Co słychać w Warszawie? Mówią, że wszystko w porządku...
Od kompromitacji na Gibraltarze minęło już ponad 12 godzin, więc jest to idealny moment, aby na spokojnie przeanalizować nie tylko grę legionistów, ale również podsumowanie tego starcia przez sztab i zawodników wicemistrza Polski. Przypomnijmy tylko, że wczorajszego wieczora doszło do prawdziwej katastrofy, a Legia, która losy dwumeczu miała zamknąć na wyjeździe, wróciła na tarczy...
Europa FC - szczerze mówiąc słyszę nazwę tego zespołu po raz pierwszy podobnie, jak wcześniej Dudelagne (czyt. Didląż), które skompromitowało ówczesnego mistrza Polski wyrzucając go z Ligi Europy. W tym roku miało być inaczej, a Legia Warszawa na europejskiej scenie miała czynić cuda. Wicemistrz Gibraltaru na otwarcie? Będzie szybko, łatwo i bezboleśnie. Novikovas, Carlitos, Nagy, Gwilia czy Andre Martins - każdy z tych zawodników jest wart więcej niż cała jedenastka gibraltarskiego zespołu, więc czy coś mogło pójść nie tak? Oj mogło. Cieszmy się, że był to jedynie wicemistrz Gibraltaru, a nie ubiegłoroczny triumfator, bo mogło się skończyć znacznie mniej ciekawie...
Rywale pokazali charakter. Walczyli o każdą piłkę. Dobrze się czuli na sztucznej murawie, na której grają na co dzień. Nie zaskoczyli nas. Europa to nie jest słaby zespół, ale uważam, że my jesteśmy dużo lepsi i musimy to pokazać w rewanżu - powiedział trener Vuković po meczu.
Czytając tę wypowiedź przypomniał mi się mecz reprezentacji Polski z Kazachstanem w Astanie, kiedy to nasz zespół również pojechał zagrać na sztucznej murawie. Tamto starcie zakończyło się wynikiem 2:2, a reprezentacja Adama Nawałki bardzo niespodziewanie straciła dwa punkty. Jest jednak jedna zasadnicza różnica między spotkaniem z 2016 roku i tego wczorajszego. Reprezentanci Kazachstanu grają w europejskich ligach, a karcący nas Siergiej Chiżniczenko, przed laty był zawodnikiem Korony Kielce. A zawodnicy Europa FC? Tutaj piekarz, tam listonosz - ja rozumiem, że gra z takimi zawodnikami nie jest prosta, bo taki przeciętny listonosz codziennie odbywa trening cardio, latając od domu do domu, ale w Legii mimo wszystko grają profesjonaliści. I nie zmienia tego nawet fakt, że na obronie w zespole z Gibraltaru był ktoś o nazwisku Olmo, który pomimo tego, że mógłby nawet być bratem ciotecznym od strony ojca z czwartego związku matki, to nie był tak dobry jak dobrze nam znany Dani Olmo. Więc co poszło nie tak?
Odpowiedź na to pytanie jest jedno, a trener Vuković sam podkreślił, że Europa FC to nie jest słaby zespół. Śledząc europejskie rozgrywki z przykrością muszę stwierdzić, że nie tylko futbol na Malcie, w Luksemburgu czy Andorze poczynił duże postępy. W Gibraltarze również, tylko u nas tak jakby bez zmian. Na szczęście jest jeszcze rewanż i ze względu na to, że remis na wyjeździe jest bardzo dobrym punktem wyjściowym, to mam nadzieję, że gorzej już nie będzie i Legia faktycznie dostanie się do kolejnej rundy.
Syntetyczna murawa mogła stanowić pewien problem. Ona jest inna, bo piłka nie toczy się tak szybko. Byłoby zapewne lepiej, gdyby organizatorzy polali ją wodą, a w ogóle tego nie uczynili. To utrudniało kontrolowanie siły podania - wyjaśniał Walerian Gwilia.
Od samego początku wiedzieliśmy, że na boisku będziemy musieli udowodnić, iż jesteśmy lepszą drużyną. Nie było dla nas łatwym granie na tej sztucznej murawie, ale uważam, że mieliśmy przynajmniej dwie lub trzy szanse na zdobycie gola. Niestety ta sztuka nam się nie udała. Tego rodzaju mecz, na takiej murawie zawsze jest łatwiejszy dla gospodarzy. Za każdym razem piłka toczyła się zbyt wolno do kolegi z drużyny, ale nie powinniśmy szukać wymówek. Po prostu musimy w rewanżu udowodnić, że jesteśmy lepsi - dodał Andre Martins.
O winowajcy tego wyniku już wiemy i bezapelacyjnie była nim nie za szybka murawa. Aczkolwiek czy było to aż tak wielkim problemem? Na skrzydłach same gwiazdy, w środka pola architekci, a większość akcji wyglądała w następujący sposób - podanie na skrzydło, wrzutka w pole karne zatrzymująca się na wyżej wspomnianym Olmo i próba kontrataku rywala. Jedynym usprawiedliwieniem może być pas startowy położony zaraz przy stadionie, a samoloty na nim lądujące z pewnością dawały się we znaki legionistom, którzy najzwyczajniej w świecie byli obsrani. A z taką grą nie da się zaistnieć na europejskiej scenie...
Daleko na samolot powrotny nie będzie #EURLEG pic.twitter.com/l5rD7NMQKF
— Szymon Podstufka (@PodstufkaSzymon) July 11, 2019