Diego Simeone wzmocni zespół własnym synem?
Atletico Madryt nie próżnuje tego lata na rynku transferowym. Rojiblancos mają na koncie rekordowy transfer w historii klubu, którego głównym bohaterem był Thomas Lemar. Francuz kosztował około 70 milionów euro. To jednak nie jedyne wzmocnienie formacji ofensywnych. Do klubu trafił też Gelson Martins, którego sprowadzenie też nie przeszło bez echa. Portugalczyk zakontraktował się za darmo, ale Sporting domaga się zadośćuczynienia. Cała sprawa została zgłoszona do FIFA, do akcji wkroczą też pewnie sądy, będzie się działo. Takie prawne zamieszanie absolutnie nie zamierza jednak zniechęcić Los Colchoneros do dokonywania kolejnych wzmocnień. Hiszpanie potrzebują ściągnąć jeszcze jednego napastnika.
Z drużyny odszedł w końcu Fernanrdo Torres, a zespół najprawdopodobniej opuści również Luciano Vietto. Kolejny snajper jest więc niezbędny. Tuż po Mundialu mówiło się, że Atletico po raz kolejny wzmocni się zawodnikiem niechcianym w Chelsea, tym razem kontraktując Oliviera Giroud. Francuz miał przyjść na zasadzie wypożyczenia, ale sprawa szybko ucichła i chyba raczej już nie zostanie ponownie nagłośniona. Madrytczycy znaleźli sobie wobec tego inny cel, młodszy, droższy i co ciekawe bardzo dobrze znany ich menedżerowi.
Jak podaje Sport, Rojiblancos zainteresowali się Giovannim Simeone, synem obecnego menedżera klubu, Diego Simeone. Choć w pierwszej chwili ta plotka może zakrawać o skrajny nepotyzm, staje się dużo bardziej obiektywna, kiedy przyjrzymy się bliżej postaci syna. Młody Simeone ma za sobą świetny sezon w barwach Fiorentiny. W zeszłym sezonie ustrzelił 15 goli i dołożył do nich 5 asyst. Bardzo przyzwoity wynik, biorąc pod uwagę, że był to jego pierwszy sezon w barwach Violi.
Nie możemy się więc dziwić, że przykuł on uwagę Atletico, niezależnie od tego, kto jest jego ojcem. Uzupełnienie składu takim zawodnikiem wydaje się bardzo rozsądnym posunięciem. Takim przymiotnikiem nie można za to określić ceny, jaką Viola sobie za niego życzy. Włosi chcą dostać za swojego napastnika ponad 40 milionów euro. Rok temu kupowali go z Genoi za zaledwie 15 baniek, a Argentyńczyk nie zaliczył tak wyśmienitego sezonu, żeby nagle potroić swoją wartość. Simeone, który na szczęście dla Atletico, podejmuje decyzje przy użyciu chłodnej głowy, a nie gorącego serca, powinien kontakty z synem ograniczyć tylko do spotkań rodzinnych, ponieważ takie pieniądze, to znaczna przesada, nawet jeśli mówimy o własnym dziecku.