Złe wieści dla Barcelony. Miał zastąpić Albę, z transferu mogą wyjść nici
Barcelona długo kombinowała, jak wzmocnić boki obrony i ostatecznie zrobiła to w sposób mocno doraźny. Marcos Alonso i Hector Bellerin mają wystarczyć na ten sezon, ale na następny do klubu mieli przyjść już naprawdę klasowi, boczni obrońcy. Jak się teraz okazuje, z jednym z upatrzonych piłkarzy może być problem, ponieważ zbliża się on do podpisania nowej umowy z klubem.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Zawodnikiem, o którym mowa, jest Jose Gaya. Jego kontrakt z Valencią wygasa wraz z końcem obecnych rozgrywek i wszystkim wydawało się, że w obliczu pogarszającej się sytuacji w klubie, obrońca po prostu z niego ucieknie po wypełnieniu umowy. Sytuację w Valencii naprostował jednak Gennaro Gattuso i niewykluczone, że dzięki temu Gaya jednak w zespole zostanie. Włoch udzielił krótkiej wypowiedzi, w której zaznaczył, że "Nietoperze" szykują dla swojego kapitana świetną ofertę. Szkoleniowiec wątpi, by została ona odrzucona przez piłkarza.
Valencia manager Gattuso on José Luís Gayà contract expiring in June: “I think that Gayà will accept our proposal and sign a new deal”. ⚪️🦇 #transfers
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) October 1, 2022
“He’s the captain, the club made a very good proposal so I’m now really confident”. pic.twitter.com/qNC5i5U6zI
To zła wiadomość dla Barcelony, bo Gaya jawił się jako najlepszy, naturalny wręcz następca Alby, który swoją drogą lata temu też przychodził na Camp Nou z Valencii. Poza tym transfer Hiszpana był dla Katalończyków bardzo na rękę również ze względów finansowych. W końcu nie musieliby płacić za niego żadnej sumy odstępnego. Znalezienie alternatywy dla niego, za którą pewnie trzeba będzie zapłacić kilkadziesiąt milionów euro, będzie prawdziwym wyzwaniem dla włodarzy Barcelony. Ale z drugiej strony Mateu Alemany już nie takie problemy rozwiązywał.