El Clasico - #Wspominki
Jeśli należycie do naszej facebookowej grupy To Tylko Piłka Nożna (wcześniej znanej pod nazwą „Stajnia DissBlastera”), to dobrze wiecie, że dominują u nas tzw. Wspominki, czyli przypominanie najbardziej interesujących zdarzeń w historii piłki nożnej. Specjalistą pod tym względem jest Rafał Majchrzak, ale tym razem zajmę się tym ja. Skupię się na najciekawszych meczach w historii starć pomiędzy Realem Madryt a FC Barceloną. Oczywiście wybór będzie mocno subiektywny.
Od razu zaznaczam, że skupiam się na okresie mojego kibicowania Los Blancos, czyli od roku 2002 do dnia dzisiejszego. Uprzedzając też trochę treść tego artykułu - wszystkie wymienione spotkania odbyły się w ostatniej dekadzie. Bez zbędnego przedłużania, czas rozpocząć przedstawianie meczów, które najbardziej zapadły mi w pamięci.
Real Madryt 4:1 Barcelona (07.05.2008)
Mecz, który pamiętam głównie z jednego powodu - szpaleru w wykonaniu Blaugrany. To były jeszcze czasy, gdy okazywanie sobie szacunku było chlebem powszednim. Był to również okres schyłkowy Franka Rijkaarda w roli trenera Dumy Katalonii i dzień po klęsce Joan Laporta ogłosił rozstanie z holenderskim szkoleniowcem. To był też pierwszy sezon Jerzego Dudka w roli rezerwowego bramkarza Królewskich. Przed tym sezonem zamknięto pierwszy rozdział pod tytułem "Galacticos" znany również jako "Zidanes y Pavones", a z ekipą ze stolicy Hiszpanii rozstali się wówczas Roberto Carlos, David Beckham oraz ten, który miał być pomostem pomiędzy gwiazdami a wychowankami, czyli Francisco Pavón. Motorem napędowym dla drużyny Bernda Schustera była kolonia holenderska - Wesley Sneijder, Arjen Robben oraz Ruud Van Nistelrooy. Ci dwaj ostatni gracze zapisali się w wspomnianym meczu jako zdobywcy goli dla Królewskich. Oprócz tego na listę strzelców wpisali się Raúl, a także Gonzalo Higuaín. Honorowa bramka dla gości była autorstwa Thierry'ego Henry.
Real Madryt 2:6 FC Barcelona (02.05.2009)
Niespełna rok później role odwróciły się i to diametralnie. To był pierwszy sezon Pepa Guardioli w karierze trenerskiej Katalończyka, a jego zadaniem było posprzątanie Stajni Augiasza, którą pozostawił za sobą jego poprzednik. Zrobił to w sposób imponujący. Podziękował za współpracę tak ważnym ogniwom jak Lilian Thuram, Ronaldinho czy Deco, a w ich buty weszli młodzi-gniewni, czyli Gerard Pique, Andres Iniesta, Bojan Krkić, Sergio Busquets czy Pedro Rodriguez. Najdłuższy staż ze wszystkich wymienionych przeze mnie piłkarzy miała legendarna "ósemka", która już wtedy pełniła rolę wicekapitana. Sezon 2008-2009 był dla Realu Madryt porażką pod każdym względem. Najgorszy okres to była zima, gdy co chwila wybuchały skandale. Najpierw cała spirala zdarzeń rozpoczęła się od niefortunnych wypowiedzi Bernda Schustera, które kosztowały go posadę trenera Realu Madryt. Nikt o zdrowych zmysłach nie mówi publicznie o tym, że Real Madryt nie ma szans w pojedynku z FC Barceloną, nawet jeśli nie ma jakiejkolwiek przesłanki, by wierzyć inaczej. Niemiec postąpił głupio i zapłacił za to srogą cenę. Jego zastępcą był Juande Ramos, który wcześniej prowadził zespół Tottenhamu. Ten ruch okazał się być strzałem w dziesiątkę, bo za rządami tego trenera Królewscy byli w stanie zdobyć 52 punkty na 54 możliwe. Seria skończyła się w najgorszym możliwym momencie, bo właśnie na majowym El Clasico. Ostatecznie Królewscy ten sezon zakończyli z dziewięciopunktową stratą do Dumy Katalonii. Aha, trzeba jeszcze wspomnieć o drugim skandalu, który wybuchł na początku 2009 roku. Otóż Ramón Calderón został oskarżony przez dziennik "Marca" o fałszowanie wyborów na prezydenta klubu i pod naciskiem mediów zrezygnował z piastowania funkcji. Vicente Boluda został p.o. prezydenta Królewskich, a po zakończeniu sezonu Florentino Perez ponownie objął stery w klubie i rozpoczęto etap "Galacticos 2.0".
