Witamy kolejne drużyny w kolejnej rundzie Ligi Europy!
W świecie piłkarskim dominuje opinia mówiąca o tym, że mecze Ligi Europy zazwyczaj nie przyciągają takiej widowni jak mecze Ligi Mistrzów i trzeba przyznać, że coś w tym jest. Drużyny występujące w tych rozgrywkach robią jednak wszystko, aby zawalczyć ze stereotypami i zaprezentować się z jak najlepszej strony. Dzisiejszego wieczora nie było inaczej, bo toczyła się walka o awans do 1/8 finału. Czas na podsumowanie meczów, które rozpoczynały się o 21:00.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
AC Milan – FK Crvena zvezda 1:1 (8’ F. Kessie /k/ - 24’ B. El Fardou)
Ostatnie wyniki osiągane przez Milan nie napawały zbytnim optymizmem, ale spotkanie rozgrywane w Mediolanie rozpoczęło się dla gospodarzy najlepiej, jak tylko się dało – od wykorzystanego rzutu karnego przez Francka Kessiego. „Rossoneri” wyglądali jednak tak, jakby zapomnieli o jednym, istotnym szczególe – mianowicie o tym, że ekipa z Belgradu jest prowadzona przez jedną z ikon Interu, która zrobi wszystko byle napsuć Milanowi krwi. Piłkarze Crveny wykazali się determinacją godną Dejana Stankovicia i po kwadransie doprowadzili do wyrównania. Serbowie wciąż potrzebowali przynajmniej jednego gola, aby mieć cień szansy na awans, ale wszelki trud został zaprzepaszczony przez Marko Gobeljicia. Serbski wahadłowy ewidentnie był antybohaterem tego meczu - nie dość, że sprokurował rzut karny dla Milanu, to na 20 minut przed końcem meczu ujrzał czerwoną kartkę i osłabił swój zespół, który miał już wyłącznie iluzoryczne szanse na optymistyczny wynik.
Jedynym malutkim plusikiem jest awans. Reszta do przemilczenia.
— Janek Rusinek (@JanRusinek7) February 25, 2021
AS Roma – SC Braga 3:1 (24’ E. Dzeko, 75' C. Pérez, 90+1' B. Mayoral - 88' B. Cristante /sam./)
Rzymianie w dzisiejszym meczu pokazali swoją piękniejszą twarz. A zrobił to przede wszystkim Edin Dzeko, który przecież zaledwie kilka tygodni temu był wypychany ze stolicy Włoch. Bośniak nadal dzieli się swoim doświadczeniem w Romie i sprawił, że to właśnie przedstawiciel Serie A wywalczył awans do kolejnej rundy Ligi Europy. Kropkę nad "i" powinien postawić Lorenzo Pellegrini, który stanął przed szansą na pokonanie bramkarza z rzutu karnego. Rezerwowego z dzisiejszego meczu zjadły jednak nerwy, bo nie zdołał wykorzystać rzutu karnego. Sam piłkarz jednak zbyt długo nie roztrząsał zmarnowaną okazję, bo po kilku minutach zaliczył asystę przy trafieniu Carlesa Péreza. W końcowych minutach na listę strzelców ponownie wpisywali się piłkarze Romy, chociaż Bryan Cristante był autorem gola samobójczego.
Pewny awans, ale to był obowiązek Romy. Czekanko na losowanie. #wloskarobota #UEL
— Marcin Ostrowski (@m_ostrowskii) February 25, 2021
Leicester City – Slavia Praga 0:2 (49' L. Provod, 79' A. Sima)
"Lisy" sprawiły niemiłą niespodziankę, bo nie zdołały zdobyć gola przeciwko Slavii, a przy okazji samemu tracąc dwa i tym samym mogą już w pełni skupić się na krajowych rozgrywkach. Za to czeski futbol ponownie robi furorę na brytyjskich boiskach, bo w końcu od kilku tygodni pierwszoplanowe role odgrywają Tomáš Souček oraz Vladimír Coufal. A warto pamiętać, że obaj Czesi wypłynęli właśnie z praskiej Slavii. Być może do tego duetu dołączy Lukáš Provod czyli strzelec pierwszego gola dla gości z Czech. Podopieczni Brendana Rodgersa zostali pogrążeni pod koniec meczu przez Abdallaha Simę i to nasi południowi sąsiedzi wywalczyli awans do 1/8 finału Ligi Europy.
— Grzegorz Rudynek (@GRUdynek) February 25, 2021
Club Brugge – Dynamo Kijów 0:1 (83' W. Bujalski)
Dość długo przyszło nam czekać na to, co się wydarzy w Brugii. Po pierwszej połowie trudno było cokolwiek napisać o tym meczu, bo sami aktorzy tego widowiska nie dawali nam żadnego powodu do tego. Jedyną radością była obecność Tomasza Kędziory w wyjściowym składzie, ale akurat do tego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Aż przyszła upragniona 83. minuta meczu, gdy Witalij Bujalski otworzył wynik spotkania i gospodarze musieli brać się do odrabiania strat. Ostatecznie zabrakło czasu i możemy się cieszyć z faktu, że w 1/8 finału Ligi Europy znajdzie się drużyna z reprezentantem Polski w kadrze.
