No tak średnio bym powiedział
Wybaczcie mi dwie rzeczy. Pierwsza to ta, że czytacie ten tekst dopiero dzień po meczu - siła wyższa, też jestem tylko człowiekiem. Druga rzecz, wybaczcie mi, że będzie dzisiaj troszkę więcej o Messim. Albowiem pewne kwestie nie mogą zostać pominięte. Niemniej jednak zapraszam do lektury.
Po kilku spotkaniach bez wyraźnego, bądź w ogóle jakiegokolwiek, zwycięstwa, Barcelona przystąpiła dzisiaj do meczu bardziej naładowana niż ostatnio. Wpływ na to mógł mieć też sam Ernesto Valverde, który chyba poczuł ostrze noża na swoim gardle. Dlatego więc zdecydował się nie kombinować za wiele, wystawiając skład z formacją 4-3-3 z Busquetsem, Rakiticiem i Arthurem w pomocy. Przed samym spotkaniem wielu się zastanawiało, jak to się uda Barcelonie z dwoma dostępnymi środkowymi obrońcami, w tym z Pique w trakcie intensywnego wylewu... Przed pierwszym gwizdkiem Javier Saviola wręczył jeszcze Messiemu statuetkę dla najlepszego zawodnika miesiąca. Kolejna bezsensowna nagroda, której i tak już pewnie nie ma gdzie postawić, ale przejdźmy do właściwego przebiegu spotkania, gdzie król mógł być tylko jeden - Marc-Andre ter Stegen.
Nie ma tu co kombinować nad wymyślnym początkiem, albowiem nie minęło 120 sekund, a Coutinho po podaniu od obviously Messiego ściąga piłką pajęczynę z bramki Vaclika, który w tej akcji był absolutnie bez szans. Barcelona, jak widać, narzuciła rywalowi swój styl gry i pewnie starała się podwyższyć prowadzenie, co nie do końca się udało. Wręcz przeciwnie, bo po bardzo ładnej kontrze piłka odbiła się od słupka po strzale Arany. Stare chińskie przysłowie mówi, że niewykorzystane szanse lubią się mścić i w 12. minucie bramkarza Sevilli pokonał nie kto inny jak Leo Messi. I tutaj kończą się dobre wiadomości, ponieważ Argentyńczyk przed przerwą musiał opuścić boisko po niefortunnym upadku. Jego występ na El Classico jest więc wykluczony, a mówi się nawet o złamaniu ręki.
Po przerwie Barcelona postanowiła pójść za ciosem. Suarez został sfaulowany przez bramkarza, po czym pewnie wykorzystał podyktowany rzut karny. W międzyczasie ter Stegen wyczyniał istne cuda w bramce. Gdyby nie on, ten mecz skończyłby się pogromem dla Sevilli. Zdecydowanie jest to jeden z 3 najlepszych bramkarzy na świecie. W 79. minucie szczęście jednak opuściło Niemca i musiał on uznać wyższość Sarabii który przynajmniej załatwił Andaluzyjczykom honorowe trafienie. To jednak na nic, bo w 88 minucie czwartą bramkę zdobył Ivan Rakitić. W doliczonym czasie gry Sevilla zdobyła swoje drugie trafienie, ustalając końcowy wynik.
Nie możemy patrzeć optymistycznie na nadchodzący klasyk bez Messiego. Jednak patrząc na obecną formę Realu, może to być pierwszy taki hit, w którym przegrają obie drużyny.