Barcelona 5:0 Real Madryt (29.11.2010)
Półtora roku później nastąpiła kolejna i chyba jeszcze większa kompromitacja dla Realu Madryt. To były pierwszy Klasyk pod wodzą Jose Mourinho i wszyscy wieszczyli, że Portugalczyk będzie w stanie rywalizować z fenomenalną w tamtym czasie Barceloną jak równy z równym. Niestety Blaugrana przypominała wówczas walec, który rozjeżdża każdego bez wyjątku i tak było tego listopadowego wieczoru 2010 roku. Nie pozostawiła złudzeń, kto w tamtym czasie był lepszym zespołem. Co najbardziej zapada w pamięć po tym starciu? Jeden gest, który dla Madridismo jest niczym koszmar - "La Manita" w wykonaniu Gerarda Pique. Dowód ostatecznej dominacji nad Realem Madryt.
FC Barcelona 3:2 Real Madryt (17.08.2011)
Za czasów "The Special One" brutalność podczas El Clasico była na porządku dziennym. Nikogo to nie dziwiło, ale jednocześnie każdy był zniesmaczony tym, co wyprawiały oba zespoły. Męczyło również nawarstwienie się tych spotkań, które w tamtym momencie zupełnie nie przypominały święta piłkarskiego. Real Madryt praktycznie za każdym razem kończył te spotkania w osłabieniu, ale nadal za główny cel stawiał sobie przeszkadzanie przeciwnikom w graniu w piłkę. Cieszy, że są to już zamierzchłe czasy, które najprawdopodobniej nigdy nie powrócą.
Real Madryt 2:1 FC Barcelona (16.04.2014, Copa del Rey)
Finałowe starcie o Puchar Króla jest wyjątkowe ze względu na jeden pojedynek. Chyba każdy pamięta sprint Garetha Bale'a, który w mgnieniu oka uciekł Markowi Bartrze. Walijczyk był głównym bohaterem tego meczu i fenomenalnym zastępcą dla nieobecnego Cristiano Ronaldo, który to spotkanie opuścił z powodu kontuzji. Radość Portugalczyka po strzelonym golu wygląda tak, jakby on sam był strzelcem tej bramki.
FC Barcelona -:- Real Madryt (28.10.2018)
Czego spodziewać się po jutrzejszym meczu? Trudno wyrokować. Początek sezonu był dla obu zespołów drogą przez mękę, ale z bólem serca przyznaję, że to drużyna Ernesto Valverde wraca na właściwe tory, a posada Julena Lopeteguiego wisi na włosku. Ewentualna porażka może przesądzić o losie byłego selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. Głównym nieobecnym będzie oczywiście Leo Messi, ale Królewscy również mają swoje problemy. Przede wszystkim brakuje ognia w akcjach ofensywnych. Marco Asensio jedzie nadal na opinii "młodego zdolnego" i nie widać jakichkolwiek efektów dodatnich dla drużyny, Gareth Bale o dziwo jest zdrowy, ale można po nim spodziewać się absolutnie wszystkiego, a Karim Benzema zgasł po bardzo dobrym początku sezonu. Niemniej warto obejrzeć ten mecz - emocje gwarantowane (w końcu to nie jest zwyczajny mecz!), a na boisku po raz pierwszy od 2007 roku zobaczymy piłkarzy, co do których nie mamy wątpliwości, że są zwyczajnymi ludźmi, a nie kosmitami.
[ZOBACZ TEŻ: Neymar - chciał wyjść z cienia, a nie wyjdzie z grupy :P]