Przy szukaniu złota utracono diamenty - czy LA LIGA jest jeszcze w stanie zachwycić?
Sezon 2021/2022 La Ligi może być dość specyficzny pod paroma względami. Kibice Barcelony i Realu Madryt mogą zjednoczyć się jak nigdy dotąd i w przyjacielskiej atmosferze pocieszać się nawzajem po odejściu największych i najbardziej zasłużonych legend swoich ulubionych drużyn. Aż trudno sobie wyobrazić, jak liga hiszpańska będzie wyglądała bez Leo Messiego, Sergio Ramosa, Zinedine'a Zidane'a... To właśnie ich nieobecność znacząco wpłynie na ogólną jakość i poziom całej ligi.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Z pozoru wydaje się, że może nas czekać dość przeciętny sezon La Ligi. Po odejściu Cristiano Ronaldo do Juventusu latem 2018 roku, można było zauważyć, że poziom całej hiszpańskiej ekstraklasy spadł, a włoska Serie A, czy niemiecka Bundesliga zaczęły dawać o wiele więcej znaków, że są bardziej wyrównanymi ligami, lepszymi, gdzie rywalizacja jest o wiele bardziej zacięta. Dzisiaj można przypuszczać, że zainteresowanie Primera División jeszcze bardziej spadnie, co oczywiście spowodowane jest utratą gwiazd, które były najlepszą reklamą dla La Ligi. Pytań przed startem sezonu nasuwa się masa. Czy Atletico ma szansę na obronienie tytułu? Jak będą wyglądali Barcelona i Real Madryt? Kto po odejściu Messiego jest najlepszym zawodnikiem w lidze? I na jakich drużynach warto zawiesić oko?
🛠️ ¡Preparando el debut liguero!
— ❤️🤍🏆 CAMPEONES 🏆❤️🤍 (@Atleti) August 12, 2021
🔜 #CeltaAtleti pic.twitter.com/xoWW4C76AV
Zaczynając od aktualnego mistrza Hiszpanii - Atletico Madryt, można dojść do wniosku, że "Los Colchoneros" mają wręcz idealne warunki do tego, aby obronić tytuł mistrzowski. Bo jak nie teraz, to w sumie kiedy? Przy niewiadomej dyspozycji Realu Madryt, który w ogóle nie działa na rynku transferowym, oraz przy wszystkich problemach finansowych Barcelony, a także zważywszy na odejście Leo Messiego, Atletico ma tak naprawdę autostradę do tego, aby puchar za mistrzostwo kraju pozostał na Wanda Metropolitano. Ba, "Atleti" ma nawet więcej, aniżeli w zeszłym sezonie, bowiem w drużynie pojawił się Rodrigo de Paul, kupiony za 35 milionów euro z Udinese. Gwiazda Serie A i kluczowa postać w reprezentacji Argentyny, z którą przecież wygrał Copa América, na pewno wniesie bardzo dużo jakości do zespołu Diego Simeone. W obozie "Cholo" panuje także przekonanie, że nadszedł w końcu przełomowy moment dla João Félixa, który ma być w końcu gotowy na wejście do piłkarskiego topu. W lipcu Portugalczyk przeszedł operację kostki i ma być gotowy na starcie z Elche w drugiej kolejce. O sile "Rojiblancos" mają stanowić także dobrze znani i doświadczeni zawodnicy tacy jak najlepszy bramkarz poprzedniego sezonu Jan Oblak, kapitan Koke, fantastyczny Marcos Llorente, czy niezastąpiony w ataku Luis Suárez. To grupa zawodników, którzy są w stanie dokonać wyczynu iście historycznego, bo w swojej historii drużyna Atletico tylko raz zdołała obronić tytuł mistrzowski, a dokonała tego w sezonie... 1950/1951.
