Zapowiedź sezonu 2020/21 w LaLiga - liga wciąż z Messim na pokładzie
LaLiga
12-09-2020

Zapowiedź sezonu 2020/21 w LaLiga - liga wciąż z Messim na pokładzie

-
0
0
+
Udostępnij

Przyznać się - kto tęsknił za zmaganiami w lidze hiszpańskiej? Jeśli odpowiedzieliście twierdząco na postawione pytanie, to mamy dobre wieści - LaLiga wraca po 54 dniach przerwy. Przerwa między sezonami nie była jakaś bardzo długa, ale działo się bardzo dużo w Hiszpanii. Oczy wszystkich były zwrócone przede wszystkim w kierunku Leo Messiego, ale w innych klubach było równie interesująco. Co działo się w obozach drużyn celujących w mistrzostwo Hiszpanii, a co w zespołach walczących o europejskie puchary? Kto awansował do LaLiga i jakim piłkarzom warto się przyglądać? Wszystkie odpowiedzi znajdziecie w tym tekście zapowiadającym sezon 2020/2021 w Hiszpanii. 


Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi. 


Zacznijmy tradycyjnie już od tych drużyn, które są nowe w szeregach LaLiga. W tym sezonie do elity awansowały Elche, Cadiz oraz Huesca. Na pierwszy ogień pójdzie drużyna, która wywalczyła awans do wyższej ligi jako pierwsza - Cadiz. Przed Andaluzyjczykami jest wyłącznie jeden cel - utrzymanie. Poprzednie przygody tego klubu z LaLiga kończyły się bardzo szybko, bo zaledwie po rocznym pobycie. Może być jednak o to trudno, jeśli zaprezentują formę z występów w Segunda Division. Cadiz zanotował fantastyczny początek i wygrali dziesięć meczów z pierwszych dwunastu kolejek. A w przeciągu kolejnych trzydziestu spotkań tylko dziewięciokrotnie zdołali zdobyć komplet punktów. To jednak nie przeszkodziło tej drużynie z cieszenia się z awansu po 14 latach przerwy. W tej drużynie zobaczymy pewną znajomą twarz z Ekstraklasy: to 41-letni bramkarz Alberto Cifuentes, który sześć lat temu wylądował w Piaście Gliwice i raczej miał być to już etap odcinania kuponów. Jest jednak dużo głośniejsze nazwisko, które parę lat temu coś znaczyło i nawet zostawało mistrzem Europy z reprezentacją Hiszpanii - mowa o Álvaro Negredo, który ma dodać niezbędnego doświadczenia. 

Cadiz został wyprzedzony o jeden punkt przez zespół, który niedawno widzieliśmy w LaLiga - Hueskę. Klub z Aragonii występował na zapleczu przez zaledwie jeden sezon i zszokowali wszystkich tak szybkim powrotem, bo nie byli wymieniani w gronie głównych faworytów do awansów. Obecnie przede wszystkim chcą wyciągnąć wnioski z poprzedniego pobytu w LaLiga. Bez wątpienia trener Hueski ma również coś do udowodnienia - Michel prowadził klub w LaLiga i z Rayo Vallecano odbił się od ściany. Głównym atutem drużyny może być własny stadion, bo Huesca miała najlepszy bilans meczów u siebie. Główną postacią drużyny jest Rafa Mir, który przebywa na półtorarocznym wypożyczeniu z Wolverhampton. Wychowanek Valencii może przede wszystkim liczyć na wsparcie Sergio Gomeza - dwudziestoletniego rozgrywającego, który jeszcze rok temu był kolegą klubowym Łukasza Piszczka w Borussii Dortmund i piłkarskiego rzemiosła uczył się w La Masii. 

