Punkty zdobyte rzutem na taśmę - echa meczu Valencia vs Real Madryt
Doszliśmy do momentu, gdy zarówno FC Barcelona i Real Madryt są dosłownie o krok od rozegrania bezpośredniego starcia. Klub ze stolicy Katalonii wczoraj zremisował z rewelacyjnym Realem Sociedad, za to dzisiaj podopieczni Zinedine'a Zidane'a wybrali się w podróż do Walencji, by wejść do jaskini "Nietoperzy". Drużyna Valencii przed tym meczem była przetrzebiona kontuzjami, ale Estadio Mestalla zawsze było trudnym terenem dla Realu Madryt - potwierdzeniem był dzisiejszy wieczór, bo Real Madryt wyrwał jeden punkt dzięki ostatniej akcji meczu.
Valencia CF: J. Domenech - J. Costa (61' M. Vallejo), E. Garay, Gabriel, J. Gaya - D. Wass, C. Soler, F. Coquelin, D. Parejo, C. Soler - F. Torres, Rodrigo
Real Madryt: T. Courtois - D. Carvajal, S. Ramos, R. Varane, Nacho - L. Modrić (82' L. Jović), F. Valverde, T. Kroos - Rodrygo (69' Vinicius Jr.), K. Benzema, Isco (69' G. Bale)
Francuski szkoleniowiec Realu Madryt miał przed tym meczem równie sporą zagwozdkę, bo w tym meczu nie mógł skorzystać z usług żadnego z nominalnych lewych obrońców - Ferland Mendy pauzował z powodu czerwonej kartki otrzymanej w ostatniej kolejce, za to nieobecność Marcelo jest spowodowana urazem mięśniowym w lewej nodze i Brazylijczyka zabraknie również w środowym meczu z Barceloną. Dzisiejszym wyborem na lewej stronie defensywy został Nacho, który z konieczności wrócił do pierwszego składu po blisko trzymiesięcznej przerwie.
Proszę Nacho nie zepsuj tego. Hala Madrid⚪Vamos! pic.twitter.com/MzVgVuolIt
— Kacper Kamiński (@DablyAR) December 15, 2019
Albert Celades zdecydował się na dość ciekawe zestawienie jedenastki, bo od pierwszej minuty wybiegło dwóch lewych obrońców. Pomysł byłego piłkarza Realu Madryt czy FC Barcelony był niezwykle nowatorski - Jose Gaya występował na swojej nominalnej pozycji i to jeszcze zdecydowanie się broni, za to Jaume Costa zabezpieczał prawą stronę obrony, chociaż w całej dotychczasowej karierze zagrał w tym sektorze boiska ledwie siedmiokrotnie. A przecież chodzi o obrońcę, który w tym roku obchodził 31. urodziny i ma pewne mechanizmy wyćwiczone w czasie swojej kariery, które nie zawsze da się przełożyć na dyspozycję jako piłkarz występujący na niecodziennej dla siebie pozycji.
Jaume Costa na prawej obronie w Valencii, a Nacho na lewej w Realu. Całkiem zabawne.
— Bartosz Domagała (@hen0x) December 15, 2019
Pierwsza połowa miała naprawdę sporo uroku - duża intensywność ze strony obu drużyn, chociaż optyczną przewagę uzyskali goście z Madrytu. Mieli zdecydowanie większe posiadanie piłki, zepchnęli Valencię do głębokiej defensywy, jednocześnie podczas akcji ofensywnych pod bramką Jaume Domenecha brakowało zdecydowanych konkretów. Hiszpański bramkarz musiał popisać się zaledwie pojedynczymi interwencjami, które mogły sprawić jakiś problem rezerwowemu bramkarzowi Valencii korzystającemu na problemach zdrowotnych Jaspera Cillessena. Za to Valencia w pierwszej połowie sprawiała wrażenie drużyny, która zapomniała o tym, że w piłce nożnej zdobywa się punkty poprzez strzelanie bramek. Oddali inicjatywę przeciwnikowi i liczyli na to, że "Królewscy" zmęczą się ciągłym naporem ofensywnym. Z takim myśleniem daleko się nie zajedzie w futbolu, chociaż mówimy o drużynie eliminującej z Ligi Mistrzów zeszłorocznego półfinalistę tychże rozgrywek...
Ważne info po 1. połowie na Estadio Mestalla. Przed El Clasico Real Madryt jest w znakomitej dyspozycji. Choć Isco nieco odstaje.
— rafał wolski (@rwolski75) December 15, 2019
W drugiej połowie obraz gry praktycznie nie uległ żadnej zmianie, być może z drobną różnicą - Real Madryt jeszcze częściej starał się na dośrodkowania w pole karne, chociaż żadna z wrzutek nie była nawet na przyzwoitym poziomie. "Królewscy" sprawiali wrażenie zespołu, który był przerażony perspektywą ewentualnego objęcia prowadzenia w tabeli ligowej. Można również zażartować, że to był geniusz Zizou, który zrobił wszystko, by jego drużyna została liderem LaLiga po zwycięstwie w Klasyku i to jeszcze na Camp Nou. Teza jest jednak na tyle naciągania, że nawet dzieci w przedszkolu nie powinny na to się nabrać.
Wykorzystywanie potknięć Barcelony? pic.twitter.com/MKLKtFVtPB
— Krzysztof Rot (@KrzysztofRot) December 15, 2019
Piłkarze Valencii przestali grać w kotka i myszkę, bo w pewnym momencie zauważyli niezdecydowanie w szeregach Realu Madryt i postanowili wykorzystać ten fakt, że "Królewscy" zachowywali się w ofensywie jak dzieci w mgle. Wystarczyło ruszyć z kontratakiem na Real, odważniej zaatakować bramkę Thibaut Courtois i efekt był błyskawiczny. Świetny sprint przez kilkanaście metrów przeprowadził Rodrigo Moreno, następnie zagrał na prawe skrzydło do Daniela Wassa i Duńczyk od samego początku wiedział, jak należy postąpić. Boczny pomocnik zauważył wbiegającego z głębi pola Carlosa Solera i wychowanek Valencii zupełnie niekryty wpakował piłkę obok bezradnego Courtoisa. Przebiegiem tego meczu byliby zachwyceni fani Football Managera, którzy tego typu mecze obserwują praktycznie co jakiś czas - dominacja jednego zespołu, by ostatecznie rywal objął prowadzenie i zakończył mecz z dopisanymi trzema punktami w tabeli.
Musiało się tak skończyć xd
— Profesor Michał Dolata (@dolejro) December 15, 2019
W szeregach Realu Madryt znalazł się jeden piłkarz, który powiedział: "Hola, hola Panowie! Gra się do końcowego gwizdka", a tym kimś jest niezawodny w tym sezonie Karim Benzema! Ostatnim akordem spotkania był rzut rożny podyktowany dla Realu i na wycieczkę w pole karne Valencii zdecydował się Courtois. Okazało się, że Belg odegrał znaczącą rolę przy tym stałym fragmencie gry. Bramkarz reprezentacji Belgii świetnie wyskoczył do dośrodkowanej piłki i trafił w swojego vis-a-vis z Valencii, chociaż Domenech nie złapał futbolówki i w ten sposób wydarzył się chaos. Z tego zamieszania wyłonił się Karim Benzema, który z najbliższej odległości strzelił gola i spowodował, że Real wracał do Madrytu z jednym punktem na swoim koncie. Valencia może jedynie sobie pluć w brodę, że nie zdołali utrzymać prowadzenia...
Benzema w Strefie Sergio Ramosa
— Marcin Gazda (@marcin_gazda) December 15, 2019