Diego Costa nigdzie się nie rusza
Jeśli powstałby plebiscyt na najmniej lubianego piłkarza, to nieważne byłoby, jak wyglądałaby komisja, czy głosowaliby kibice, koledzy z boiska czy dziennikarze, w ścisłej czołówce od lat znajdowałby się Diego Costa. Hiszpan jest bowiem typem zawodnika, którego nie sposób lubić. Być może poza boiskiem jest świetnym gościem, nie było mi dane tego określić, ale na murawie to wróg publiczny numer jeden. Czasami możemy odnieść wrażenie, że nawet koledzy z jego drużyny za nim nie przepadają, bo mają dosyć jego agresywnych i chamskich zachowań.
Oprócz tego, Costa przez długi czas raczył nas kapitalną formą strzelecką, przez co kibice drużyn, w których występował, wybaczali mu jego bestialskie zachowania. Problem jednak w tym, że jego dyspozycja w tym sezonie spadła na łeb na szyję. W lidze ustrzelił raptem jedną bramkę, choć wystąpił w 11 spotkaniach. W związku z brakiem porządnej formy jego frustracja zaczęła rosnąć, przez co stał się jeszcze bardziej nieznośny. Plotki o jego odejściu nasilały się z każdym dniem, aż w końcu wiele źródeł było pewnych, że zimą odejdzie do Chin. Okazuje się jednak, że wcale nie musi tak być i zanim Azjaci zapłacą mu gruby hajs, Stary Kontynent będzie musiał się z nim jeszcze troszkę pomęczyć.
Portal "Goal" twierdzi bowiem, że Diego Costa nigdzie się nie wybiera, a już na pewno nikt nie chce się go pozbyć. Podobno nawet sam menedżer Rojiblancos, Diego Simeone miał zabrać głos w tej sprawie. Argentyńczyk jasno stwierdził, że nie zamierza sprzedawać Hiszpana, a ten wciąż jest ważnym ogniwem jego zespołu. Trudno mu się dziwić. Nikt na świecie nie wie tak dobrze, jak wykorzystać umiejętności Costy, jak właśnie Simeone. To w zasadzie popularny Cholo stworzył go takim, jakim jest. Ma do niego szacunek i sentyment, dlatego nie będzie tak po prostu się go pozbywał.
Argentyńczyk na pewno liczy na to, że Costa przebudzi się w drugiej części sezonu i zacznie mieć znaczący wpływ na formę Atletico. Los Colchoneros bardzo przydadzą się jego bramki, bo w końcu będą bili się o Mistrzostwo Hiszpanii w walce, która na ten moment przypomina jednak policzkowanie się małych dziewczynek po twarzy.