Ronaldo wbija szpilkę byłemu klubowi
Nie minęła jeszcze połowa obecnego piłkarskiego sezonu, a Cristiano Ronaldo udowadnia, że jego stare znajomości z Madrytu przestały mieć dla niego znaczenie. Dlaczego? Portugalczyk postanowił porównać swoje byłe otoczenie z tym, w którym się obecnie znajduje, czym wywołał niemałe zaskoczenie.
Po odejściu Portugalczyka z Realu Madryt mieliśmy już do czynienia z jego niezbyt koleżeńskimi zachowaniami. Zaczęło się od wyboru najlepszego piłkarza Ligi Mistrzów UEFA poprzedniego sezonu. W tym plebiscycie triumfował oczywiście Luka Modrić. Otoczenie Cristiano Ronaldo wręcz wylewało swoje żale w mediach społecznościowych, przyznając, że wyróżniony powinien zostać Portugalczyk. Zrobiła się mała afera, ale nie no, przecież wysłał sms-a, nie? Modrić próbując trochę podratować swojego byłego klubowego partnera, potwierdził, że otrzymał gratulacje od Ronaldo. Czemu nie zadzwonił? Czyżby połączenia z Turynu do Madrytu były za drogie? A dlaczego nie zjawił się na gali rozdania nagród?
To samo pytanie można było zadać kilka dni temu, kiedy to Luka Modrić odbierał kolejną nagrodę. Tym razem była to Złota Piłka. Sytuacja znów się powtórzyła, swoje niezadowolenie z werdyktu wyraziła m.in. siostra Portugalczyka, a on sam znów nie pojawił się na gali. Śmierdzi mi to trochę zazdrością.
Ronaldo się jednak nie zatrzymuje. Dziennikarze „La Gazzetta Dello Sport” i „Correiere Dello Sport” poprosili go o porównanie Turynu i Madrytu. Portugalczyk przyznał, że „obecnie współpracuje z najlepszą grupą, z którą kiedykolwiek grał”. Ponadto dodał, ze „w Turynie są wręcz rodziną, w innych miejscach niektórzy gracze czują się więksi niż reszta, ale tutaj wszyscy są po tej samej stronie i chcą razem zdobywać trofea”. Szczerze wątpię, że Ci „inni gracze” to zawodnicy Manchesteru United. Dla mnie jest to jasny sygnał, że nie ze wszystkimi zawodnikami Realu Madryt współpracowało mu się bardzo dobrze i za nimi tęskni.
Oczywiście Ronaldo mógł wypowiedzieć te słowa by zadowolić kibiców „Starej Damy”, jednak wiele razy powtarzał, że w Madrycie był tylko od strzelania bramek, a Florentino Perez traktował go jedynie „biznesowo”.