Obecność Elche wśród beniaminków jest sporym zaskoczeniem. Były zespół Tomasza Frankowskiego przez dłuższy czas sezonu był daleko za plecami czołówki, ale w odpowiednim momencie wystrzelili z formą i wystarczyło to do wygrania baraży o LaLiga. Drużyna w zeszłym sezonie była prowadzona przez Jose Rojo Martina "Pachetę", który powinien być pamiętany przede wszystkim w stolicy województwa świętokrzyskiego - to właśnie kielecką Koronę ma w swoim życiorysie były piłkarz Espanyolu. W nadchodzącym sezonie jednak już ktoś inny poprowadzi klub, bo "Pacheta" miał odmienną wizję prowadzenia zespołu i zdecydował się na rozstanie. Tym kimś jest Jorge Almirón z Argentyny, który dotychczas prowadził głównie drużyny z ojczyzny oraz z Meksyku. Tegoroczny awans jest niezwykle ważny dla żywej legendy Elche - Nino. Pomimo czterdziestki na karku, wciąż daje radę i wymiernie wspomógł swój zespół w wywalczeniu awansu. Głównym problemem Elche będzie brak czasu na porządne przygotowania, bo finał baraży został rozegrany 24 sierpnia czyli nieco ponad dwa tygodnie temu. 

A jakie drużyny najprawdopodobniej będą w dolnej części tabeli i są tym samym skazywane na walkę o utrzymanie? W tym gronie może znaleźć się Eibar, któremu będziemy przyglądać się z bliska - jest to oczywiście związane ze zatrudnieniem Damiana Kądziora. Polski skrzydłowy staje przed niepowtarzalną szansą zaistnienia na hiszpańskich boiskach i powinien być pierwszym po Grzegorzu Krychowiaku zawodnikiem z pola, który coś pokaże w meczach LaLiga. W Chorwacji był znaczącą postacią swojego zespołu, a teraz ponownie musi wywalczyć sobie miejsce w nowym zespole. Czynnikiem, który może zadecydować o spadku Eibar jest niewielki budżet i brak znaczących środków na wzmocnienie klubu. Generalnie zapowiada się na trudny sezon dla zespołów z Kraju Basków, bo Deportivo Alavés również należy upatrywać jako zespół mający zająć miejsce blisko strefy spadkowej. Nowym trenerem zespołu z Vitorii został Pablo Machin, który specjalnie dla posady w Deportivo zrezygnował z pracy w Chinach. Głównym problemem zespołów prowadzonym przez Machina jest to, że po kilku tygodniach są przewidywalne i ich gra jest łatwa do rozczytania przez rywali. A brak kreatywności i zero alternatywy może być największym przekleństwem dla Deportivo.

Spore nadzieje na lepsze jutro mają w Vigo, gdzie miejscowa Celta od dwóch lat była upatrywana jako jedno z największych rozczarowań. Sytuacja Celty w zeszłym sezonie była jednak na tyle katastrofalna, że drżeli o swój los do ostatnich minut rozgrywek i poczuli ulgę, gdy poznali wynik bezpośredniego rywala - Leganes. W klubie przede wszystkim pokładają spore nadzieję w trenerze Oscarze Garcią, ale jednocześnie nakładają niewyobrażalną presję na poprawę wyników. Kadra drużyny pozwala jednocześnie wierzyć w to, że Celta w końcu zdoła zapewnić sobie utrzymanie na kilka kolejek przed zakończeniem sezonu i będą typowym średniakiem ligi. Warto jednak zaznaczyć, że nie doszło do wielkiego remontu zespołu i ci piłkarze wciąż mogą mieć z tyłu głowy fakt, że nie będą mogli robić nic więcej jak tylko walczyć o utrzymanie. Jeżeli jedynym piłkarzem grającym na swoim poziomie wciąż będzie Iago Aspas, to Celta daleko nie zajedzie. 

Osasuna będzie musiała zmierzyć się przede wszystkim ze "syndromem drugiego sezonu", gdy zeszłoroczny beniaminek zazwyczaj obniża loty. A za ekipą z Pampeluną świetny sezon, bo zajęli bardzo dobrą lokatę - dziesiąte miejsce na zakończenie sezonu należy traktować jako spory sukces. Bardzo ważne okazały się być punkty zdobyte przeciwko drużynom, które ostatecznie skończyły za plecami Osasuny. Drużyna ze stolicy prowincji Nawarry ma jednak przed inauguracją sezonu spore kłopoty. W pierwotnej części tekstu informowałem o tym, że do pełni zdrowia wrócił Chimy Ávila, który od początku roku leczył uraz. Ta informacja jest już jednak nieaktualna, bo Argentyńczyk ponownie doznał kontuzji. Tym razem napastnik Osasuny zerwał więzadła krzyżowe i prawdziwym cudem będzie, jeśli wróci na boisko przed zakończeniem sezonu. W przerwie między sezonami powstał jeszcze jeden problem, bo na lewej obronie pojawiła się wyrwa po Pervisie Estupiñánie wracającym do zdegradowanego Watfordu. 

