Sevilla w pogoni za skrzydłowym
Hiszpanie nie poszli w ślad Włochów i Anglików. Postanowili nie zabierać sobie czasu na transfery. Uznali, że rozpoczęta liga kompletnie nie przeszkadza w ich przeprowadzaniu, a okres na ich finalizowanie będzie zamykał się standardowo wraz z końcem sierpnia. Oznacza to, że mają oni jeszcze całkiem sporo czasu, ale nie zamierzają go marnować tylko po to, by przez ostatnie godziny okienka harować jak głupi. Jednym z klubów, który jeszcze bardzo poważnie myśli o kolejnych wzmocnieniach jest Sevilla. Andaluzyjczycy potrzebują sprowadzić jeszcze jednego skrzydłowego i już takowego sobie upatrzyli.
Jak podaje La Stampa, Andaluzyjczycy mają zamiar sprowadzić Iago Falque'a. Skrzydłowy jest jeszcze zawodnikiem Torino, które notabene nie jest do końca zbyt chętne, by go oddawać. Nie ma się co dziwić. Hiszpan zanotował w zeszłym sezonie świetne rozgrywki. Ustrzelił w lidze 12 bramek, do których dołożył jeszcze 8 asyst. Był najlepszym snajperem Torino. Mniej goli od niego zdobył nawet Andrea Belotti.
W związku z tym nie może być on tani. Sevilla ma być skłonna zapłacić nawet do 20 milionów euro. Jeśli Hiszpan faktycznie miałby tyle kosztować, stałby się drugim najdroższym, po Luisie Murielu, zawodnikiem tego klubu. Nie jest jednak powiedziane, że Turyńczycy nie zażądają jeszcze większej sumy. Wtedy jednak trzeba będzie bardzo poważnie zastanowić się nad zasadnością tego transferu, ponieważ przepłacanie nie jest czymś, z czego kojarzymy Sevillę. Andaluzyjczycy mają co prawda zaoszczędzone trochę pieniędzy które dostali od Romy za transfer N'Zonziego, ale nie oznacza to, że trzeba je momentalnie wydawać na innego zawodnika.
W kwestiach czysto piłkarskich Falque świetnie pasowałby do zespołu. Jest Hiszpanem, więc nie miałby problemów z aklimatyzacja, a Andaluzyjczycy lubią wykorzystywać w swoich atakach wybuchowych skrzydłowych, a Iago właśnie do takich należy. Hiszpanowi mogłoby się grać w Sevilli o tyle wygodniej, że nie musiałby skupiać się również na strzelaniu goli, bo od tego są już tam ludzie. W Turynie musiał być człowiekiem - orkiestrą, w Hiszpanii nie byłoby to koniecznie. Wszystko sprowadzi się więc do ceny i odpowiedniego zastanowienia się nad jej słusznością.