym czasie było jeszcze zamieszanie w polu karnym Betisu, gdzie ucierpiał Joel Robles, a obrońcy wybijali piłkę niemalże z linii bramkowej. Mimo przewagi optycznej, Real Madryt nie zdołał wygrać i objąć prowadzenia w lidze. W tym sezonie trzeba doceniać i pojedyncze przebłyski, ale od drużyny tej klasy można jednak wymagać zwycięstwa w takim meczu. Za to Betis wciąż zawodzi, to tylko gwiazdorski, w skali swojej ligi skład, któremu gra nieszczególnie się klei. Dzisiaj nawet nie byli zbyt ambitni, a punkt wywieziony z Santiago Bernabeu zawdzięczają główne nieudolności gospodarzy w ofensywie.
W Hiszpani nikt nie chce być liderem #LaZabawa
— Maciej Wieczorek (@MaciejWieczorek) November 2, 2019
Barcelona liderem mimo przegranej z Levante. 3 porażki w 11 meczach. @LaLiga co z Tobą? #lazabawa
— Paweł Jakóbik (@sportmarke) November 2, 2019