Kapitanowie La Liga stawiają kosy na sztorc!
Jakiś czas temu do informacji publicznej wypłynęła bardzo niepokojąca dla piłki nożnej informacja. Mianowicie, Primera Division podpisała umowę z amerykańską korporacją Relevent. Nie był to jednak zwykły kontrakt sponsorski, ponieważ zawarto w nim jeden bardzo istotny zapis. Mówił on o tym, że od przyszłego sezonu, do końca trwania umowy, czyli przez nadchodzące 15 lat, kilka ligowych spotkań hiszpańskiej ekstraklasy będzie rozgrywanych w Stanach Zjednoczonych. Dobrze przeczytaliście, chodzi o spotkania ligowe, a nie jakieś promocyjne mecze towarzyskie, które mają miejsce w okresie przygotowawczym. Informacja ta oczywiście wstrząsnęła europejskim futbolem, bo dla nas to przesada i szczyt komercjalizacji, choć w USA to w zasadzie normalka. My jednak przywiązujemy większą wartość do futbolu, jako sportu,a nie jako biznesu. Przede wszystkim uważają tak sami piłkarze, którzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.
Dziś ma dojść do spotkania władz ligi z delegacją wszystkich kapitanów drużyn Primera Division. Zostało ono ustalone z inicjatywy samych piłkarzy, którzy absolutnie nie zamierzają grać spotkań o stawkę za Oceanem. Specjalnie oświadczenie wydał również Związek Zawodowy Piłkarzy, który stwierdził, że La Liga dba tylko o swoje interesy, a ma gdzieś opinię piłkarzy. Dodał również, że zarząd ligi nie wziął pod uwagę nie tylko zdrowia piłkarzy, ale również odczuć klubów i kibiców, gdyż wszyscy zgodnie są przeciw tym zmianom.
Trudno stwierdzić, jakie decyzje zostaną podjęte po tej rozmowie. Umowa z Relevent została już podpisana, a zerwanie jej prawdopodobnie kosztowałoby majątek, na który La Liga nie jest sobie w stanie pozwolić. Być może uda się ją renegocjować tak, by spotkania w Stanach Zjednoczonych były jedynie pokazowymi meczami, a nie wliczały się do ogólnego rozrachunki w tabeli. Trzeba by było też ustalić ich stosowny termin, ponieważ piłkarze nie zamierzają ich rozgrywać w trakcie sezonu. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że z umową nie da się nic zrobić. Co wtedy? Czy kluby zbojkotują dane mecze i po prostu na nie nie polecą? Wtedy prawdopodobnie dostałyby od ligi karę, od której odwołałyby się do Trybunału Arbitrażowego i w efekcie rozgrywki nie toczyłyby się na murawie, a w sądzie. Nie taki futbol chcemy oglądać.