Białoruski koszmar Emery'ego - po meczu BATE - Arsenal
Dziś wieczorem na Barysau-Arena byliśmy świadkiem prawdziwego skandalu. Nie chodzi tu jednak o skandal sędziowski, czy nawet skandal obyczajowy, a o najzwyczajniejszy w świecie skandal futbolowy. Arsenal przerżnął bowiem z lokalnym BATE i jest o krok dalej od awansu do 1/8 Ligi Europy. Jeśli ktoś chce się jeszcze męczyć – zapraszam dalej.
Składy:
BATE (1-4-3-3): Denis Szczerbicki - Aleksiej Rias, Zachar Wołkow, Jegor Filipienko, Aleksandar Filipović - Dmitrij Baga, Stanisłau Drahun, Alaksandr Hleb (58' Jewgienij Berezkin) - Nemanja Milić (69' Bojan Dubajić) , Igor Stasewicz, Maksim Skawysz (80' Hervaine Moukam)
Arsenal (1-3-4-3): Petr Cech - Shkodran Mustafi, Laurent Kościelny, Nacho Monreal - Ainsley Maitland-Niles (68' Pierre-Emerick Aubameyang), Granit Xhaka (69' Lucas Torreira), Matteo Guendouzi, Sead Kolasinac (74' Denis Suarez) - Henrikh Mkhitaryan, Alex Iwobi, Alexandre Lacazette
Spotkanie rozpoczęło się dokładnie tak, jak wszyscy się spodziewali – ataki Arsenalu sunęły jeden za drugim, choć ciężko było doszukać się jakichkolwiek konkretów. Całkiem dobrze funkcjonowała bowiem druga linia oraz obrona Białorusinów. W defensywie wyróżniał się niespełna 32-letni Aleksiej Rias, który czyścił wszystko, niczym Bożena Dykiel patelnię.
Minuty mijały, skuteczności podopiecznym Unaia Emery’ego nie przybywało – pudło Granita Xhaki, świetna interwencja Szczerbickiego, złe dogranie Guendouziego. Do tego BATE coraz częściej i chętniej odgryzało się w kontratakach.
W końcu stało się to, co stać się musiało – Arsenal stracił bramkę. Świetną wrzutką z rzutu wolnego popisał się Igor Stasewicz, a Petra Cecha pewnym strzałem głową pokonał Stanisłau Drahun.
I tak upłynął wieczór i poranek – pierwsza połowa.
Napisałbym Wam jeszcze coś o drugiej części tego meczu, ale z szacunku dla Was – po prostu ją pominę. Skrócę ją za to w jeden sposób – działo się DOKŁADNIE to samo co w pierwszej, z tym, że „Kanonierzy” byli jeszcze bardziej nieporadni.
Najlepszą oznaką tej nieporadności, oraz frustracji z niej wyrastającej, była kretyńska czerwona kartka Alexandre’a Lacazette’a. Francuz w 85. minucie „popisał się” takim dzbanizmem, że sam Sergio Ramos mógłby bić mu brawo. Napastnik Arsenalu w niegroźnej sytuacji tak soczyście poczęstował Aleksandara Filipovicia łokciem, że ten spokojnie po takiej „interwencji” mógł się udać na ostry dyżur. Mimo, iż jestem fanem „The Gunners”, to mam nadzieję, że popularny „Laca” odpocznie sobie od Ligi Europy co najmniej na 3 mecze, a i Unai Emery da mu niemały opierdziel.
Koniec końców – Arsenal przegrywa 0:1 z BATE w pierwszym spotkaniu 1/16 Ligi Europy i jeśli zagra tak w rewanżu, to na awans nie ma co liczyć. ZAORAĆ.