Koncert Bounou - remis w derbach Sewilli

Liga hiszpańska to jedyna topowa liga Europy, która grała ostatniego dnia zeszłego roku i tym samym za nami zaledwie jedna doba odpoczynku od rozgrywek LaLiga. Trzeba jednak przyznać, że Hiszpanie mają do zaoferowania interesujący mecz na przebudzenie i na dobre wejście w Nowy Rok. W sobotnie popołudnie byliśmy świadkami Gran Derbi! Pamiętajmy o tym, że nazywanie tak meczu pomiędzy Barceloną a Realem Madryt jest błędne, bo ta nazwa przysługuje innemu hiszpańskiemu klasykowi: derbom Sewilli. Jeżeli chodzi o panowanie w stolicy Andaluzji, to jest tylko jedna osoba w pełni zadowolona po tym meczu. Dzięki dobrej postawie Yassine'a Bounou, Sevilla nie przegrała meczu i ostateczny wynik meczu to 1:1.

Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.

Real Betis: C. Bravo - Emerson, A. Mandi, V. Ruíz, J. Miranda - D. Lainez, G. Rodríguez, S. Canales (81' P. Akouokou), N. Fekir, A. Ruibal (89' Rodri) - L. Morón (84' B. Iglesias)

Sevilla FC: Bono - J. Navas, J. Koundé, D. Carlos, M. Acuña - N. Gudelj, J. Jordán (77' Óscar), Ó. Torres (46' Y. En-Nesyri) - Suso (77' Munir), L. De Jong (46' I. Rakitić), L. Ocampos (90' A. Vidal)

Przed tego typu meczami mówi się, że nie należy patrzeć na aktualną dyspozycję obu drużyn i na miejsca zajmowane w tabeli. Faktem jest to, że wszystko jest możliwe, ale na papierze faworyt był oczywisty i byli to goście. Podopieczni Julena Lopeteguiego należą do ścisłej czołówki ligi, za to Real Betis idealnie znajduje się w środku stawki. To niejedyne problemy, jakie dotykają "Béticos", bo ledwie wczoraj pojawiły się doniesienia o zakażeniach koronawirusem wśród piłkarzy. Z tego powodu w kadrze na dzisiejszy mecz zabrakło kilku liderów Realu Betis, m.in.: Andrésa Guardado, Joaquína czy Martína Montoyę. Odczuwalny był również brak kogoś innego, bo wciąż trybuny hiszpańskich stadionów święcą pustkami. A w sytuacji, gdy rozgrywane jest tak prestiżowe starcie, brak kibiców jest jeszcze bardziej odczuwalny. 

Jeżeli wracaliśmy do obrazków z historii derbów, to przeszłość tych pojedynków można podsumować jednym słowem - wrzenie! Adrenalina w żyłach piłkarzy buzuje na tyle, że bardzo często dochodziło do starć i niepotrzebnych pyskówek. Takich obrazków nie zabrakło dzisiaj, bo już przed upływem pierwszego kwadransa Diego Carlos popchnął Nabila Fekira i to był zapalnik, dzięki któremu zawrzało w obu obozach. To najlepiej pobudziło Francuza, który stanął przed najlepszą szansą na wyprowadzenie swojej drużyny na prowadzenie. Niestety, ale wychowanek Olympique'u Lyon ma strasznie rozregulowany celownik, bo w tym sezonie zdobył zaledwie jednego gola i wciąż było daleko do poprawienia bilansu, bo reprezentant Francji minimalnie przestrzelił. Nie ma jednak przypadku w tym, że jako pierwsi przed szansą na zdobycie gola stanęli gospodarze, bo to właśnie Real Betis pozostawiał po sobie lepsze wrażenie. Tylko oni potrafili stworzyć jakiekolwiek zagrożenie w polu karnym rywala, za to po stronie Sevilli było coś innego - szczęście. Nie da się inaczej wyjaśnić sytuacji, gdy po strzale Sergio Canalesa piłka odbiła się od nóg rywala i wylądowała za linią końcową, a nie w bramce Yassine'a Bounou. Real Betis należy również pochwalić za umiejętnie neutralizowanie najsilniejszej broni Sevilli, bo praktycznie nie doświadczyliśmy żadnej akcji oskrzydlającej, a przecież na skrzydłach Sevilli w głównej mierze opiera się gra ofensywna. 

Julen Lopetegui dostrzegł zahamowaną maszynę prowadzoną przez siebie i trener Sevilli postanowił zareagować przed drugą połową. Zmiany dokonane w przerwie meczu spowodowały, że w szeregach gości momentalnie puściły hamulce. Przemiana była na tyle zauważalna, że wystarczył pierwszy celny strzał w wykonaniu Sevilli i goście wyszli na prowadzenie. Przy akcji bramkowej Sevilli przydał się Youssef En-Nesyri, który chwilę wcześniej został wprowadzony z ławki rezerwowych. Marokańczyk musi jednak wykazać się wdzięcznością wobec Lucasa Ocamposa, bo to Argentyńczyk głównie spowodował, że piłka po beznadziejnym wybiciu obrońcy Realu Betis trafiła pod nogi rezerwowego Sevilli. Reprezentant Maroka trochę na oślep zagrał piłkę w pole karne, ale na jego szczęście w odpowiednim miejscu pojawił się Suso i wychowanek Cádizu uderzył bez zastanowienia.

Na odpowiedź ze strony gospodarzy nie czekaliśmy zbyt długo, bo wyrównanie nastąpiło już trzy minuty później. Diego Carlos znowu przypomniał o swojej wybuchowej naturze, która tym razem przeszkodziła jego drużynie. Brazylijski stoper spóźnił się przy próbie zablokowania Lorena Moróna i sfaulował napastnika Realu Betis we własnym polu karnym. Wykonawcą podyktowanego rzutu karnego był Sergio Canales i pomocnik doprowadził do remisu. Kwadrans przed końcowym gwizdkiem sędziego Marcos Acuña wziął przykład z Diego Carlosa, bo lewy obrońca Sevilli sprokurował kolejny rzut karny po faulu na Nabilu Fekirze. Francuz od samego początku przygody w Andaluzji stara się spełnić oczekiwania kibiców, ale nadal mu daleko do pełnoprawnej roli Realu Betis. Mógł zostać bohaterem i wykonać krok do pozostawienia po sobie jakiegoś śladu w historii klubu, ale jego pudło z jedenastu metrów spowodowało, że na Estadio Benito Villamarín byliśmy świadkami podziału punktów.

Autor

Mikołaj Krzywkowski

Krzywy94