Kolektyw zmierza po mistrzostwo

Przed Realem Madryt tydzień prawdy - w przeciągu kilku dni dowiemy się, czy dobra dyspozycja po pandemii pozwoli drużynie ze stolicy Hiszpanii wywalczyć mistrzostwo kraju. Podopieczni Zinedine'a Zidane'a dokonali jednego z trzech niezbędnych kroków do osiągnięcia celu - wygrali ze świetnym beniaminkiem z Granady. "Królewscy" po raz pierwszy od kilku spotkań stracili bramkę, ale to nie przeszkodziło w zdobyciu kompletu punktów. Do pełni szczęścia brakuje już zaledwie dwóch punktów w dwóch ostatnich kolejkach sezonu. 

Uwaga! Tylko do czwartku, bez jakichkolwiek wpłat, aż do 2000 złotych bonusu może otrzymać każdy nowy klient Betclic.pl! Szczegóły tej urodzinowej promocji znajdziecie w tym linku.

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi. 

Granada: R. Silva - V. Diaz (46' A. Puertas), G. Sanchez, D. Duarte, G. Dias - R. Azeez, Y. Herrera (75' Antonin), D. Foulquier (55' A. Montoro), Fede (75' Yan Brice Eteki), D. Machis (85' I. Koybasi) - C. Fernandez 

Real Madryt: T. Courtois - D. Carvajal, S. Ramos, R. Varane, F. Mendy - T. Kroos, Casemiro, L. Modrić, F. Valverde (64' M. Asensio) - K. Benzema, Isco (64' Rodrygo)

Goście z Madrytu rozpoczęli spotkanie w najlepszy, możliwy sposób. Strzelenie bramki jeszcze w pierwszym kwadransie to zawsze jest zastrzyk pozytywnej energii. Natomiast zdobycie dwóch goli po kwadransie to znak, że danego wieczora Real zmierza od zwycięstwa do zwycięstwa i tym samym wyciągają jedną rękę w kierunku trofeum za triumf w LaLiga. Na samym początku Casemiro, pomimo pressingu ze strony jednego z rywali, oddał piłkę do Ferlanda Mendy'ego zmierzającego po lewej stronie boiska. Francuz praktycznie przez całą akcję szukał partnera do rozegrania piłki, ale gdy nikt się nie pokazał, to defensor pomknął w stronę pola karnego. To była odważna, ale słuszna decyzja. Co prawda Mendy wypchnął się do końcowej linii boiska, a i tak zdołał uderzyć na bramkę Granady. Piłka wylądowała pod poprzeczką i tym sposobem były piłkarz Olympique'u Lyon zaliczył debiutanckie trafienie w barwach Realu. 

W tym sezonie zdążyliśmy przyzwyczaić się do bramek Realu zdobywanych przez Francuzów, ale zazwyczaj pierwsze skrzypce gra Karim Benzema. Nie inaczej było dzisiaj, bo napastnik ponownie wpisał się na listę strzelców. Benzema dopełnił dzieło, ale warto zwrócić uwagę na chronologię zdarzeń. Luka Modrić pomknął kilkanaście metrów z piłką z własnej połowy boiska i oddał na wolne pole, które zajął Isco. Były piłkarz Malagi zdecydował utrudnić sobie całe zadanie i wejść w towarzystwo trzech przeciwników. W efekcie jedynym rozwiązaniem było oddanie piłki do zdobywcy Złotej Piłki z 2018 roku i to w ekwilibrystyczny sposób, bo piętką! Chorwat nie zastanawiał się i po chwili zagrał na skrzydło do Benzemy, a ten uderzył na bramkę z ostrego kąta. Bezradni obrońcy gospodarzy mogli jedynie przyglądać się temu, jak piłka ponownie wpada do siatki. 

Początek drugiej połowy zaczął się fatalnie dla Realu Madryt, bo katastrofalna strata Casemiro w środku pola poskutkowała stratą bramki. Brazylijczyk najwyraźniej zapomniał, że jest ustawiony jako defensywny pomocnik i tym samym gra na newralgicznej pozycji. Chyba nawet najstarsi filozofowie kibice Realu nie pamiętają tak kosztownego błędu Casemiro. Piłkarz o takiej renomie musi mieć oczy dookoła głowy, ale tym razem Casemiro zapomniał spojrzeć co się dzieje za jego plecami . A właśnie stamtąd pojawił się Carlos Fernández i odegrał ważną rolę w odebraniu futbolówki. Ofensywę uruchomił jednak zupełnie ktoś inny, bo to Yangel Herrera zagrał piłkę za plecy obrońców i dopadł ją Darwin Machís. Dzięki bramce autorstwa Wenezuelczyka zakończyła się fantastyczna seria Thibaut Courtois bez straconego gola. 

Klub z Andaluzji próbował iść za ciosem i rzucił się Realowi do gardeł, ale Granadzie do pełni szczęścia zabrakło czasu i dodatkowo precyzji przed bramką Courtoisa. Natomiast Real pod koniec spotkania zapadł w niewytłumaczalną zapaść. Wyglądało to tak, jakby wszyscy w obozie madrytczyków byli przekonani, że dwa zdobyte gole wystarczą i sprawiali wrażenie osób zupełnie niewzruszonych faktem, że na własne życzenie nie zachowali czystego konta. Zinedine Zidane najprawdopodobniej wciąż wychodzi z założenia, że do pełni szczęścia wystarczy pragmatyzm i wyrachowanie. Francuz może mieć rację, ale głównie przez wzgląd na małą liczbę spotkań do końca sezonu. A na sam koniec trzeba zauważyć, że można osiągnąć cel i to nawet nie wychodząc na boisko. Wystarczy zapytać Sevillę, bo oni awansowali do fazy grupowej Ligi Mistrzów bez rozgrywania swojego meczu. A to zasługa dzisiejszego meczu pomiędzy Villarrealem a Realem Sociedad, które zakończyło się zwycięstwem Basków z San Sebastian. 

Autor

Mikołaj Krzywkowski

Krzywy94