Więcej szczęścia niż rozumu
Czasami zdarzają się mecze takie sobie, jak np. ostatnie mecze reprezentacji Polski. Czasami zdarzają się mecze wybitne, jak ostatnie El Classico. Czasami zdarzają się też takie mecze, przy których przestajesz się skupiać na grze, a jedynie słuchasz, czy aby komentator nie podniósł głosu, wtedy w 90% przypadków macie w głowie "...myślałem". I o takim meczu dzisiaj postaram się Wam opowiedzieć. Zapraszam.
Copa del Rey, Puchar Króla, to turniej który raczej nie przyciąga przed telewizor miliony widzów. Śmiem wątpić, że jedynie finał zbiera około kilkaset tysięcy obserwatorów. Toteż śmiem twierdzić, że spotkanie Leonesy z Barceloną w 1/16 finału tych rozgrywek, nie przyciągnęło więcej niż 54 widzów przed telewizor. A jeśli mam rację, to jestem jedną z tych osób. Ośmiele się również powiedzieć, że przynajmniej 50 osób zasnęło w trakcie tego spotkania. Ja nie zasnąłem, więc pozostałe trzy osoby to zapewne operatorzy kamer na stadionie w Leon. Czy było to wielkie widowisko, o którym będę pamiętać jutro? Niech odpowiedzią będzie mój niezbędny notes w którym zapisywałem sobie poszczególne punkty i żeby było wesoło, będę pisał słowo w słowo to, co mam w notesie i podrzucał do tego jakieś swoje przemyślenia. Lecimy.
Wysoki pressing gospodarzy
Tak. Ogórki z Segunda Division B bardzo mądrze wykorzystały fakt, że Barcelona bardzo nie lubi być pokonywana własną bronią. Co do zgrania w ekipie Valverde chyba mam coś napisane niżej, więc jak nie, to się tu wrócę i dopiszę. W każdym razie, Leonesa ruszyła bardzo odważnie, jak na równego sobie i za to należy im się bukiet oklasków.
Usypiająca gra Barcelony
Serio, musimy się cofać 10 lat wstecz? Ja już nie chcę oglądać pierdyliarda podań i utrzymywania się przy piłce przez 95% czasu gry. Piłka nożna idzie do przodu, staje się coraz bardziej dynamiczna, a tej dynamiki dzisiaj nie widziałem. Barcelona grała bardzo statycznie, na alibii, że większość z nich zna się mocno średnio i nie chcą wybiegać do przodu jakimś ekwilibrystycznym zagraniem. Z resztą, i tak bez tej ekwilibrystyki gracze gości grali totalny piach i tego nic nie zmieni.
9 minuta, pierwszy strzał CLE
Dobra no, nie chciało mi się pisać Cultural Leonesa to sobie skróciłem. Ważne jest jednak to, że przez 8 i pół minuty posiadania piłki, Barcelona nie zrobiła absolutnie nic, a tu taka Kulturalna Leonesa korzysta z reszty czasu, kilka podań do przodu cyk myk pyk, obrona się gubi i mamy pierwszy strzał na bramkę Cillessena, aczkolwiek nie sprawił mu ten strzał, problemu. Czerwona lampka się świeci.
12 minuta, drugi strzał, Cillessen ledwo broni
Nie minęło 180 sekund po pierwszym strzale, a tu już drugi i Jasper musiał wyciągnąć się jak długi, żeby obronić ładny strzał po ziemi. Czerwona lampka nakurwia po oczach fest.
Po kwadransie Leonesa lepsza, 2-0 w strzałach
Nic dodać, nic ująć. Po prostu sobie podsumowałem poprzednie dwa punkty.
Agresywna gra Leonesy
Nie mam pojęcia, ile zawodników tam jest fanami angielskiej Premier League, która słynie z fizycznej gry, ale zgaduję że dużo, bo gospodarze raz po raz bezczelnie tłamsili wątłych Blaugrańczyków, przez co już w 25 minut, na koncie Cultural było już 9 fauli. Brzydko.
Brak zgrania w obronie Barcelony
Miranda, Cuenca, Brandariz, Semedo. Zgaduję, że większość zna tylko tego ostatniego. Szczerze mówiąc, ja też. Od porzucenia projektu "Wychowankowie" kompletnie nie interesuje mnie drugi skład Barcelony. A właśnie z tego składu Valverde dał szansę pierwszej trójce na debiut. Jak wyszło? Ano nie wyszło. Brak absolutnie jakiegokolwiek zgrania między sobą, czy nawet między linią pomocy. Młode Wilki bardzo często gubiły się na swojej pozycji, co wykorzystywali gospodarze.
33 minuta, kontuzja Sampera
Nie dość, że nic nie wniósł, to jego jeszcze musieli znosić
Tutaj specjalnie pominę sporą część drugiej połowy, ponieważ wyglądała ona identycznie jak pierwsza. Barcelona podaje, gubi piłki, cofa się, broni, odzyskuje piłki
Ousmane, tam są drzwi do lasu
Nie możesz kosztować ponad sto baniek i tracić co drugą piłkę którą dostaniesz. Masz przyspieszenie, drybling, wykończenie. Szkoda tylko, że nie masz chęci do gry. Ale to się niedługo odbije. Mam nadzieję
90, NARESZCIE
Raz w tym meczu, wyżej wspomniany koleżka się przydał. Żeby z rzutu wolnego skutecznie wrzucić na głowę wprowadzonego na boisko Lengleta. Lenglet - główka - brama. I mogę zrzucić z siebie zbędny kamienny balast z serca. A było już tak blisko od kompromitacji. Już miałem pisać o najniższym wymiarze kary, ale według mnie, ta bramka była farfoclem który wisiał w powietrzu od 20 minuty.
No i w sumie koniec. Mecz był mocno 3/10 i do zapomnienia.Nie wiem nawet, czy pokuszę się na rewanż w Barcelonie, ale jeśli znowu będą takie ekstremalne eksperymenty, to chyba sobie odpuszczę. Anty-MVP tego meczu zostaje cała drużyna Blaugrana i pomysł Valverde, że to będzie dobra taktyka. Do widzenia.