Hit dla Valencii i komiczna symulka Simone Zazy - Podsumowanie 28 kolejki La Liga
Luty i marzec to zdecydowanie nie są miesiące sprzyjające rozgrywkom ligowym. Rozegrano już na tyle dużo kolejek, że sytuacja jest stosunkowo unormowana, a jednocześnie do końca sezonu jeszcze wystarczająco daleko, że nie trzeba jeszcze patrzeć z uwagą na każdy mecz i jego wpływ na układ tabeli. Jeśli połączyć to, z powracającą po dwóch miesiącach Ligą Mistrzów, to nie ma się co dziwić, że krajowe rozgrywki są traktowane w tym okresie, nieco po macoszemu. Real - PSG i Szymon Marciniak - dwa tematy, które w ostatnich dniach, naprzemiennie gościły w mediach, za chwilę zostaną wyparte przez mecz Barcelony z Chelsea i ponowne wałkowanie kwestii Toma Ovrebo. My jednak zajmijmy się tym, co działo się, pomiędzy tymi wydarzeniami.
Gdyby przed tą kolejką, spojrzeć na jej terminarz , od razu w oczy rzuciło się jedno spotkanie. Sevilla kontra Valencia. Sąsiedzi z tabeli, uznane marki, z masą dobrych zawodników. W dodatku obie drużyny, ze względu na swoją sytuację, nie mogły sobie pozwolić na odpuszczenie tego spotkania.
Jeśli ktoś, kto na codzień nie interesuje się ligą hiszpańską, poprosiłby mnie o scharakteryzowanie gry drużyny z Andaluzji, to kazałbym mu obejrzeć to jedno, jedyne spotkanie. Było w nim zawarte wszystko, co można podciągnąć pod chwytliwy zwrot "Typowa Sevilla".
Pierwsza kwestia to ogromna łatwość w dochodzeniu do sytuacji. Praktycznie każdy z zawodników ofensywnych, miał przynajmniej jedną niezłą okazję na bramkę. Czy to Nolito, czy Muriel, czy Franco Vazquez, czy Pablo Sarabia, każdy z nich był sporym zagrożeniem dla bramki strzeżonej przez Neto. Jeszcze nie tak dawno, Zinedine Zidane tłumaczył wyniki swojej drużyny słowami: "nie chciało wpaść". I ta sama przypadłość, dotyka teraz Seville. Poprzeczka. Jak nie poprzeczka, to dobrze dysponowany Neto. Jak nie Neto, to któryś z obrońców ofiarnym wślizgiem blokujący strzał. I przez 90 minut, żadne z 16 uderzeń, nie znalazło drogi do bramki. Nie jest to pierwszy taki mecz ekipy z Pizjuan. Pamiętamy dobrze jak wyglądało pierwsze spotkanie 1/8 finału Ligi Mistrzów z Manchesterem United. Tydzień temu podczas meczu z Athleticiem, pomimo dwóch strzelonych bramek, liczba zmarnowanych sytuacji, również była spora. Brak klasycznej "9" odbija się czkawką ekipie Vincenzo Montelli. Luis Muriel bardzo przypomina swoją grą Karima Benzemę. Dobrze prezentuje się gdy znajduje się tyłem do bramki, potrafi rozegrać piłkę, dysponuje niezłym dryblingiem. Ale gdy przychodzi do finalizowania akcji, to nagle, zamiast zawodnika czołowej drużyny La Liga, mamy Matiego z B-klasowej Farmacji Tarchomin. Oczywiście, porównanie jest mocno wyolbrzymione, ale dobrze ukazuje, gdzie leży największy mankament, w grze ofensywnej Sevilli. Drugim, dużym problemem jest brak koncentracji w defensywie. Valencia stosunkowo rzadko wychodziła ze swojej połowy, ale gdy już to zrobiła, to pomimo niewielkiej ilości graczy zaangażowanych w te akcje, tworzyła sobie świetne sytuacje. Dobrze współpracował duet Kondogbia - Rodrigo i napastnik Nietoperzy, dwukrotnie stawał oko w oko z Sergio Rico i ani razu się nie pomylił. Valencia dzięki temu zwycięstwu odskoczyła Sevilli na 11 punktów i ciężko podejrzewać, by przed końcem rozgrywek, ta różnica miała zostać zredukowana do zera.