Club Brugge 0:1 Dynamo Kijów
— Kamil Rogólski (@K_Rogolski) February 25, 2021
Wyrwali ten awans. Dwie 🇺🇦 ekipy w 1/8 finału LE. pic.twitter.com/pPSDRqyexT
Manchester United – Real Sociedad 0:0
Nie da się ukryć, że rywalizacja w tym dwumeczu została rozstrzygnięta już w pierwszym meczu i Baskowie przede wszystkim mieli podjąć próbę poprawy nastrojów po klęsce na własnym stadionie. Trudno jednak poprawić nastroje w momencie, gdy na początku spotkania nie jesteś w stanie pokonać bramkarza z rzutu karnego. Mikel Oyarzabal był do tej pory kojarzony jako specjalista od jedenastek, ale tym razem kapitan drużyny katastrofalnie przestrzelił. "Czerwone Diabły" zaprezentowały się ciut lepiej, bo nawet wpakował piłkę do siatki. Gol ostatecznie nie został uznany, bo Victor Lindelöf zamienił się w karatekę i w bardzo nieprzyjemny sposób zaatakował jednego z rywali, co nie umknęło uwadze sędziom obsługującym wideoweryfikację.
It ends all square on the night, with our win in the first leg enough to see us through to the #UEL last 16! 👊
— Manchester United (@ManUtd) February 25, 2021
🔴 #MUFC
Bayer Leverkusen – BSC Young Boys 0:2 (48' T. Siebatcheu, 86' C. Fassnacht)
W pierwszym meczu obie drużyny stworzyły prawdziwe widowisko, bo byliśmy świadkami aż siedmiu goli i tym samym oczekiwania wobec tego spotkania automatycznie wzrosły. Z perspektywy dzisiejszego meczu trzeba jednak brutalnie przyznać, że obie drużyny najwyraźniej zostawiły swoje amunicję w hotelach – momentami były problemy z doświadczeniem konkretów w polu karnym. Obrazki, który będziemy najbardziej pamiętali z pierwszej połowy to moment, gdy splątały się nogi Petera Bosza i było blisko, by trener Bayeru doznał groźnej kontuzji, ale skończyło się tylko na strachu. Prawdziwa panika nastąpiła w momencie, gdy Niklas Lomb udowodnił swoją postawę, dlaczego nie ma przypadku w tym, że jest jedynie rezerwowym i w trakcie prawie 10-letniego pobytu w Leverkusen zaliczył jedynie pięć występów. Niemiecki bramkarz przy pierwszym golu zdecydował się na niezrozumiałą interwencją, z której skrzętnie skorzystał Theoson Siebatcheu. Winę za porażkę ponosi jednak cały zespół Bayeru, który zagrał poniżej oczekiwań i pod koniec meczu pozwolił szwajcarskiemu zespołowi na zdobycie drugiego gola. Tym samym w Lidze Europy nie ma już nikogo z niemieckiej Bundesligi!
I właśnie wywalił z Ligi Europy Bayer Leverkusen. https://t.co/0IpcbirWw1
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) February 25, 2021
Dinamo Zagrzeb – FK Krasnodar 1:0 (31’ M. Orsic)
Chorwaci to naród, który potrafi grać w piłkę i przekonał się o tym Krasnodar. Rosjanie przede wszystkim popełnili podstawowy błąd, że cofnęli się całą swoją drużyną w okolice własnej bramki. Cała drużyna Krasnodaru praktycznie całą chmarą wróciła we własne pole karne, ale przez to stworzyła się przestrzeń kilka metrów od ich bramki i tam pojawił się Mislav Orsić, który strzelił obok bezradnego bramkarza rywali. Rosjanie potraktowali straconego gola bardzo orzeźwiająco, bo po tym zimnym prysznicu postanowili przejąć inicjatywę. Do szczęścia potrzebowali jednak aż dwóch goli, ale to ich przerosło i z awansu cieszyli się piłkarze Dinama.
PSV – Olympiakos SFP 2:1 (23’,44’ E. Zahavi - 88' Koka)
Eran Zahavi to jeden z tych piłkarzy, który chyba uwielbia występy w Lidze Europy. Izraelczyk bardzo szybko wpisał się na listę strzelców po tym, jak bardzo wysoko wyskoczył do piłki dośrodkowywanej z rzutu rożnego i tym samym zanotował czwarte trafienie w tegorocznej edycji Ligi Europy. Reprezentant Izraela jeszcze przed przerwą doszedł ponownie do głosu i PSV odwróciło losy rywalizacji już w pierwszej połowie, co jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego nie było aż taką oczywistością. Grecy pamiętali jednak o jednej z fundamentalnych zasad gry w piłkę nożną - gra się do końcowego gwizdka sędziego. Trener Olympiakosu miał przede wszystkim nosa do tego, kogo należy wprowadzić z ławki rezerwowych. Strzelcem decydującego trafienia był Koka, który potrzebował zaledwie ośmiu minut od wejścia na boisko, aby przechylić szalę awansu na korzyść swojej drużyny.
Zwycięsko kończy dzisiejszy wieczór Dinamo Zagrzeb 🇭🇷
— Piłkarskie Bałkany (@pilkabalkany) February 25, 2021
Brawa również dla Olympiakosu 🇬🇷
Bramka w końcówce spotkania zdecydowała o awansie
Drugi remis Crvenej zvezdy z Milanem to i tak świetny rezultat! 🇷🇸 pic.twitter.com/JVPVuy61i6