W Walencji możemy mieć do czynienia z niecodzienną sytuacją, bo zespoły z jednego miasta mogą być właściwie sąsiadami z tabelami. To jednak nie oznacza, że Levante nagle stanie się drużyną z czołówki ligi. A bardziej to, że ta popularniejsza ekipa z miasta jest w ogromnym nieładzie i piszę to, będąc bardzo delikatnym dla "Nietoperzy". Levante w zeszłym sezonie zajęło najlepszą pozycję od momentu powrotu do elity w sezonie 2017/2018 i byli niewygodnym zespołem dla Barcelony oraz Realu Madryt. Przewagą Levante nad Valencią jest przede wszystkim tak istotna stabilizacja, chociaż letnie transfery były bardziej tworzoną z myślą z daleką przyszłością aniżeli z teraźniejszością i trudno oczekiwać od nowych piłkarzy, że będą wyraźnymi wzmocnieniami. Mroczne czasy nastały jednak w Valencii, która sprzedawała wszystko, co ma sprawne kończyny i potrafią prosto kopnąć piłkę. Jest to oczywiście przesadnym stwierdzeniem, ale w każdej formacji widać wyraźne ubytki. Po ostatnich działaniach prezydenta Petera Lima, na Mestalla nie czuć ani grama optymizmu. Nowemu trenerowi "Nietoperzy" - Javiemu Gracii - potrzeba sporo cierpliwości i czasu, by wcielić w życie swój plan na grę rozbitej drużyny. 

Przechodzimy teraz do największej sensacji zeszłego sezonu - Granady. Zespół z Andaluzji sprawił ogromną niespodziankę, bo wywalczył awans do eliminacji europejskich pucharów jako beniaminek. O powtórzenie wyniku będzie niezwykle trudno, ale oby nie powtórzyli "wyczynu" Espanyolu. Klub z Barcelony również niespodziewanie znalazł się w strefie europejskich pucharów i nie był w stanie połączyć gry na kilku frontach. Efekt? "Papużki" po ćwierć wieku spadły z LaLiga. Interesujące będzie to, jak w nowej rzeczywistości odnajdzie się jeden z najmłodszych trenerów w stawce czyli niespełna 40-letni Diego Martinez. W końcu oczekiwania wobec Granady wzrosną zdecydowanie i wszyscy będą rozczarowani sytuacją, gdy klub będzie zamieszany w walkę o utrzymanie. 

Czas przedstawić drużynę, która regularnie robi postępy i systematycznie pnie się do góry w tabeli LaLiga - Real Valladolid. Brazylijczyk Ronaldo może być dumny z tego, co osiągnęła jego drużyna w zeszłym sezonie czyli ogromny komfort związany z w miarę szybkim zapewnieniem sobie utrzymania w lidze na kolejne rozgrywki i to posiadając jeden z najmniejszych budżetów w lidze. Kluczem do osiągnięcia celu była solidna defensywa, bo tylko sześć drużyn straciło mniej bramek od Realu Valladolid. Do pełni szczęścia brakuje jedynie poprawy sytuacji w ofensywie, bo tylko dwa zdegradowane kluby strzeliły mniej bramek - Leganés oraz Espanyol.