Niestety, dla fanów Blanquinegros, sytuacja ich ulubieńców uległa poprawie, tylko jeśli chodzi o przewagę nad "grupą pościgową". Całe ligowe podium, zgodnie wygrało swoje spotkania. Barcelona ograła na wyjeździe 2:0 Malagę. I właściwie ciężko napisać o tym spotkaniu coś więcej. Bramki Suareza i Coutinho oraz czerwona kartka Samuela Garcii po brutalnym faulu na Jordim Albie, spowodowały że po 30 minutach mecz był zamknięty. Pozostała godzina sprawiała wrażenie, jakby obie drużyny czekały już z utęsknieniem na ostatni gwizdek. Jedyne o czym warto jeszcze wspomnieć, w kontekście tego meczu, to fakt że Leo Messi dostał tego dnia wolne ponieważ narodził mu się trzeci syn. Nieco ciekawiej było na Ipurua, gdzie Eibar podejmował Real Madryt. Podopieczni Jose Luisa Mendillibara, podobnie jak wtedy gdy gościli Barcelonę, starali się być stroną aktywniejszą. Wysoki pressing, częste odbiory - to z czego dała się poznać drużyna Eibar w tym sezonie, było widoczne, również w starciu przeciwko Królewskim. Niestety, podobnie jak w przywołanym przed chwilą, spotkaniu z Dumą Katalonii, mieli oni spore problem z odpowiednim wykończeniem swoich okazji i pomimo dobrego wrażenia jakie po sobie zostawili, ponownie pozwolili wywieźć przeciwnikom 3 punkty. Real w tym spotkaniu nie zachwycił, ale zrobił to co do niego należało. Z Cristiano Ronaldo już jakiś czas temu zeszła presja, jaka ciążyła na nim na początku sezonu i w 2018 roku seryjne pokonuje on kolejnych bramkarzy, już nie patrząc na to, czy przed meczem rozbrzmiewa "Hala Madrid Y Nada Mas", czy utwór, którego refren, a właściwie jego ostatnie słowo, Polacy uwielbiają śpiewać jako "Kaszanka".
Duża zmiana, nastąpiła w ostatnim czasie w ekipie Atletico Madryt. Wydaje się, że Diego Simeone, po ciężkich chwilach w Lidze Mistrzów, zreflektował się nieco i pozwolił swoim zawodnikom "grać w piłkę", nawet wtedy gdy na tablicy wyników, widnieje rezelutat 1:0. Było to kolejne spotkanie, w którym przez większość czasu nacierali na rywali, nie pozwalając im rozwinąć skrzydeł. Pomaga w tym znakomita forma Antoine Griezmanna. Francuz w ostatnim okresie odpowiada za większość pozytywów, w grze ofensywnej Rojiblancos. Podaje, strzela, asystuje. Człowiek orkiestra. Drugi najskuteczniejszy duet tego sezonu: Maxi Gomez - Iago Aspas, musiał się w tym meczu obejść smakiem. Celta była przez większość meczu zdominowana, chociaż miała też nieco pecha, gdy Pablo Hernandez, jeszcze przy jednobramkowym prowadzeniu Los Colchoneros, z kilku metrów trafił w słupek.
Jeśli chodzi o pozostałe spotkania tej kolejki to warto jeszcze wspomnieć o starciu Getafe z Levante. Goście wygrali 1-0 i była to ich pierwsza wygrana od 15 spotkań i dzięki niej odskoczyli oni na 4 punkty od znajdującego się w strefie spadkowej Las Palmas. Samo spotkanie było bardzo brzydkie, okraszone mnóstwem fauli i aż 12 żółtymi kartkami. Mocno odbiegało od standardów, do których przyzwyczaili nas gracze w tym kraju.
W tabeli nie doszło do większych przetasowań. Czołowa czwórka wykrystalizowała się już na dobre i jeśli któraś z drużyn nie zanotuje nagłego spadku formy, to walka o czołowe miejsca nie będzie najbardziej pasjonującym pojedynkiem tego sezonu. Największym wygranym tej kolejki zdaje się być Girona. Po zwycięstwie nad Deportivo, połączonym z porażkami bezpośrednich rywali, Eibaru i Celty, ich przewaga nad ósmą drużyną wzrosła do czterech punktów i wizja awansu do europejskich pucharów, jawi się na horyzoncie coraz wyraźniej.