🔛 ¡Ya estamos entrenando! pic.twitter.com/QhYfS7kM5H
— Real Madrid C.F. (@realmadrid) August 12, 2021
Jeśli chodzi zaś o drugi stołeczny klub - Real Madryt, to sytuacja ekipy "Królewskich" jest dość trudna do ocenienia. Po pierwsze, Zinedine'a Zidane'a zastąpił Carlo Ancelotti. Włoch powraca na Estadio Santiago Bernabéu po sześciu latach prowadzenia innych klubów. Zastał on jednak zupełnie inną drużynę niż tą, z którą zdobywał pamiętną "La Decimę". Wydaje się, że znaków zapytania w kontekście Realu jest zdecydowanie za dużo. Widoczne są chociażby braki kadrowe na środku obrony. Po odejściu Raphaëla Varane'a i Sergio Ramosa jedynym wzmocnieniem na pozycję stopera jest David Alaba. Przy całym szacunku do Édera Militão, Nacho i Jesúsa Vallejo, to zdecydowanie za mało. Wystarczy jedna kontuzja, jakieś głupie zawieszenie za kartki i rozpoczną się eksperymenty z Casemiro na środku obrony. Także usilne trzymanie zawodników z tak zwanej "starej gwardii" może odbić się Realowi czkawką. Wciąż liczy się na odbudowę i magiczny powrót do formy Isco i Marcelo, którzy nie prezentują już poziomu godnego piłkarza Realu Madryt. Nie wiadomo także, ile na najwyższym poziomie wytrzyma 35-letni Luka Modrić, a także czy Toni Kroos po planowanym powrocie z kontuzji w połowie września, wejdzie na właściwe obroty. Z pozytywów, jakie możemy odnaleźć w madryckim klubie, to na pewno powrót do pracy Antonio Pintusa, trenera od przygotowania fizycznego. To właśnie z nim "Królewscy" sięgali trzykrotnie z rzędu po Ligę Mistrzów i wydaje się, że "sierżant", bo tak nazywany jest przez zawodników, może być cichym bohaterem ewentualnego sukcesu, a celem numer jeden Pintusa jest na pewno niedopuszczenie do nadmiernej ilości kontuzji, które przecież wykończył zespół w końcówce poprzedniego sezonu. To od niego w dużej mierze zależeć będzie forma dwóch wielkich niewiadomych - Garetha Bale'a i Edena Hazarda. Ten pierwszy pokazał w towarzyskim starciu z Milanem, że wrócił do Madrytu zmotywowany i ostatni rok kontraktu, jaki mu został, chce wykorzystać najlepiej jak umie i zdobyć jeszcze jedno trofeum. Z kolei jeśli chodzi o Belga, fani Realu boją się najbardziej tego, że znów będą trapiły go kontuzje. Hazard odniósł tak wiele urazów przez pierwsze dwa sezony w Madrycie, że nie pozwoliły mu one choć w połowie pokazać tego, co prezentował w Chelsea. Lokalne media, obserwujące treningi "Los Merengues" donoszą, że forma fizyczna Hazarda, a także jego motywacja do bycia liderem, są naprawdę godne podziwu. Kto wie, czy to właśnie teraz nie ujrzymy prawdziwego "galactico" Edena Hazarda. W ataku bowiem jedynym mocnym i pewnym punktem wydaje się Karim Benzema, który poprzedni sezon zakończył z 39 bramkami i 9 asystami na koncie. W końcu także przekonał do siebie Didiera Deschampsa, który zabrał go na tegoroczne Euro. Efekt? Cztery gole Benzemy w czterech meczach. Swoją drogą, to właśnie Francuz po odejściu Messiego wydaje się być najlepszym zawodnikiem w całe lidze. Oczywiście można go porównywać z Janem Oblakiem, Pedrim, czy Luisem Suárezem, jednak patrząc na to, jak bardzo Benzema musi ciągnąć Real za uszy, i jak bardzo jest kluczowy dla swojej drużyny, to można dojść do wniosku, że to on jest teraz debeściakiem w La Lidze, ale to jest temat do dyskusji, pozostawiam go otwartym. Obok Karima w Realu teoretycznie jest Vinícius. Powtarzam, teoretycznie. Brazylijczyka kibice Realu mają już pewnie dość i nie ma się temu co dziwić. Nieskuteczność Viníego pod bramką rywali jest zatrważająca i nadszedł chyba w końcu czas na poprawę tego aspektu. Co do Rodrygo natomiast, to jego rozwój przebiega zdecydowanie zbyt wolno, a Marco Asensio z kolei jest strasznie nierówny i potrafi zagrać jeden dobry mecz, aby potem przez pięć kolejnych przejść niezauważalnie. Niezbędny jest teraz transfer kogoś z dwójki Mbappé/Håland - jedynie oni mogliby przełamać niemoc w ataku "Królewskich".