Za to Real Betis to klub, który ponownie zaczyna wszystko od nowa. W przeciągu jednego roku na stanowisku szkoleniowca wyląduje już trzecia osoba - wybór padł tym razem na doświadczonego Manuela Pellegriniego. Chilijczyk wraca na Półwysep Iberyjski po siedmiu latach, gdy odchodził z Malagi na rzecz Manchesteru City. Kibice z biało-zielonej części Sewilli w zeszłym sezonie mieli niewiele powodów do radości - cieszyli się głównie po zwycięstwie nad Realem Madryt czy po wygranej nad Athletikiem Clubem po hat-tricku Joaquína, który w przyszłym roku będzie obchodził czterdzieste urodziny. Do klubu dołączyło trzech piłkarzy, którzy trafili za darmo - Martín Montoya, Claudio Bravo oraz Victor Ruiz. Cel jest klarowny - Betis ma prezentować się dużo lepiej i przede wszystkim punktować o wiele lepiej. Do tego potrzebne jest to, aby Manuel Pellegrini wycisnął swoich podopiecznych jak cytrynę. W końcu potencjał ofensywny Betisu wygląda bardzo dobrze na papierze i ten klub powinien zająć miejsce w górnej części tabeli.

A skoro mowa o drużynie z górnej części tabeli, to nadszedł moment na tą, która wciąż niespodziewanie gra ponad swój potencjał - Getafe. Ekipa z przedmieść Madrytu w zeszłym sezonie Ligi Europy poradziła sobie nad wyraz dobrze z Ajaksem czyli zespołem, który w 2019 roku był kilka minut od wielkiego finału Ligi Mistrzów. Główną gwiazdą i największym atutem Getafe jest José Bordalás czyli trener, który sprawił to, że wynikom Getafe przyglądamy się z podobnym zainteresowaniem do tych, które osiągają Villarreal, Real Sociedad czy nawet Sevilla. Z tego względu byliśmy rozczarowani tym, co zaobserwowaliśmy w południowej części aglomeracji Madrytu w trakcie wznowienia rozgrywek - tylko jedno zwycięstwo po lockdownie i to główny powód, dla którego Getafe nie awansowało do europejskich pucharów. 

Czas na dwa zespoły z Kraju Basków, które już od lat toczą zażartą walkę o prymat w regionie - Athletic Club oraz Real Sociedad. Jeżeli chodzi o ekipę z Bilbao, to za nimi kolejne spokojne lato - zmiany kadrowe były kosmetyczne, bo narzuca to prowadzona polityka transferowa zakładająca zatrudnianie samych Basków. To jest jednak pewien atut, bo finanse klubu nie ucierpiały w ramach kryzysu powstałego na skutek pandemii koronawirusa i bezproblemowo mogą zatrzymać swoich najważniejszych piłkarzy. Mniej szczęścia mieli w San Sebastian, bo tam pożegnali lidera drugiej linii - Martin Ødegaard. Norweg narzucał ofensywny styl gry i to powodowało, że Real Sociedad był przyjemnym zespołem dla oka. Strata nie musi być jednak aż tak bardzo odczuwalna, bo na Anoeta zameldował się jeden z najlepszych rozgrywających swojego pokolenia - David Silva. Doświadczony Hiszpan otoczony utalentowanymi piłkarzami ma sprawić, że Real Sociedad awansuje do europejskich pucharów. 

A teraz drużyna, która wypłynęła na powierzchnię - Villarreal. Nawiązanie do wody jest nieprzypadkowe, skoro przydomek klubu to "Żółta Łódź Podwodna". W zeszłym sezonie postawa drużyny była fantastyczna, bo po fatalnych rozgrywkach 2018/2019 zdołali awansować do Ligi Europy. To jednak nie uchroniło Javiera Callejy przed zwolnieniem, bo klub miał już upatrzonego nowego trenera - Unaia Emery'ego. Przed byłym trenerem Arsenalu trudne zadanie, bo wielu liczy na to, że Villarreal zamiesza w czołówce i znajdzie się w czołowej czwórce tabeli. Mogło to być utrudnione, bo z klubem żegnał się Santi Cazorla. Wówczas jeszcze nikt nie wiedział o tym, że Valencia wcieli w życie plan autodestrukcji i z tego skwapliwie skorzystał Villarreal. Dzięki temu ujrzymy całkowicie nowy duet środkowych pomocników - Francisa Coquelina i Daniego Parejo. 

