Jaja i jajeczka, czyli dużo ciekawego na inaugurację Ligi Europy!
Ogrom meczów Ligi Europy mógł przygniatać, w końcu gra tam tyle zespołów, że gratulacje dla tego, kto wymieni je bez zająknięcia. Niektórzy nazywają te rozgrywki Pucharem Pocieszenia, ponieważ nie cieszą się takim prestiżem jak Liga Mistrzów, ale... warto je docenić! Specjalnie dla Was - trzy najważniejsze mecze + co nieco o całej reszcie!
Eintracht Frankfurt 0:3 Arsenal (38' Willock, 85' Saka, 87' Aubameyang)
Dla przeciętnego kibica Bundesligi skład Arsenalu mógł w znacznym stopniu wydawać się anonimowy, ponieważ Unai Emery - co typowe dla angielskich klubów - postanowił rzucić na Ligę Europy nieco więcej młodych piłkarzy swojej drużyny. Pierre-Emerick Aubameyang, Granit Xhaka, Lucas Torreira czy David Luiz oczywiście wyszli od pierwszej minuty, ale obok nich zagrali chociażby Emiliano Martinez (rezerwowy, nie młody), Emile Smith Rowe, Josep Willock czy Bukayo Saka. Ten ostatni okazał się bohaterem meczu, notując dwie asysty i bramkę, mimo że... nic tego nie zapowiadało, bo przez większość czasu był mega chaotyczny i notował wiele strat.
Zresztą przez większość czasu to frankfurtczycy przeważali i obie strony stwarzały sobie sytuacje. Gospodarze byli jednak mniej konkretni i - co tu dużo ukrywać - nie mieli tylu jakościowych piłkarzy co Arsenal. Sytuacje gości były nieco lepsze, chociaż frankfurtczycy też swoje szanse stworzyli i gdyby tylko byli bardziej precyzyjni, jak np. Filip Kostić, to gole mogłyby paść. Łącznie w tym meczu padło bowiem... 40 strzałów. "Kanonierzy" okazali się jednak bezlitośni, a Niemców dobili w samej końcówce, gdy ci grali w osłabieniu, po czerwonej kartce, którą zobaczył Dominik Kohr.
PSV 3:2 Sporting (19' Malen, 25' Coates samobójczy, 48' Baumgartl - 38' Fernandes, 82' Mendes)
Tutaj pojedynek na papierze wydawał się bardziej wyrównany. Co prawda w pierwszej połowie lepszą ekipą byli gospodarze, jednak dzięki trafieniu Bruno Fernandesa z rzutu karnego, po głupim faulu Jorrita Hendrixa, Portugalczycy schodzili do szatni z nadzieją na korzystny rezultat. Po przerwie dostali jednak szybkiego gonga i choć w ostatnich kilkunastu minutach wyraźnie się obudzili i nacisnęli na PSV, ci uratowali się. Zwracam tutaj uwagę na Donyella Malena, który jest ostatnio w wyśmienitej dyspozycji. W ostatni weekend 19-letni Holender zapakował w Eredivisie pięć goli i tutaj także dorzucił swoje dwa grosze ładnym strzałem zza szesnastki. Będą z niego ludzie, oj będą!
Ogółem rzecz ujmując, choć goli było tutaj więcej, to spotkanie było rozgrywane na nieco niższym poziomie niż to we Frankfurcie, także jeśli chodzi o intensywność. Nie zmienia to jednak faktu, że nie można było narzekać.
Manchester United 1:0 Astana (73' Greenwood)
Astana nie miała tutaj za wiele z życia. Trzy strzały i żaden celny to nie jest dorobek, z którego można być dumnym, chociaż Kazachom wiele nie brakowało do tego, aby wyciągnąć z ultratrudnego wyjazdu punkcik. Manchester dominował na każdej płaszczyźnie od samego początku do samego końca. Brakowało mu jednak trochę skuteczności i nie potrafił wcisnąć piłki do siatki gości, którzy bronili się zmasowanie całym zespołem. Dużo było prób z dystansu, dużo wbijania futbolówki na pałę, co w sumie mogło poskutkować ładnym golem Freda, który trafił jednak w poprzeczkę. Mecz bez większej historii z w pełni zasłużonym tryumfem United, które wystawiło jednak wielu młodych piłkarzy - tak jak Arsenal.
Czas na resztę!
GRUPA A:
APOEL Nikozja 3:4 Dudelange
Karabach 0:3 Sevilla
Ktoś śmie się jeszcze śmiać z Dudelange? No? Słucham? Luksemburczycy już drugi rok z rzędu pokazują jakość w rozgrywkach Ligi Europy, podczas gdy Polacy zbijają sobie piątki z Wyspami Owczymi. W tym meczu działo się wiele, ponieważ APOEL (z Romanem Bezjakiem, znanym z Jagiellonii, w składzie) przegrywał już 0:2, potem w 4 minuty (!!!) wyszedł na 3:2, by... przegrać 3:4! CO TAM SIĘ DZIAŁO! W międzyczasie Sevilla odrobiła zadanie domowe z matematyki na poziomie piątej klasy podstawówki i wpakowała trzy gole Asmirowi Begoviciowi.
