To niezłe derby! Barcelona pozamiatała i wróciła na pozycję lidera

W derbach Barcelony faworyt jest oczywisty. Jednak dobrze wiemy, że derby rządzą się swoimi prawami, a każda drużyna grając na własnym stadionie stara się podwójnie. Nie można było zatem wykluczać, że Espanyol postawi się tej silniejszej Barcelonie. Tym bardziej, że "Blaugrana" już nie z takimi przegrywała w tym sezonie.

Składy:

• Espanyol: Diego Lopez - Javi Lopez, David Lopez, Duarte, Didac Vila - Hernan Perez (59. Leo Baptistao), Darder (74. Granero), Roca, Victor Sanchez - Melendo (63. Sergio Garcia) - Borja Iglesias
• Barcelona: Ter Stegen - Nelson Semedo, Pique, Lenglet, Alba - Rakitić (82. Denis Suarez), Busquets, Vidal - Messi, Suarez (79. Munir,) Dembele (68. Coutinho)

No to zaczynamy meczyk. Jaki może być początek? No czego można się spodziewać po Barcelonie? Ty do mnie, ja do Ciebie, tralalala... Ok, Espanyol odpowiedział kontrą, którą jednak zmarnował Borja Iglesias. Wiadomo jednak kto dominował i, że mogło być żmudnie, ale na szczęście jest on - Leo Messi. 17. minuta, rzut wolny i cyk, w okieneczko! Nowe - nie znałem... Barca prowadzi i jednak coś się dzieje. No to mecz rozkręcił się na dobre, minął moment od pierwszego gola, a tu kolejna mega sytuacja. Messi do Luisa Suareza, a ten w bramkarza. Urugwajczyk wykazał się kunsztem snajperskim na poziomie Karima Benzemy czy Nikoli Kalinića... albo po prostu Luisa Suareza z pierwszej połowy zeszłego sezonu. Mimo wszystko Barcelona długo nie czekała na drugą bramkę. Wygląda na to, że Ousmane Dembele grając na Xboxie ćwiczy celność, bo jego strzał z 26. minuty był perfekcyjny!

Gospodarze wreszcie wzięli się do roboty. Mieli całe multum rzutów rożnych i... uparli się na rozgrywanie ich na krótki słupek. Domyślacie się jaki był tego efekt? Podpowiem, że podobny jak przy "nowatorskich" rozpoczęciach od środka Olympique Marsylia w tegorocznym finale Ligi Europy i przy długich wrzutach z autu naszej reprezentacji w meczu z Włochami. Mimo to okazję mieli, udało im się posłać wybitą piłkę na głowę Victora Sancheza.Marc Andre ter Stegen musiał się wreszcie trochę wysilić. "Blaugrana" ruszyła dalej do ataku... Messi do Suareza, a ten w słupek! Argentyńczyk bardzo chciał zaliczyć asystę, ale kolega z zespołu mu nie pomagał.

Moment później cuda w wykonaniu Diego Lopeza, który w ciągu jakichś dwóch minut bronił dwa strzały dobijane po dwa razy! Działo się to wszystko tak szybko, że nawet nie można było się zorientować kto strzelał. Łatwiej było się zorientować, że Diego Lopez mimo braku wsparcia ze strony kolegów z obrony wiedział "jak ma bronić, kiedy ich jest więcej". W 41. minucie Hernan Perez był blisko - jego strzał głową przeleciał tuż nad poprzeczką. Myślałem, że w pierwszej połowie już nic ciekawego się nie zdarzy. Ale w samej końcówce okazało się, że ten Suarez to jednak nie taki słaby... Dostał podanie od Dembele i niemal z zerowego kąta posłał piłkę między nogami Diego Lopeza. Do przerwy 3:0 dla Barcelony i wszystko wskazywało na to, że już pozamiatane.

Druga połowa zaczęła się od prób zmiany wyniku przez gospodarzy, nadal jednak nie mogli zdziałać zbyt wiele. Ich największym sukcesem było to, że wreszcie inaczej rozegrali rzut rożny. Jeden z piłkarzy Espanyolu próbował strzelać tuż zza pola karnego, ale w efekcie Barca ruszyła z kontrą... Messi do Dembele, ten miał sporo miejsca, ale przekombinował, oddał więc piłkę Messiemu, który z ostrego kąta strzelił w bramkarza.

Coś zupełnie innego wydarzyło w 65. minucie, kiedy Messi znowu podszedł do rzutu wolnego. Czy ja naprawdę muszę mówić, co się wtedy stało? Wiecie, choćbym nie wiem jak chciał zarzucić coś Messiemu, to może i coś by się znalazło, ale na pewno nie to, że nie potrafi strzelać z rzutów wolnych. Po prostu kropnął drugi raz, a Diego Lopez mógł się tylko rzucić, żeby nikt mu nie zarzucił, że nie próbował. 3 minuty później trochę pograli gospodarze, ale znów nic nie zdziałali.

Ale urwał! pic.twitter.com/8foQ4zAE9w

— Daniel Kowalewski (@Kowal___30) 8 de diciembre de 2018

Tuż po tym na boisku pojawił się Philippe Coutinho, który powoli wraca do gry po kontuzji. Wystarczył mu moment, żeby narobić zamieszania. Dostał piłkę, trochę dryblingu i kolejna sytuacja Suareza, ale brak gola. W 73. minucie okazało się, że gospodarze też potrafią z wolnego. Co prawda nie mają Messiego, więc bezpośrednio się nie udało, ale Oscar Duarte trafił do bramki "z laczka" po dośrodkowaniu Sergio Garcii. Nawet sędzia się zdziwił, bo musiał użyć VAR-u. I po obejrzeniu powtórki stwierdził, że piłkarze Espanyolu jednak nie potrafią z wolnego i anulował gola.

W 81. minucie Nelsonowi Semedo przytrafił się kiks i gospodarze mieli znowu okazję dośrodkować na krótki słupek... Ale nie zrobili tego i w efekcie znów byli blisko zdobycia bramki. Ale w sumie to byli tak blisko tej bramki jak Sevilla wygranej z Valencią. 4 minuty później Leo Baptistao strzelał "z laczka", ale nawet nie był tak blisko. Ozdobą końcówki były popisy Messiego, który już nie strzelał, a dośrodkowywał z wolnych, ale to już mu tak dobrze nie wychodziło. Próbowali też trochę gospodarze, ale albo nie trafiali w bramkę, albo trafiali w obrońców Barcelony. Odpowiedzieć próbował wprowadzony z ławki Munir, ale został zatrzymany i wynik się już nie zmienił.

Tak więc Barcelona wygrywa 4:0 i wraca na pozycję lidera. Dla mnie osobiście nie jest to zaskoczenie. Nie liczyłbym na to, że Sevilla będzie mistrzem, Real to wiadomo, Atletico dość nieobliczalne, a Barcelona mimo tego, że trochę też to wydaje się faworytem. Tabela jest dość ciasna, a "Blaugrana" nie zawsze jest idealna i może jeszcze zaserwować parę przykrych niespodzianek, jednak wydaje się być faworytem do wygrania La Liga.

RCD Espanyol - FC Barcelona 0:4 (0:3)

Messi 17' 65' Dembele 26' Suarez 45'

No to jeszcze raz... oglądamy!!!

Biedne Papużki :) pic.twitter.com/wMwPNbH1Hs

— Daniel Kowalewski (@Kowal___30) 8 de diciembre de 2018

Autor

Marcin Szlawski

MarcinSzlawski