Francuz odejdzie z Barcelony?
Francuzi są najliczniejszą kolonią piłkarzy w Barcelonie. Ta niedawno powiększyła się jeszcze o Clementa Lengleta. Niektórzy z nich realnie stanowią o sile Blaugrany, chociażby taki Ousmane Dembele czy Samuel Umtiti. Jednak nie wszyscy z nich cieszą się takim uznaniem u Ernesto Valverde i nie grają tyle, ile by chcieli. W związku z tym, wiele wskazuje na rychłe pomniejszenie się tejże kolonii o przynajmniej jednego piłkarza.
Tym zawodnikiem miałby być Lucas Digne. Lewy defensor gra naprawdę niewiele. Francuz wystąpił w zeszłym sezonie w zaledwie 12 spotkaniach ligowych. Do tego zdarzyło mu się również wystąpić w Lidze Mistrzów i Pucharze Króla. Jest to jednak zdecydowanie za mało, biorąc pod uwagę nie tylko jego ambicje, ale również umiejętności. Francuz ma pecha, bo na jego pozycji występuje również Jordi Alba, który na ten moment jest jednym z najlepszych lewych obrońców świata. Nawet zawodnik mający już w CV Paris Saint - Germain i AS Romę niewiele może przy nim zdziałać. Właśnie dlatego zamierza opuścić klub, by móc grać częściej gdzie indzie.
Tuttomercatoweb łączy go o dziwo z Juventusem. Według źródła Barcelona miałaby zadowolić się opłatą w wysokości 15 milionów euro, czyli pogodziłaby się ze stratą zainwestowanych pieniędzy. Dwa lata temu zapłaciła za niego bowiem 16.5 bańki. Biorąc jednak pod uwagę fundusze jakimi dysponują oba kluby, te półtora miliona euro to są żadne pieniądze, więc pewnie żadnej ze stron nie chce się nawet o nie sprzeczać.
Użyłem stwierdzenia "o dziwo", bo w końcu Digne miałby uciekać do miejsca, gdzie będzie grał więcej, a przecież w Juventusie występuje Alex Sandro, który również ma bezwzględny monopol na lewą flankę defensywy. Choć Brazylijczyk miał przeciętny sezon, nie chce mi się wierzyć, żeby Allegri od razu odsyłał go na ławkę kosztem grzejącego ją przez ostatnie dwa lata Francuza. Do tego warto wziąć poprawkę na samo źródło plotki. Uważam więc, że z tego transferu nic nie będzie, choć Digne najprawdopodobniej opuści Barcelonę, ale nie trafiając do klubu, w którym znów przyssie się tyłkiem do ławki.