.jpg)
Barcelona pozwie Atletico. Madrytczycy pożałują cwaniakowania z Griezmannem?
Wielu kibiców śledzących ligę hiszpańską mogło dziwić się, dlaczego Antoine Griezmann, choć gra w zasadzie w każdym meczu, zawsze wchodzi z ławki i praktycznie za każdym razem w okolicach 60. minuty. Jak się okazuje, "Rojibalncos" chcą w ten sposób ominąć zapis w umowie zawartej z Barceloną, dzięki czemu nie będą musieli płacić dodatkowych 40 milionów. Choć plan madrytczyków wydawał się misterny, Katalończycy rzekomo widzą w nim lukę. Jak twierdzi "ESPN", szykuje się pozew.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Barcelona ma bowiem uważać, że pieniądze już jej się należą. Za co? Otóż w wyżej wspomnianej umowie zapisano, że jeżeli Francuz zagra w większości spotkań przez przynajmniej 45 minut, Atletico będzie musiało za niego zapłacić. Właśnie dlatego Simeone tak dba o to, by w tym sezonie napastnik nie był za długo na boisku, bo w zeszłych rozgrywkach tego nie pilnowano. No i właśnie tu jest ta kość niezgody. "Rojiblancos" uważają, że w tej klauzuli liczy się cały okres dwuletniego wypożyczenia. Barca zaś ma twierdzić, że już po pierwszym sezonie należała jej się zapłata, bo wtedy Griezmann grał dużo dłużej praktycznie w każdym meczu. Sąd rozstrzygnie, kto zinterpretował zapis w umowie lepiej.
Barcelona plan to file a lawsuit demanding Atletico Madrid pay them €40 million for Antoine Griezmann, sources have told ESPN. pic.twitter.com/TSBBY77FuJ
— ESPN FC (@ESPNFC) September 9, 2022
Abstrahując już od tego, kto ma rację, trzeba jasno stwierdzić, że machlojki transferowe obydwu klubów doprowadziły do przykrej sytuacji, w której zawodnik jest więźniem kontraktu. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Nie dość, że komplikuje to sprawę menedżerowi, to na pewno fatalnie wpływa na samego piłkarza, bo o jego czasie na boisku nie decyduje forma, a kilka zdań w umowie. Mając nauczkę na przykładzie Francuza, federacje powinny tak zmodyfikować przepisy kontraktowe, by w przyszłości takie sytuacje nie stały się nagminne.