LaLiga part 2/38
Z lekkim poślizgiem wpadamy na footrollowe tereny z zapowiedzią 2. kolejki LaLiga, ale spokojnie, nie martwcie się, to tylko taki zabieg. Nie wiemy co prawda, czemu miałby służyć, ale zawsze jest dobra pora na wprowadzanie innowacji. Przyjrzymy się temu, co w ten weekend będzie się działo na hiszpańskich boiskach z pominięciem tych dwóch ogórkowych meczów, które już za nami.
No, bo umówmy się, ale pojedynki Getafe z Eibarem nie należą do najistotniejszych meczów w historii futbolu, a i Leganes z Realem Sociedad, choć jest spotkaniem ciekawiej wyglądającym, również losów tego świata nie odmieni. No tym bardziej że to dopiero początek sezonu, więc na dobrą sprawę jeśli zaczęlibyście śledzić poczynania jakiejś ligi tak od połowy września, to bez problemu bylibyście w stanie nadrobić to, co straciliście i bylibyście na wygranej pozycji! Bo wiedzielibyście, co w trafie piszczy, na czym się skupiać i tak dalej. Ale dobra, do rzeczy.
W LaLiga trzeba patrzeć przede wszystkim na trzy największe drużyny, a przyczyn takiego stanu rzeczy chyba nie muszę nikomu opisywać. Barcelona, Real, Atletico - kolejność przypadkowa. Cała trójka w ten weekend będzie mierzyć się z drużynami, z którymi po prostu nie wypada im utracić punktów, tym bardziej na samym początku sezonu. Barcelona uda się na tereny Realu Valladolid, który jak na - w teorii - najsłabszego beniaminka przystało, dysponuje najsłabszą kadrą w całej lidze. Mają co prawda punkt, trzeba ich za to pochwalić, ba, nawet zachowali czyste konto, bo na inaugurację grali z zawsze potężną Gironą, która oddała cały jeden strzał celny na ich bramkę. Czyli połowę z tego, co Valladolid oddał w całym tamtym meczu w ogóle. Srogi gracz ten Real, a Barcelona Realów nie lubi, tym bardziej że w ostatnim meczu między tymi drużynami - 8 marca 2014 roku - Pucela pokonali Blaugranę 1:0. Bramkę strzelił wtedy nijaki Fausto Rossi, obecnie występujący w lidze rumuńskiej w klubie zwanym Craiova (nie mylić z Cracovia), który powoził się nawet po europejskich pucharach i to nie byle gdzie - rok temu odpadł w eliminacjach z Milanem, teraz w RB Lipsk. Skład Valladolid jest wyceniany na niecałe 30 mln euro, czyli mniej niż Barcelona zapłaciła za Andre Gomesa i nawet Legia jest wyceniana na więcej. Sami dopiszcie sobie scenariusz tego meczu. Jak drużyna wyceniana na mniej niż Legia może być poważna? A nie, chwila...
Real Madryt również zagra na wyjeździe i będzie to bardzo nieprzyjazny teren, ponieważ Królewscy udadzą się do... KATALONII! Ich rywalem będzie zeszłoroczny, bardzo sympatyczny beniaminek z Girony, który rozgrywa dopiero swój drugi sezon w historii na tym szczeblu rozgrywkowym. Z doświadczenia wiem, że takie drużyny po fantastycznej, historycznej kampanii w elicie (w tym przypadku miejsce nr 10) notują niesamowity zjazd i do ostatniej kolejki walczą o swój byt, niejednokrotnie go przegrywając i znikając z piłkarskich krajobrazów niczym obietnice wyborcze po wyborach samorządowych. Girona to fajne słodziaki, ale nie można patrzeć optymistycznie na zespół, który na dzień dobry remisuje ze wspomnianym Realem Valladolid u siebie 0:0, oddając jeden strzał celny. To jak oni chcą zagrać z Realem, ale Madryt? Na ich korzyść może działać to, że Królewscy jeszcze nigdy nie wygrali na ich stadionie i do tej pory przerżnęli wszystkie mecze, które tam rozgrywali! Czyli jeden, w zeszłym sezonie, 1:2, choć prowadzili 1:0. Podopieczni Julena Lopeteguiego mają swoje problemy, ale nieważne co by się w ich szeregach nie działo, nie można obstawiać innego rezultatu niż wygrana ekipy ze stolicy. Czy będzie to ładne i przyjemne 5:0? Nie wiem, dobrze by dla nich było, ale jeśli nie wrócą do Madrytu z kompletem punktów, będzie można się z nich śmiać i śmiać. W co szczerze wątpię.
