Barcelona obserwuje Brazylijczyka z Premier League
Ostatnimi czasy Barcelona chętnie zatrudnia piłkarzy rodem z Kraju Kawy. Zimą tego roku na Camp Nou trafił Philippe Coutinho. Podczas letniego okienka transferowego do stolicy Katalonii zawitali Malcom oraz robiący od początku sezonu prawdziwą furorę Arthur. Niewykluczone, że już niedługo brazylijska kolonia w ekipie Ernesto Valverde jeszcze się powiększy.
Według informacji angielskich mediów Barcelona bacznie monitoruje formę ofensywnego gracza Evertonu, Richarlisona. Napisałem „ofensywnego gracza”, gdyż tak naprawdę ciężko ostatecznie przypisać Brazylijczyka do którejś z pozycji z przodu. Gdy w ubiegłym roku trafił z Fluminense do Watfordu, przychodził jako lewoskrzydłowy, który swoimi zejściami do środka boiska siał popłoch w szeregach rywali. Obecnie jako gracz Evertonu wystawiany jest najczęściej jako środkowy napastnik. Na początku było to pewnie wymuszone poprzez fatalną postawę nominalnych napastników. Z czasem jednak menedżer „The Toffees” Marco Silva zobaczył, że ten Richarlison na szpicy to wcale nie jest głupi pomysł. Liczby Brazylijczyka są naprawdę świetne. 14 meczów w Premier League i aż 8 bramek! Tym sposobem ma on więcej goli na koncie niż Eden Hazard, Sadio Mane czy Romelu Lukaku. Warto również pamiętać, że nie mamy do czynienia z wyjadaczem na angielskich boiskach. Richarlison rozgrywa w Premier League dopiero swój drugi sezon, mając zaledwie 21 lat. Tym bardziej jego statystyki muszą robić wrażenie.
Czy jednak zainteresowanie ze strony Barcelony nie przychodzi za wcześnie? Ok, klub z Katalonii obserwuje pewnie z milion graczy, co najlepiej potwierdzają plotki o monitorowaniu sytuacji Krzysztofa Piątka, czy ostatnio Sebastiana Walukiewicza. Richarlison jednak notuje progres właściwie z miesiąca na miesiąc, będąc liderem solidnej ekipy w tak wymagającej lidze jak Premier League. To nie jest przypadkowy gość, który zagrał dwa dobre mecze i już wpycha mu się w ręce Złotą Piłkę. Gracz Evertonu solidnie pracuje na swoją markę w Anglii i już niedługo może to zaowocować transferem do dużo silniejszego klubu. I kto wie, czy nie zgłosi się po niego właśnie „Duma Katalonii”. Zwłaszcza, że ostatnio kilku graczy Barcelony związało się z Evertonem. Yerry Mina, Lucas Digne i Andre Gomes szybko wkomponowali się w drużynę Marco Silvy. Owocne negocjacje nad pozyskaniem tej trójki piłkarzy mogą sprawić, że włodarze obu klubów znów z chęcią zasiądą do negocjacyjnego stołu. Z tą różnicą, że teraz to gracz Evertonu będzie przedmiotem negocjacji.