Koszmar. Rekord hańby pobity!
Real pobił rekord minut bez zdobytej bramki w całej swojej historii... Miało być spokojne przełamanie, miał być mecz pod kontrolą, miały być w końcu gole. Gole były, ale więcej padło dla ekipy Levante, a zafundował je im Raphael Varane.
FATALNIE. Znowu. Wszystko było fatalne, wyjściowa jedenastka była fatalna, obrona była fatalna, Courtois był fatalny, gra była fatalna. Jedyne, na co Real nie mógł narzekać, to standardowy brak szczęścia. Słupki, poprzeczki, piłka na linii bramkowej, kolejny bramkarz rozgrywający z Królewskimi mecz życia... To wszystko się zdarza nagminnie, jednak wydaje się, że jeśli Los Blancos przyspieszyliby swoją grę, nie daliby pechowi szans na to, żeby zabierał im punkty.
Na ławce mecz rozpoczęli m. in. Gareth Bale, Karim Benzema i Toni Kroos, w formacji przedniej ujrzeliśmy Marco Asensio, Mariano Diaza i Lucasa Vazqueza, w środku zamiast Niemca wyszedł Isco. Zestawienie eksperymentalne, tak jakby trzeba było oszczędzać się przed meczem z Viktorią Pilzno na kiju...
Przebieg meczu:
-Kick off;
-Wybitnie wysoki pressing Levante;
-Fatalne zachowanie Varane'a i Courtoisa, 0:1;
-Varane dotyka piłki dłonią na granicy pola karnego, VAR, karny, 0:2, minęło 13 minut;
-Real posiada piłkę i prowadzi grę w ślimaczym tempie;
-Interwencje życia Oiera, bramkarza Levante;
-ślimacze tempo i rzuty rożne
-poprzeczka Casemiro i dobicie Asensio po spalonym, VAR cofa bramkę;
-nieuznany po VAR gol Levante;
-Gwizdek;
-REKORD MINUT BEZ ZDOBYTEJ BRAMKI W CAŁEJ HISTORII ISTNIENIA REALU MADRYT;
-wchodzi Bale, chwilę później Benzema i Ceballos;
-dalej męczenie ślimaka;
-gol Marcelo;
-Mariano dobija z metra, ale jest na spalonym;
-Kurtyna;
-Płacz;
Nie odebrałem żadnych pozytywnych sygnałów z boiska, to najgorszy Real Madryt, jaki dane było mi oglądać. Strach pomyśleć, co może zdarzyć się za tydzień.