Barcelona sprowadzi stopera Tottenhamu?
Jak donosi angielski dziennik The Independent, F.C. Barcelona uważnie obserwuje środkowego obrońcę Tottenhamu Hotspur, Toby’ego Alderweirelda. Duma Katolonii myśli już ponoć o złożeniu za niego oferty w letnim okienku transferowym.
Reprezentant Belgii ma jeszcze 2 lata ważnego kontraktu z klubem z północnego Londynu, ale media podają, że ma on w swojej umowie zapis mówiący, że może odejść rok wcześniej za zaledwie 25 milionów funtów, jeśli do tego czasu nie osiągnie porozumienia z obecnym pracodawcą w sprawie przedłużenia umowy. Aktualnie trwające rozmowy stanęły w miejscu, ponieważ najprawdopodobniej istnieją spore rozbieżności między tym, ile piłkarz chce zarabiać, a ile władze klubu są mu w stanie zaoferować.
Dziennikarze The Independent informują, że przedstawiciele piłkarza domagają się dla swojego klienta takiej samej tygodniówki, jaką dostaje Virgil Van Dijk, nowy stoper Liverpoolu. Przypomnijmy, że Holender po przyjściu na Anfield inkasuje ok. 180 tysięcy funtów tygodniowo.
Toby Alderweireld to Barcelona? 🤔@MiguelDelaney says they're 'seriously' considering a bid this summer. https://t.co/uIphOKUMzX pic.twitter.com/l3ReMrx9Xw
— Indy Football (@IndyFootball) 27 lutego 2018
Brak porozumienia Alderweirelda z Tottenhamem chce ponoć wykorzystać Barcelona, której zależy na wzmocnieniu linii defensywnej. Odejście Jeremy’ego Mathieu i Javiera Mascherano, brak doświadczenia Yerry’ego Miny, podatność na kontuzje Thomasa Vermaelena czy starzejący się już pomału i mający wahania formy Gerard Pique – to wszystko może skłonić przedstawicieli klubu z Katalonii do złożenia oferty za 28-letniego Belga. O jego klasie i o tym, czy sprawdziłby się w Barcelonie nie ma się nawet co rozpisywać, bo powszechnie wiadomo, że to jeden z najlepszych stoperów w całej Premier League.
Mimo wszystko nie sądzę, aby doszło do tego ruchu. Daniel Levy, właściciel Tottenhamu, jest na tyle twardym negocjatorem, że prawdopodobnie tylko dzięki jego charakterowi w klubie wciąż są tacy zawodnicy jak Harry Kane, Christian Eriksen, Hugo Lloris czy Dele Alli, a ci którzy odeszli (Gareth Bale, Luka Modrić czy Kyle Walker) przyczynili się do ogromnego wzmocnienia klubowej kasy. Jeśli włodarze Barcelony nie mają więc ,,na zbyciu” ok. 70-80 milionów funtów, to raczej nie ma co liczyć na to, by klub z Londynu w ogóle podjął z nimi jakiekolwiek negocjacje tego lata.
Nie oznacza to jednak, że Levy i spółka mogą sobie pozwolić na zaniedbanie sytuacji Belga w klubie z White Hart Lane (aktualnie z konieczności grającego na Wembley). Jeśli bowiem do końca tego roku nie zostaną z nim ustalone warunki przedłużenia kontraktu, to już w przyszłym roku wystarczy oferta rzędu 25 milionów funtów, i Tottenham nie będzie miał nic do gadania. Wszystko zatem w rękach włodarzy – albo przedłużą z nim kontrakt i zakończą jakiekolwiek spekulacje, albo stwierdzą że nie osiągną z nim porozumienia i podejmą z Barceloną rozmowy już latem tego roku by wycisnąć za Belga jak najwięcej (Barcelona nie będzie żałować, widać to po kwotach jakie zapłacili za Coutinho czy Dembele, a Daniel Levy doskonale to wszystko pamięta).
Mogą również podążyć drogą ,,przyjaciół” zza miedzy i trzymać zawodnika do momentu, aż ten odejdzie za bezcen. Osobiście stawiam na pierwszą z wymienionych opcji – Tottenham z każdym kolejnym rokiem rośnie w siłę i tylko czekać aż wygrają jakieś trofeum. A trochę czekają – ostatnie trofeum to Puchar Ligi Angielskiej zdobyty w sezonie 2007/2008. O ostatnim mistrzostwie Kogutów zaś nie ma nawet co wspominać, bo były to mniej więcej czasy, w których na świat przychodzili moi rodzice, piłką interesowali się moi dziadkowie, a w Polsce rządził PZPR na czele z Władysławem Gomułką.