Każda liga ma w swoich szeregach zespół, który aspiruje do bycia "czarnym koniem" rozgrywek i nie inaczej jest w Hiszpanii. Jednocześnie nazywanie w ten sposób Sevilli jest pewnego rodzaju bluźnierstwie, bo drużyna z Andaluzji od lat zalicza się do czołówki LaLiga. W tym roku stają jednak przed niepowtarzalną szansą, aby po ponad dziesięciu latach stanąć na podium. Taka sytuacja mogła mieć już miejsce w niedawno zakończonych rozgrywkach, ale o wyższej lokacie dla Atletico zadecydował bilans bezpośrednich pomiędzy drużynami. W tym roku Sevilla ma pewne przewagi nad Atletico oraz nawet Barceloną czyli stabilizację. Jest to oczywiście głównie zasługa jednego z najlepszych dyrektorów sportowych w światowym futbolu - Monchi. Ten człowiek rok temu ponownie stanął za sterami w Sewilli i przeprowadził prawdziwe przemeblowanie kadry. W tym roku Monchi musiał znaleźć piłkarza gotowego, aby zastąpić Évera Banegi i cel został osiągnięty. Na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán zameldowali się Óscar Rodríguez oraz Ivan Rakitić, który został po latach przygarnięty z powrotem. Znakiem zapytania jest lewa obrona, bo po sezonie zakończyło się wypożyczenie Sergio Reguilóna. 

Przechodzimy do ścisłej elity ligi hiszpańskiej i zaczniemy od tej drużyny, która psim swędem zachowała miejsce na podium. Atletico na koniec sezonu odebrało brązowe medale, ale mieli ogromną stratę punktową do mistrza oraz wicemistrza kraju. Tylko Celta Vigo zremisowała tyle samo meczów, co "Rojiblancos" - aż 16! Główną bolączką była defensywa czyli dotychczas największa broń w arsenale Diego Simeone i nad tym aspektem musieli najwięcej popracować w trakcie przedsezonowych przygotowań. Warto zaznaczyć, że argentyński szkoleniowiec nie będzie już współpracował z osobą, która w sztabie szkoleniowym towarzyszyła mu od lat - Germán Burgos. Jest pewien element łączący Sevillę oraz Atletico - problem z napastnikami. W drugiej części sezonu najlepiej z roli napastnika wywiązywał się Marcos Llorente czyli chłopak, który przez całą dotychczasową karierę grał jako środkowy pomocnik i chyba to najlepiej podsumowuje zeszły sezon w wykonaniu Atletico. 

Nadszedł moment przedstawić drużynę, na którą wszyscy czekali - FC Barcelona. Przede wszystkim wszyscy z zapartym tchem przyglądaliśmy się zamieszaniu powstałemu wokół Leo Messiego. Gdyby Argentyńczyk ostatecznie zdecydował się opuścić Barcelonę, to cała liga straciłaby na atrakcyjności i to jest niezaprzeczalny fakt. Dzięki temu, że Messi wciąż będzie figurował jako piłkarz Barcelony, to "Blaugrana" nadal może być zaliczana do grona faworytów do mistrzostwa Hiszpanii. Realia są jednak takie, że szatnia Barcelony na razie wygląda jak stajnia Augiasza i nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek uległo poprawie. Sprzątającym cały ten bałagan będzie Ronald Koeman czyli Holender, który w latach 90. XX wieku był piłkarzem i w teorii zna specyfikę klubu. Po katastrofie przeciwko Bayernowi, wiele wskazywało na to, że Barcelona przejdzie niezbędną przebudowę. Do końca okienka transferowego pozostał miesiąc, ale na razie jest tylko jeden nowy piłkarz - Bośniak Miralem Pjanić. Z większym prawdopodobieństwem należy zakładać, że będziemy świadkami kolejnych zamieszek związanych z działaniami klubu aniżeli radości kibiców z dobrych wyników, chociaż tych na pewno nie zabraknie. Może jednak czegoś zabraknąć do zepchnięcia Realu Madryt z mistrzowskiego tronu. 

