Promes jednak przyjedzie na zachód, ale trochę bardziej zachodni
Quincy Promes co prawda nigdy nie był zapowiadany na drugiego Arjena Robbena, ale w Holandii bardzo na niego liczyli. Miał grać sobie w jakimś czołowym europejskim zespole i stanowić o sile Oranje. Jakoś tak wyszło, że młody Promes zamiast wyjechać na zachód w poszukiwaniu klasowego zespołu, wybrał wschód i znalazł się w Moskwie. Tam oczywiście grał dobrze, ale siłą rzeczy nie mógł przyciągać do siebie tylu widzów i wielbicieli, ponieważ tamtejsza liga nie ma zbyt wielu fanów poza granicami kraju. W pewnym momencie Promesem mogli zachwycać się więc już tylko gracze FIFY, którzy chętnie używali go w swoich składach, gdyż z powodu klubu, w którym grał, był tańszą alternatywą dla innych skrzydłowych. Teraz w końcu ma się to zmienić.
Bardzo dużo mówiło się bowiem o tym, że Quincy Promes odejdzie do AS Monaco. Monakijczycy mieli już poczynić wstępne zakusy i nawet dogadać się odnośnie sumy odstępnego. Ta miała wynosić jedyne 20 milionów, które wydawały się promocją, jeżeli założylibyśmy, że Promes zacznie grać na miarę swojego potencjału. Wydawało się, że transfer jest kwestią godzin, ale klub z Księstwa za bardzo skupił się na finalizowaniu transakcji Benjamina Henrichsa i ktoś sprzątnął im Holendra prosto sprzed nosa.
Jak podaje Sport Express, tym kimś miałaby się okazać Sevilla. Andaluzyjczykom z kolei w ostatniej chwili z rąk wyrwano Mariano Diaza. Rozwścieczeni tym Hiszpanie mieli przypuścić zmasowany atak na rynek transferowy, którego efektem jest przechwycenie Promesa. Podobno Sevilla przebiła ofertę Monaco o cały 1 milion euro. Nie wiadomo jednak nic o kontrakcie. Nie podana jest długość, choć możemy przypuszczać, ze będzie to 5 lat, ani szacowana tygodniówka.
Przez brak tych konkretów zaczynam powątpiewać w prawdziwość tej informacji. Wydaje mi się, że sprawa wcale nie jest tak przesądzona, jak podaje Sport Express. Sevilla być może faktycznie włączyła się do walki o Holendra, ale w niej faworytem wciąż pozostaje AS Monaco. Oba kluby mają już tylko kilkadziesiąt godzin na dogadanie się ze Spartakiem, więc ktokolwiek miałby go pozyskać, musi się po prostu spieszyć.