GRUPA B:
Dynamo Kijów 1:0 Malmo
Kopenhaga 1:0 Lugano
Nie ma co ukrywać, że nie jest to najbardziej pasjonująca grupa Ligi Europy i nawet wielu hipsterów pewnie ominie ją szerokim łukiem. Obie ekipy wygrały zasłużenie, chociaż w końcówce Lugano narobiło Duńczykom trochę stracha. W barwach Dynamo całe mecze Tomasza Kędziory i Tamasa Kadara (ex-Lech),
GRUPA C:
Basel 5:0 Krasnodar
Getafe 1:0 Trabzonspor
Nie ma co, pokazali Ruskim piłkarze ze Szwajcarii. Krasnodar przeżywa ciężki okres na europejskiej arenie, gdzie przegrał w tym sezonie 4 z 5 meczów. Fajnie w Ligę Europy weszli z kolei piłkarze Getafe, którzy nie pozwolili Turkom na oddanie nawet jednego celnego strzału w ich bramkę.
GRUPA D:
Linz 1:0 Rosenborg
PSV 3:2 Sporting
O tej grupie nie ma co mówić z racji tego drugiego meczu. Linz z Rosenborgiem nie powinny się liczyć w stawce, chociaż... to jest futbol, a Austriacy mają już trzy "oczka". Należy jednak pamiętać, że są oni pewną zagadką, chociażby z tego powodu, że latem (do Wolfsburga) odszedł ich trener, Oliver Glasner.
GRUPA E:
Cluj 2:1 Lazio
Stade Rennais 1:1 Celtic
Tutaj na oczy rzuca się wygrana Cluj nad Lazio i wyjście Rumunów na czoło tabeli. Włosi w wielu momentach meczu musieli ustępować gospodarzom, mimo że posiadanie piłki było po ich stronie. Mecz był całkiem ciekawy w przeciwieństwie do starcia Francuzów ze Szkotami, które nie obfitowało w emocje i rozstrzygnęło się po dwóch rzutach karnych... Celtic kończył to spotkanie w dziesiątkę po tym, jak w samej końcówce czerwoną kartkę zobaczył Vakoun Bayo.
GRUPA F:
Eintracht Frankfurt 0:3 Arsenal
Standard Liege 2:0 Victoria Guimaraes
Samobój i gol w doliczonym czasie gry spowodowały, że Victoria uległa na belgijskiej ziemi. Eintracht z kolei jest w nieciekawej sytuacji, dlatego że Arsenal wszem i wobec pokazał, że stadion ubiegłorocznej rewelacji wcale nie jest taką niezdobytą twierdzą. Będzie w tej grupie ciekawie, tym bardziej że Standard i Victoria będą podchodzić do tych rozgrywek poważniej niż londyńczycy, a Niemcy będą się chcieli zrekompensować się za kompromitującą porażkę.
GRUPA G:
Porto 2:1 Young Boys Berno
Rangers 1:0 Feyenoord
Bardzo ciekawie zestawiona grupa, w której faworyzowane Porto miało trochę problemów z YBB. W pierwszej połowie co prawda zdominowali Szwajcarów, ale stracili gola z karnego - w drugiej była to już lekka męczarnia. Z kolei w Glasgow odbył się mecz z historią i tradycją fruwającymi nad murawą, który oglądało się naprawdę bardzo dobrze!
GRUPA H:
Espanyol 1:1 Ferencvarosi
Ludogorets Razgrad 5:1 CSKA Moskwa
Ludogorets! Co oni zrobili z CSKA! Zdecydowanie nie był to dzień Rosjan w Lidze Europy... Hat-trickiem w tym starciu popisał się Claudiu Keseru, który zrobił to w stylu klasycznym, w jednej połowie, bez przerwania trafieniem kogoś innego! Szkoda Jakuba Świerczoka, bo to jego konkurent, ale chociaż Jacek Góralski wszedł pod koniec. Zaskakujący może być także remis Espanyolu z węgierskim Ferencvarosi, choć Hiszpanie wyraźnie przeważali - Lasza Dvali (ex-Pogoń) miał co robić w obronie.
GRUPA I:
Gent 3:2 Saint-Etienne
Wolfsburg 3:1 Oleksandria
Wolfsburg gładko pokonał debiutujących Ukraińców, odpowiadając na ich kontaktowe trafienie (na 1:2) już minutę później. Z kolei w belgijsko-francuskiej potyczce lepsi okazali się ci pierwsi, mimo że... oddali tylko dwa strzały celne. Oba zespoły zaliczyły bowiem po samobóju.
GRUPA J:
Borussia Mönchengladbach 0:4 Wolfsberger
Roma 4:0 Basaksehir
Roma klepiąca Turków - okej. Ale Gladbach przegrywające u siebie z debiutującymi Austriakami?! Co?! 0:4?! To przeszło moje najśmielsze oczekiwania i nie wiem, czy nie należy do największej niespodzianki pierwszej kolejki Ligi Europy.
GRUPA K:
Slovan Bratysława 4:2 Besiktas
Wolverhampton 0:1 Braga
Slovan zaimponował, mimo że od paru tygodni w ich szeregach nie ma trenera Martina Seveli, autora ostatniego mistrzostwa, który został trenerem Zagłębia Lubin (wcześniej będąc ze Slovana wyrzuconym). Braga natomiast utarła nosa Angolom, którym po prawdzie remis się należał.
GRUPA L:
Partizan 2:2 Alkmaar
Manchester United 1:0 Astana
Z takim lekko nonszalanckim podejściem United jest do ogrania, głównie na wyjeździe. Zaś co do tego drugiego meczu... Alkmaar może mówić o furze farta, ponieważ przez większość meczu grało w dziesiątkę, a mimo tego zdołało wyrównać (prowadzili 1:0, potem było 1:2).