Eintracht Frankfurt zgniótł Szachtar
Proszę, uszczypnijcie mnie i powiedzcie, że to nie jest tylko sen. Eintracht Frankfurt - klub, który przez wielu jest traktowany raczej jako ciekawostka, podejmował piekielnie silnego rywala z Ukrainy - stałego bywalca Ligi Mistrzów, Szachtara Donieck. 17 grudnia, po losowaniu par, mój kolega z redakcji, Rafał Majchrzak, napisał mi: Wiesz, że to jest potencjalne odpadnięcie? Eintracht nie jest faworytem - Cóż, czas wycofać się ze swoich słów.
Składy:
Eintracht Frankfurt: Trapp - Abraham, Hinteregger, Ndicka - Hasebe, da Costa, Gacinović (91' de Guzman), Rode (74' Willems), Kostić - Haller, Jović (71' Rebić)
Szachtar Donieck: Pyatov - Butko (66' Bolbat), Khocholava, Matviyenko, Ismaily - Kovalenko (80' Kayode), Patrick, Marlos, Taison, Solomon (46' Maycon) - Moraes
Spotkanie rozpoczęło się na pewno dużo spokojniej niż mecz w Doniecku tydzień temu. Pierwszą poważniejszą okazję mogliśmy obejrzeć dopiero w 16. minucie, kiedy Sebastien Haller głową próbował pokonać bramkarza rywali. To była swego rodzaju cisza przed burzą, ponieważ 7 minut później idealne podanie Danny'ego da Costy wykorzystał nie kto inny, jak superstrzelec Eintrachtu, Luka Jović.
Na kolejną bramkę nie trzeba było długo czekać, bo w 26. minucie Eintracht dostał rzut karny. Powtórki pokazały, że po stosunkowo niepozornej akcji, kiedy Sebastian Rode postanowił strzelić z całej epy, piłkę nieprzepisowo ręką zatrzymał Mykola Matviyenko. Sędzia Antonio Mateu Lahoz bez wahania wskazał na wapno i poczęstował gościa żółtkiem. Do piłki podszedł Haller, który ze stoickim spokojem zamienił jedenastkę na dwubramkowe prowadzenie. W tym momencie Szachtar musiał strzelić dwa gole, żeby doszło do dogrywki.
Po drugiej bramce Eintracht nieco się cofnął, "Orły" przestały już tak odważnie szybować w okolicach pola karnego rywala i oddali inicjatywę Szachtarowi. Wynikało z tego bardzo niewiele - najczęściej nic. Bardzo pewnie, wręcz po profesorsku w obronie w pierwszej połowie spisywał się Der Kapitän David Abraham. Dla ładnego zobrazowania, drugi celny strzał Szachtaru padł dopiero w doliczonym czasie gry. Marnie to wyglądało z perspektywy Ukraińców. Przerwa i do szatni.
Druga połowa rozpoczęła się całkiem wyrównanie, z niewielką przewagą Eintrachtu. A to wszystko za sprawą szczelnej obrony i Jovicia w ataku, który jednak swoją okazję na bramkę miał dopiero po kwadransie. Nie wiem, czy to się łapie pod przysłowie o niewykorzystanych akcjach, ale w 63. minucie Eintracht stracił bramkę i trzeba powiedzieć, że bardzo pechowo, ponieważ piłka przekoziołkowała między nogami Kevina Trappa i po strzale Juniora Moraesa wturlała się do bramki. W tamtej chwili był to najbardziej niebezpieczny rezultat dla Eintrachtu. Jedno trafienie mogło ich zepchnąć do dogrywki. Adi Hütter chyba się na to nastawiał, bo swoje zmiany przeprowadził dość późno.
Jakby tego było mało, Eintracht przestał w ogóle atakować, tylko starał się bronić wyniku. Rezultat?
70. minuta - Marlos strzela w poprzeczkę
79. minuta - Taison strzela w poprzeczkę
Eintracht nie istniał w ciągu tych 10 minut. Jednak na szczęście przyszła ta 11. minuta i zjawił się on, cały na biało czarno Sebastien Haller, który podczas kontry 3 na 3 bez problemu pokonał Andriya Pyatova. Ponad 40 tysięcy gardeł mogło swobodnie odetchnąć. Nikt już nie mógł im zabrać tego awansu. Ostatecznym ciosem w serce był Ante Rebić i jego gol w 88. minucie, po uderzeniu zza pola karnego - i koniec. Eintracht nie powtórzył błędu z Porto, kiedy roztrwonili przewagę i zremisował 2:2 oraz 3:3. "Orły" pewnie zameldowały się w 1/8 finału Ligi Europy, gotowi rozjechać kolejnego rywala.
Eintracht Frankfurt 4:1 Szachtar Donieck
1:0 23' Jović
2:0 27' Haller (rzut karny)
2:1 63' Moraes
3:1 80' Haller
4:1 88' Rebić