Ostatnim z wielkiej trójki jest rzecz jasna madryckie Atletico, które po bardzo wymagającym wyjeździe do Valencii los sparował z beniaminkiem z Rayo Vallecano. Faworyt, jak w dwóch wyżej opisanych przypadkach, jest tutaj oczywisty i nie ma co nawet nad tym dywagować. Atleti zremisowało w pierwszej kolejce po przyzwoitym spotkaniu i kolejna strata punktów byłaby nie do pomyślenia, tym bardziej z takim potencjałem ofensywnym, jakim dysponują - Costa, Griezmann, Lemar... Kalinić... Rayo musi zostać klepnięte, tym bardziej że od czasu, gdy zaczęło pojawiać się w elicie - czyli od 2011 roku - Atletico przegrało z nimi tylko raz i to jeszcze na wyjeździe. Oprócz tego beniaminek już na dzień dobry pokazał, że bramki tracić potrafi, bo na własnym terenie uległ Sevilli aż 1:4, więc wydaje się idealnym celem dla drużyny prowadzonej przez Diego Simeone.
Jednak hitem tego weekendu w LaLiga będzie bez wątpienia starcie Sevilli oraz Villarrealu, czyli siódmej i piątej drużyny poprzedniego sezonu. Historia pokazuje, że gole w meczach tych zespołów padać lubią, a jedynym takim wyjątkiem był sezon 2016/17, kiedy zarówno na jesień, jak i na wiosnę susza zaskoczyła rolników i przywiozła dwa bezpłodne 0:0. Zdecydowanie lepiej w pojedynkach tych ekip radzi sobie Sevilla, która z 17 ostatnich meczów przegrała zaledwie dwa. Żółta Łódź Podwodna ewidentnie nie ma szczęścia do klubu ze stolicy Andaluzji. Gorzej także rozpoczęła ten sezon, bo przegrała na własnym stadionie, na którym w zeszłym sezonie głównie wygrywała, z Realem Sociedad 1:2, choć przewaga była oczywiście po jej stronie. No, ale od czego ma się w swoich szeregach powracającego po siedmiu latach Santiego Cazorle? Może w niedzielę coś zdziała? W Sevilli humory na pewno dużo bardziej dopisują, bo jak już wyżej napisałem, udało im się odnieść bardzo przekonujące inaugurujące zwycięstwo 4:1 ze słabiakami z Rayo. Cieszyło ono na pewno podwójnie, dlatego że w tej samej kolejce srogie buły dostał Real Betis, który przegrał z Levante aż 0:3 - off top, derby Sewilli już w trzeciej kolejce! W każdym razie faworytem niedzielnego pojedynku, o którym teraz piszę, jest na pewno zespół gospodarzy, który co prawda odczuł na swojej skórze letnie okienko transferowe, ale wciąż jest mocny i przede wszystkim gra u siebie. Czy Villarreal przełamie złą passę meczów przeciwko Palanganas? Nie wiem, skąd mam wiedzieć?
Komplet meczów 2. kolejki LaLiga prezentuje się następująco:
Getafe 2:0 Eibar
Leganes 2:2 Real Sociedad
Alaves vs Real Betis, sobota, 18:15
Atletico vs Rayo, sobota, 20:15
Valladolid vs Barcelona, sobota, 22:15
Espanyol vs Valencia, niedziela, 18:15
Girona vs Real Madryt, niedziela, 22:15
Sevilla vs Villareal, niedziela, 22:15
Levante vs Celta Vigo, poniedziałek, 20:15
Athletic vs Huesca, poniedziałek, 22:00