Pisanie o Realu Madryt jako o głównym faworycie do mistrzostwa Hiszpanii jest dość dziwnym uczuciem. "Królewscy" w ostatnich latach nie byli w stanie obronić tytułu mistrzowskiego, ale w tym roku praktycznie wszystkie argumenty są w ich rękach i może się okazać, że po raz pierwszy od 13 lat kibice Realu będą świętować dwa mistrzostwa z rzędu. Jeżeli podopieczni Zinedine'a Zidane'a ponownie będą wyróżniać się regularnością oraz żywotnością, to nic nie stanie na przeszkodzie do świętowania sukcesu na koniec sezonu. Ponowne wygranie ligi może być wyraźnym sygnałem, że nastąpiła zmiana warty i w nowej dekadzie, to Real będzie wyznaczać trendy. W końcu pamiętajmy o tym, że w kadrze zespołu jest wielu młodych piłkarzy i oni już teraz są głodni sukcesów. Mowa tu między innymi o: Federico Valverde, Viniciusie Jr., Éderze Militão, Martinie Ødegaardzie czy Rodrygo. Klub ze stolicy Hiszpanii jednak nadal stoi przed pewnymi wyzwaniami, bo ich liderzy nieuchronnie zbliżają się do końca karier. Być może te problemy wyglądają na błahostkę przy tym, co dzieje się w obozie "Blaugrany", ale nadal to wszystko trzeba mieć gdzieś z tyłu głowy. Tacy piłkarze jak Karim Benzema, Sergio Ramos, Toni Kroos czy Luka Modrić po prostu nie będą grali wiecznie.  

Komentarze0
Musisz być zalogowany aby dodawać komentarze.

Najnowsze

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej
-
+7
+7
+
Udostępnij
Główne
10-05-2024

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej

Arda Guler STRZELA GOLA na 5-0 z Alaves! [VIDEO]
-
+15
+15
+
Udostępnij
Video
14-05-2024

Arda Guler STRZELA GOLA na 5-0 z Alaves! [VIDEO]

WŚCIEKŁY Ederson po tym, jak został zmieniony przez Pepa Guardiole... [VIDEO]
-
+21
+21
+
Udostępnij
Video
14-05-2024

WŚCIEKŁY Ederson po tym, jak został zmieniony przez Pepa Guardiole... [VIDEO]

HIT! Gigant chce Roque. Może walczyć o mistrzostwo!
-
0
0
+
Udostępnij
Newsy
yesterdaye

HIT! Gigant chce Roque. Może walczyć o mistrzostwo!

TAKIEGO GOLA strzelił Bellingham przeciwko Alaves! [VIDEO]
-
+16
+16
+
Udostępnij
Video
14-05-2024

TAKIEGO GOLA strzelił Bellingham przeciwko Alaves! [VIDEO]

To koniec. Trzy gwiazdy Al-Nassr na wylocie!
-
0
0
+
Udostępnij
Newsy
yesterdaye

To koniec. Trzy gwiazdy Al-Nassr na wylocie!

TOP 5 Złotej Piłki na ten moment!
-
+30
+30
+
Udostępnij
Grafiki
14-05-2024

TOP 5 Złotej Piłki na ten moment!

Fabrizio Romano POTWIERDZA! Przyszłość Varane'a WYJAŚNIONA!
-
+30
+30
+
Udostępnij
Grafiki
14-05-2024

Fabrizio Romano POTWIERDZA! Przyszłość Varane'a WYJAŚNIONA!

Jest chętny na Vitora Roque! SZYKUJE SIĘ SZYBKI WYJAZD ZA OCEAN O.o
-
+27
+27
+
Udostępnij
Grafiki
14-05-2024

Jest chętny na Vitora Roque! SZYKUJE SIĘ SZYBKI WYJAZD ZA OCEAN O.o

SŁOWA Kaia Havertza przed meczem Manchesteru City z Tottenhamem xD
-
+48
+48
+
Udostępnij
Grafiki
14-05-2024

SŁOWA Kaia Havertza przed meczem Manchesteru City z Tottenhamem xD