Real użyje Kovacicia jako karty przetargowej?
Jeszcze nie tak dawno temu Mateo Kovacić był uznawany za jeden z największych talentów świata. Kiedy wybijał się w Interze, mówiono, że Mediolańczycy mają w swych szeregach prawdziwą perełkę, gościa, który za kilka lat będzie kosztował setki milionów i będzie najlepszym rozgrywającym świata. Cóż, kariera Mateo nie rozwinęła się do tego stopnia, ale póki co, śmiało winę można zrzucić na jego menedżerów. Kovacić nie gra bowiem tak dużo jak powinien, w związku z czym trudniej mu progresować. Niedługo może jednak zacząć dostawać więcej szans na grę. Zanim jednak do tego dojdzie, przyda się Zidane'owi ostatni raz. Francuz użyje bowiem swojego chorwackiego pomocnika jako kartę przetargową.
Jak podaje Don Balon, Real Madryt zamierza zaoferować Romie Mateo Kovacicia wraz z ewentualną dopłatą w zamian za Alissona Beckera. O zainteresowaniu Realu Brazylijczykiem mówi się już od jakiegoś czasu. Rzymianie wycenili swojego bramkarza na 80 milionów euro, ale jak widać, Królewscy nie zamierzają tyle płacić. W zamian za to, oddadzą Kovacicia i być może dorzucą jakąś symboliczną sumkę. W zasadzie to będą musieli, ponieważ Giallorosi nie zadowolą się samym Chorwatem. Wartości rynkowe obydwu zawodników nie pokrywają się. Chorwat jest wyceniany na około 20 milionów mniej, a na jego niekorzyść działa jeszcze fakt, że nie gra i nie popisuje się formą. Roma nie jest głupia, dobrze o tym wie i nie da się wycackać.
Załóżmy więc, że Rzymianie dostają Kovacicia plus 30 baniek, a w zamian oddają Alissona. Kto w tej sytuacji wygrywa? Uważam, że obydwa zespoły. Giallorosi zyskują dobrego i wciąż mającego potencjał na bycie świetnym rozgrywającego, a dodatkowo pokaźny kwit, który można przeznaczyć chociażby na zakupienie nowego golkipera. Real za to dostaje to, czego chciał, czyli światowej klasy bramkarza. Warto jednak dodać, że dużo do powiedzenia przy samej tej transakcji będzie miał Mateo Kovacić, który przecież wcale nie musi się zgadzać na transfer do Romy. Kartą przetargowa jest bowiem tylko w cudzysłowie, wciąż ma przecież własne zdanie.