More than teammates 💙❤️ pic.twitter.com/T93nvaJ6U6
— FC Barcelona (@FCBarcelona) August 8, 2021
Przyszedł także czas na przedstawienie sytuacji Barcelony, którą naprawdę ciężko zdefiniować. Pomińmy tutaj aspekty finansów klubu. Wszyscy wiemy, że delikatnie mówiąc, nie mają się one zbyt dobrze. Skupmy się za to na tym, co "Duma Katalonii" jest w stanie pokazać na boisku. Po odejściu Leo Messiego powstała ogromna dziura, którą jakoś trzeba będzie załatać. To praktycznie mission impossible, aby zastąpić kogoś, kto zapewnia plus minus 50 bramek w sezonie, na co składają się gole i asysty. Ta liczba choć w części musi zostać rozłożona na kilku piłkarzy. I na papierze wszystko wygląda bardzo dobrze. Jednym z najważniejszych zawodników może być Memphis Depay, który jest totalnym wygrywem okresu przygotowawczego. Od samego początku widać, że Holender idealnie wpasował się w system gry "Blaugrany" i dobrze czuje się jako lider ataku. Oczywiście, po powrocie z kontuzji zacznie go wspomagać Sergio Agüero, który na razie jest wyłączony z gry na 10 tygodni. Na odejściu Messiego teoretycznie może za to skorzystać Antoine Griezmann. Kiedy Francuz trafiał do Barcelony, to mówiło się, że Messi niejako go ogranicza, bowiem obaj preferują grę na bardzo podobnej pozycji. Griezmann był z tego względu na siłę przesuwany na skrzydło, gdzie nie czuł się najlepiej i nie prezentował się tak dobrze, jak na swojej ulubionej "dziesiątce". Teraz 30-latek w końcu będzie mógł grać bez żadnych ograniczeń. Patrząc na linię pomocy pojawia się tutaj osoba Pedriego, którego miejmy nadzieję nie będą trapiły kontuzje po tak intensywnym dla siebie okresie. Najpierw rozgrywki ligowe w jego wykonaniu niemal od deski do deski, potem Euro, później na dobicie jeszcze igrzyska olimpijskie. W sumie 18-latek wystąpił w 73 spotkaniach w sezonie 2020/2021. Hiszpan odmówił także dłuższego wypoczynku i do treningów wrócił już 12 sierpnia, a gotowy ma być na pierwsze ligowe starcie z Realem Sociedad w najbliższą niedzielę. Nie zmienia to jest faktu, że to właśnie na Pedrim spoczywać będzie naprawdę duża odpowiedzialność za poczynania zespołu. Jest on nawet przymierzany do przejęcia statusu największej gwiazdy, bowiem to on jest m.in. twarzą klubowego sklepu, gdzie jego podobizny pojawiły się w miejscu tych Leo Messiego. Wraz z Frenkiem de Jongiem ma on zapewnić odpowiedni balans w środku pola i wspomagać napastników ofensywnymi wejściami. Tak więc, skład nie wygląda wcale źle. Pewnie niejeden klub w ciemno brałby takich zawodników do siebie. Zobaczymy jednak czy... niektórzy piłkarze w ogóle zostaną zarejestrowani do rozgrywek. Zobaczymy także jak to wszystko wyjdzie w praktyce i jak bardzo brak Leo Messiego będzie odczuwalny.
