Lechu, dzięki za walkę. Benfiki jednak nie przeskoczysz. Nie przeskoczyło też Napoli
Cztery lata oczekiwania, niezliczona ilość kompromitacji i w końcu jest - przedstawiciel Ekstraklasy zakwalifikował się do decydującej fazy Ligi Europy. A mianowicie Lech Poznań. "Kolejorz" po wyeliminowaniu Valmiery, Hammarby, Apollonu Limassol i Charleroi znalazł się w gronie najlepszych zespołów Starego Kontynentu. Na dzień dobry zmierzył się z portugalską Benficą i pomimo skazywania na pożarcie, wcale nie był bez szans. Można rzecz, iż bronił się mądrze i odważnie atakował.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Przed rozpoczęciem spotkania nie znaleźlibyśmy choćby jednej osoby, która z czystym sumieniem stwierdziłaby, że piłkarze Lecha Poznań zawalczą o cokolwiek. Może poza kibicami spod znaku koziołków. Tym bardziej że po drugiej stronie barykady stała Benfica, a nie łamane dotychczas Apollon Limassol, Hammarby czy Charleroi. Mimo to mogliśmy być dumni, że podopieczni Dariusza Żurawia zaprezentowali coś więcej niż rozsławioną nad Wisłą obronę Częstochowy. Ba, posunęli się nawet do pokonania golkipera rywali - Odiseasa Vlachodimos i w pięknym stylu podjęli rękawice na inaugurację. Aczkolwiek nie wszystko układało się tak, jak poznański zespół sobie zakładał.
Trochę podjarkę tym dzisiejszym meczem zabija we mnie fakt, że to wszystko odbędzie się przy pustych trybunach.
— Damian Smyk (@D_Smyk) October 22, 2020
Ale - nie powiem - chętnie zarejestrowałbym dzisiaj w głowie kolejny klasyk typu "BAKERO OSZALAŁ!".
O tym, że nie będzie łatwo, było wiadomo od samego początku. Istniała również opcja, że Benfica ruszy jak opętana i od pierwszych minut będzie dążyła do całkowitej dominacji. Wariant z zepchnięciem "Kolejorza" do głębokiej defensywy dość szybko stał się jednak nieaktualny, lecz bez większej niespodzianki to przyjezdni otworzyli wynik spotkania. W 9. minucie rzut karny wykorzystał Pizzi. A jak do niego doszło? Otóż obyło się bez większego zaskoczenia. W rolach głównych Tomasz Dejewski, dogranie w pole karne i zagranie ręką w stosunkowo niegroźnej sytuacji. Taki zwrot akcji nie powinien jednak nikogo dziwić. Defensor "Kolejorza" zawiódł już w sobotę, kiedy to nie był w stanie zmierzyć się z ofensywą Jagiellonii. Dziś swoją niefrasobliwość powtórzył i w pewnym stopniu przyczynił się do trafienia rywali. Szybko zdobyta bramka nie podłamała jednak "Kolejorza".
Podopieczni Dariusza Żurawia pomimo prowadzenia Benfiki poszli za ciosem. Byli gotowi na nieco więcej niż podczas sobotniego spotkania w Białymstoku i jeszcze w pierwszej połowie spełnili jeden z założonych celów. Otóż strzelili bramkę Benfice. W 15. minucie meczu na lewym skrzydle urwał się Alan Czerwiński. Obrońca Lecha rozejrzał się raz, drugi i bez większego zastanowienia posłał piłkę w pole karne. W tym momencie cały stadion powinien ryknąć, lecz z powodu nałożonych obostrzeń było pusto. Ale to nic nie zmieniło. Piłka posłana przez reprezentanta Polski trafiła pod nogi Mikaela Ishaka, który z zimną krwią doprowadził do remisu. Euforia nie trwała jednak długo.
