Paulinho wróci na stare śmieci?
Co ci piłkarze zrobili się ostatnio tacy nostalgiczni? Payet nagle chce z powrotem zagrać w West Hamie, mimo że rozstawał się z nim w najgorszych możliwych warunkach przy strasznej aferze. Teraz podobne sentymenty obudziły się w Paulinho. Niestety, muszę zmartwić wszystkich fanów ŁKSu Łódź, pomimo odbytej rozmowy z Tomaszem Kłosem, Brazylijczyk nie zdecydował się na powrót do górnego wierzchołka polskiego trójkąta bermudzkiego. A szkoda, bo przecież Łodzianie mają tam budowany bardzo ładny stadion. Co prawda oddawany w częściach, jak czołg w prenumerowanym czasopiśmie modelarza, ale zawsze coś. Miejscem, do którego Paulinho miałby powrócić są Chiny.
Mundo Deportivo podaje, że były klub Brazylijczyka Guangzhou Evergrande zgłosił się do Barcelony z zapytaniem o tegoż właśnie pomocnika. Podobno Chińczycy oferują za niego 50 milionów euro, choć zaledwie rok temu oddawali go za 40 baniek. Dla Barcelony jest to więc świetna oferta, bo zarobią na transferze, na którym teoretycznie nie mieli prawa zyskać ani centa. Tylko czy warto go sprzedawać? Brazylijczyk grał w końcu wybitnie, dużo powyżej oczekiwań i zamknął usta wielu hejterom. W nadchodzącym sezonie na pewno też byłby kluczową postacią środka pola, więc pozbycie się kogoś takiego może być strzałem w kolano. Z drugiej strony, otrzymane fundusze można byłoby przeznaczyć na kogoś nieco młodszego, z większym potencjałem. Byle nie drugiego Andre Gomesa.
A co na to sam piłkarz? Moglibyśmy przypuszczać, że grzecznie podziękuje, w końcu swoje już tam zarobił, a teraz gra na najwyższym z możliwych poziomów. Poza tym, kto zamieniałby przepiękną Barcelonę na zadymiony chiński Kanton? No właśnie on. Podobno Paulinho bardzo pozytywnie wypowiada się o jego byłym klubie i zapewnia, że zarówno on, jak i cała jego rodzina czuli się tam dobrze. Poza tym, Guangzhou Evergrande jest skłonne niemalże potroić obecne zarobki Brazylijczyka. Paulinho miałby zarabiać 270 tysięcy euro tygodniowo. Kto by takim pieniądzom podziękował? Nie zdziwiłbym się więc, gdyby pomocnik grzecznie się ukłonił i przywitał się z nimi tradycyjnym, chiński "Ni Hao".