¡Buenos días, afición! ☀️😃#WeareSevilla #NuncaTeRindas pic.twitter.com/xV81A3P0AO
— Sevilla Fútbol Club (@SevillaFC) August 4, 2021
Z innych klubów największą na szansę na zagrożenie wielkiej trójce ma niewątpliwie Sevilla, która wzmocniła się bardzo ciekawym bramkarzem - Marko Dmitroviciem z Eibaru, a na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán zawitał także Erik Lamela. Prawdę mówiąc, Sevilla nigdy nie była zbyt przyjemnym rywalem. Tym bardziej jeśli trzeba było przyjechać na ich stadion. Awans do Ligi Mistrzów do dla nich obowiązek. Niebezpieczny może okazać się także Villarreal, który przecież wygrał Ligę Europy w zeszłym sezonie i na poważnie postawił się Chelsea w meczu o Superpuchar Europy. Na czele z Gerardem Moreno mogą zajść naprawdę daleko. Celem minimum jest oczywiście awans do Ligi Europy, ale kto wie, czy teraz "Żółta łódź podwodna" nie zaatakuje jeszcze bardziej.
📢 ¡Con todo al inicio de @LaLiga!
— Athletic Club (@AthleticClub) August 12, 2021
📸 Sesión matinal de los leones con vistas al #ElcheAthletic (lunes, 22:00 h)#AthleticClub 🦁 pic.twitter.com/if9d4uiFyg
Na o wiele więcej liczy za to Athletic Bilbao. Klub z Kraju Basków zajął w zeszłym sezonie rozczarowujące 11. miejsce w tabeli, a przecież ma aspiracje i wszelkie predyspozycje do tego, aby bić się o europejskie puchary. Teraz, kluby odczuwają jeszcze skutki pandemii, przez co w Hiszpanii nie dochodzi do zbyt wielu transferów, mądra polityka Basków oparta na rozwoju lokalnej młodzieży może okazać się zbawienna. Rozwijając swoich rodowitych zawodników można przecież trafić na prawdziwe perełki, które z czasem może i wyrosną na gwiazdy ligi. Bez wielkich zakupów także można przeciwstawiać się najlepszym. Dużo do udowodnienia ma także Real Betis, który uplasował się na 15. miejscu w sezonie 2020/2021. Wygrane 5:2 z Romą, czy 3:2 z Leeds napawają optymizmem przed startem rozgrywek, a przecież z takimi zawodnikami jak Nabil Fekir, Sergio Canales, czy Borja Iglesias, Liga Konferencji na pewno jest w ich zasięgu.
Tak więc 2021/2022 nie musi być wcale taki zły, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. Co prawda oglądalność La Ligi nie będzie już tak duża, jak w erze Ronaldo, Messiego, Ramosa i Zidane'a, ale ciekawe czy brak gwiazd nie wpłynie pozytywnie na ogół ligi. Chodzi tutaj o to, czy rozgrywki nie staną się bardziej wyrównane. A może mniejsze kluby zyskają przez to na wartości? Pożyjemy, zobaczymy. I odpowiadając na pytanie z tytułu - tak. La Liga jest jeszcze w stanie zachwycić. Może zachwycić wyrównanym poziomem i tym, że każda drużyna może zacząć się liczyć w poważnej grze. A poza tym, to przecież piłka w Hiszpanii. A ten kraj kocha piękną piłkę i przyciąga ją jak magnes. Pierwsze starcie, otwierające sezon, już w piątek 13 sierpnia o godzinie 21:00. Do Valencii na Estadio Mestalla przyjeżdża Getafe. Będzie się działo!