Gość, który wymyślił parę obrońców Otamendi - Vertonghen musi lubić życie na krawędzi. Trzeba to jeszcze wykorzystać. #LPOBEN
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) October 22, 2020
Gwiazdą wieczoru został bowiem Darwin Nunez. Reprezentant Urugwaju upolował dziś hat-tricka i niemal w pojedynkę zamknął losy spotkania. Nie mniej jednak Lech walczył dzielnie i pomimo naporu ze strony rywali nie składał broni. W międzyczasie ponownie trafił Ishak. Szwed dobił uderzenie Jakuba Kamińskiego. Kolejnych szans nie wykorzystali natomiast Jakub Moder oraz Nika Kaczarawa, lecz mimo to należą się brawa. I to ogromne brawa, bo dobrze pamiętamy, że to "Kolejorz" miał zostać pożarty. Tymczasem podjął rękawice i choć ostatecznie przegrał (2:4), zdołał pokazać dużo jakości.
Lech Poznań 2:4 Benfica (15', 49' Ishak - 9' Pizzi, 42', 60', 90+3' Nunez)
Lech: Bednarek - Czerwiński, Crnomarković, Dejewski, Puchacz (74' Kravets) - Moder, Tiba, Ramirez (67' Muhar) - Kamiński (67' Marchwiński), Skóraś (90+1' Awad), Ishak (74' Kaczarawa)
Benfica: Vlachodimos - Gilberto, Otamendi, Verthongen, Grimaldo (67' Tavares) - Gabriel, Taarabt (62' Weigl), Pizzi (46' Silva) - Everton (87' Jardel), Waldschmidt (62' Pedrinho), Nunez
Oddajmy Lechowi – dzisiaj dzięki niemu oglądaliśmy przynajmniej porządny, emocjonujący pierwszy fragment meczu. Nie możemy niestety tego samego powiedzieć przez pewien czas o drużynach Rapidu Wiedeń oraz Arsenalu, a także Napoli i AZ Alkmaar. Dostaliśmy naprawdę niesamowity przykład tego, jak tym razem sprawdza się współczynnik „expected goals”. Przykład meczu w Wiedniu po prostu zwalał z nóg. Chcecie nudy? Komputer powiedział, że będzie nuda i tak właśnie się stało w pierwszej połowie.
HT: Rapid Wien (0.61) 0-0 (0.21) Arsenal
— The xG Philosophy (@xGPhilosophy) October 22, 2020
Ale Liga Europy powiedziała nam, że nie będziemy się nudzić wiecznie. Gola strzelił… Rapid Wiedeń. Równie wielkie zaskoczenie, co w spotkaniu Young Boys – Roma, gdzie także jako pierwsi gola zdobyli Szwajcarzy. Arsenal zdołał się ostatecznie uratował, a słowem, które cisnęło się na usta była po prostu ulga. Z Romą poszli piłkarze Artety pod pachę – bo oni również wyciągnęli swój wynik z 0:1 na 2:1.
Gorzej spisała się ekipa Gattuso z Neapolu też nie rozpieściła. W ich przypadku mówimy jednak o rozczarowaniu, jakim jest niewątpliwie przegrana z AZ. Jeden gol wystarczył, by zatrzeć dobre wrażenie ze spotkania z Atalantą. Poszalał za to Bayer Leverkusen, który nawet bez Kaia Havertza po prostu wszedł dziś na boisko, jak po swoje:
#moodrightnow ☺️#B04OGCN 6-2 | #UEL | #Bayer04 pic.twitter.com/kK1gplpTXx
— Bayer 04 Leverkusen (@bayer04fussball) October 22, 2020
Pozostałe wyniki spotkań:
CSKA Sofia – CFR Cluj 0:2
Dundalk – Molde 1:2
Hapoel Be’er Szewa – Slavia Praga 3:1
PAOK – Omonia 1:1
PSV – Granada 1:2
Rijeka – Real Sociedad 0:1
AND LAST, BUT NOT LEAST:
Standard Liege – Rangers 0:2
Pan Gerrard znów zanotował zwycięstwo w Lidze Europy. Szkocki współczynnik powinien być dla nas wyznacznikiem rozumu i godności człowieka.