Oficjalnie: La Liga poza granicami Hiszpanii
Futbol staje się w coraz większym stopniu biznesem niż sportem. Nie mogliśmy się spodziewać niczego innego, od momentu, kiedy stał on się profesjonalny, a pewne osoby zaczęły na nim zarabiać. Teraz generuje on coraz więcej pieniędzy. Akurat europejska piłka nożna bardzo długo pozostawała bastionem klasycznego ducha sportu, sprzeciwiając się tym najbardziej bezczelnym ofertą marketingowym. Wiadomo, pojawiali się sponsorzy, których marki pojawiały się w nazwach lig czy klubów, ale nie ingerowali oni bezpośrednio w sam rozgrywki, tak jak to miało miejsce za oceanem, w NBA lub NFL chociażby. Te piękne czasy mamy jednak już za sobą.
Wszystko przez ligę hiszpańską. Włodarze La Liga zdecydowali się na podpisanie bardzo kontrowersyjnej umowy z korporacją Relevent. Obie instytucje sygnowały piętnastoletnią umowę współpracy, w której najważniejszych punktem jest rozgrywanie meczów ligowych poza granicami Hiszpanii. Tak, zgadza się. Nie mówimy tu o spotkaniach towarzyskich czy jakichś tam śmiesznych turniejach. Zwyczajne mecze ligowe mają mieć teraz miejsce na boiskach w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Nie wiadomo, ile Hiszpanie zainkasowali za tę umowę, ale skoro zgodzili się na przerwanie swojej wieloletniej tradycji, musiała być to bajońska kwota.
Może nie jestem zszokowany, bo wiedziałem, że prędzej czy później jakaś organizacja się na to zdecyduje, ale jest mi po prostu przykro. W Europie futbol nie był tak komercjalizowany jak za Oceanem. Tam już od dawna rozgrywa się spotkania ligowe w różnych dyscyplinach poza granicami kraju, ale to Amerykanie. Sądziłem, że na Starym Kontynencie poczucie pewnych wartości jest większe, a okazuje się, że jest takie samo, po prostu jest nieco więcej warte. Nie muszę chyba mówić, że La Liga niesamowicie straci na tym sportowo, ponieważ weekendowy wypad do Stanów nie może odbić się pozytywnie na formach piłkarzy, którzy będą borykali się z jet lagiem. Tamte spotkania będą miały więcej wspólnego z cyrkiem, niż piłką nożną, a ja osobiście na cyrk czuję się już nieco za stary.