A oto komplet wyników i tabela po tej kolejce (trwa spotkanie Alaves - Betis):
Wybór jedenastki kolejki najłatwiej jest zaczynać od formacji ofensywnych. Z pierwszych stron gazet, prezentują się nam sylwetki strzelców decydujących bramek, okraszone wielkimi, pochwalnymi tytułami. W tej serii gier, kilka klubów mogło się poszczycić takimi zawodnikami. Raul Garcia, dosyć szybko załatwił swojej drużynie zwycięstwo nad Leganes. 2:0 w 17 minucie, ustawiło całe spotkanie i pozwoliło publiczności na San Mames, przeżywać końcówkę meczu bez podwyższonego tętna. Jeśli mowa o osobach, które pojawiają się na okładkach, to nie można nie wspomnieć, oczywiście o Cristiano Ronaldo. Portugalczyk dwukrotnie pokonał, dobrze spisującego się tego dnia, Dmitrovicia, pozwalając Królewskim ustrzymać miejsce na podium w ligowej tabeli. W naszej drużynie tygodnia melduje się także Luca Modric. Chorwacki pomocnik nie dostosował się do marazmu, który ogarniał tego dnia drugą linie Los Blancos i swoją grą wydatnie przyczynił się do wywiezienia trzech punktów z Ipurua. Nie możemy oczywiście pominąć hitu tej kolejki. Na ustach kibiców, pojawili się głównie Rodrigo Moreno i Neto (oni też meldują się w naszej drużynie) ale na największe uznanie zasłużył Geoffrey Kondogbia. Przez większość spotkania, skupiał się na zadaniach defensywnych, ale gdy już pojawił się z przodu, to raczył nasze oczy pięknymi zagraniami. Obie piłki do Rodrigo Moreno, były wręcz wyłożone na złotej tacy i aż szkoda byłoby roboty francuskiego pomocnika, gdyby napastnik Valencii tego nie wykorzystał. Ofensywne formacje uzupełnia, pochwalony już w głównej części tekstu, Antoine Griezmann. Boczni obrońcy nie wyróżnili się zbytnio w tym tygodniu, ale nominować postanowiliśmy Aarona Martina i Gabriela Paulistę. Parę stoperów stworzą Juanpe i Lucas Hernandez.
Wybory najładniejszej bramki zawsze niosą ze sobą kontrowersje. Bo jak określić co jest piękniejsze? Bomba z 30 metrów w okienko? Strzał nożycami z pola karnego? A może bramka po drużynowej akcji i wymianie siedmiu podań z pierwszej piłki? Nie ma żadnej miary, którą da się porównać te sytuacje i zawsze będą rodzić dyskusje. W tej kolejce mieliśmy chociażby bramkę piętką Coutinho, czy też trafienie Antoine Griezmanna, który świetnie zwiódł obrońcę i uderzył w samo okienko bramki Rubena Blanco. Jednak ostatecznie miano gola kolejki przyznaliśmy trafieniu Carlosa Bacci, z niedzielnego spotkania z Las Palmas. Mam nadzieje że nas nie zlinczujecie.
Czas na podsumowanie piłkarskiego weekendu! 🔥
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) 12 marca 2018
📺 Eleven Sports 1
16:00-20:00 - skróty:
▶ 29. kolejki Ligue 1 Conforama 🇫🇷
▶ 28. kolejki Serie A TIM 🇮🇹
▶ 26. kolejki Bundesligi 🇩🇪
▶ 28. kolejki LaLiga Santander 🇪🇸
📺 Eleven Sports 2
19:00 Magazyn Eleven GOL ⚽ pic.twitter.com/dqGnAambua
A na koniec tego raportu, polecamy zobaczyć, w jaki sposób Simone Zaza starał się sprowokować sędziego do pokazania żółtej kartki, jednemu z rywali. Trzeba przyznać, ma chłop fantazję.
Simone Zaza i najgorsza próba wymuszenia kartki dla rywala w 2018 roku (albo i w historii futbolu) 🤣🙉🙈🇪🇸 pic.twitter.com/CzaS9CRz0e
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) 10 marca 2018