Transfer z BARCELONY do LONDYNU tuż za rogiem!
"Players come and go", czy jakoś tak. W przypadku klubu prowadzonego obecnie przez Joana Laportę, który przejął stery po parodyście Bartomeu, określenie to jest nadzwyczaj trafione. Przymus sprzedaży przy jednoczesnej chęci wzmocnienia drużyny i odświeżenia szatni jest zadaniem niezwykle wymagającym. Na szczęście dla klubowego budżetu, po jednego z najwyżej opłacanych zawodników zgłosił się potentat z Premier League.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Sytuacja finansowa "Dumy Katalonii" jest trudna i wymaga wyjścia poza schematy. Jednak gdy nadchodzi potencjalny transfer do Premier League, w grę wchodzi możliwość dobrego zarobku. Tym bardziej, gdy w kolejce po dobrze zarabiającego i niechcianego zawodnika zgłasza się Tottenham Hotspur. Chęci pozyskania Miralema Pjanicia, o którym mowa wydają się być szczere. Czy to wystarczy do odciążenia klubowego budżetu?
Tottenham bliski sprowadzenia Miralema Pjanicia, któremu Barcelona pozwoli odejść. [@SkySportsPL] #tikitaka
— FCBarca.com (@FCBarcacom) July 5, 2021
Bośniak zarabia zawrotne 16 milionów euro za sezon, co jest jawną kpiną. Tyle samo inkasuje choćby Sergio Busquets, a Jordi Alba o 4 miliony mniej. De Jong? 10 milionów euro. To pokazuje skalę absurdu. Zestawiając występy Pjanicia z tym, jak wyglądają jego zapisy kontraktowe można odnieść wrażenie, iż jest najdroższym kibicem "Blaugrany" na stadionie. 31- latek wybiegał w zeszłym sezonie na murawę... zresztą to bez znaczenia. Niemalże za każdym razem był zmiennikiem, a przede wszystkim statystą. 1295 minut jak na zawodnika o takim doświadczeniu i piłkarskiej (mogłoby się wydawać) klasie pozwoliło mu jedynie na zdobycie... 0 bramek i 0 asyst. Dodatkowo był postacią, która spowalniała grę, nie nadawała żadnej finezji, wszystko wyglądało na absolutnie wymuszone. Cóż można powiedzieć o sympatycznym brodaczu z numerem #8? Szerokiej drogi i zwolnij klubowe finanse!